PODSŁUCHANE W REDAKCJI: Oscary 2014, cz. 1
Redakcja Hatak.pl dyskutuje o filmach, które zostały nominowane do Oscarów.
Redakcja Hatak.pl dyskutuje o filmach, które zostały nominowane do Oscarów.
W tym roku Nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej zostaną rozdane po raz osiemdziesiąty szósty. Ze względu na Igrzyska Olimpijskie w Soczi ceremonia odbędzie się nieco później niż zwykle – 2 marca. Największą liczbę nominacji (po 10) mają na swoim koncie American Hustle i Grawitacja. Galę poprowadzi Ellen Degeneres.
NAJLEPSZE ZDJĘCIA
Phillippe Le Sourd (The Grandmaster), Emmanuel Lubezki (Grawitacja), Bruno Delbonnel (Co jest grane, Davis?), Phedon Papamichaela (Nebraska), Roger A. Deakins (Prisoners)
Dawid Rydzek: Po tour de force Lubezkiego w "Grawitacji" nie wyobrażam sobie, żeby tu padł jakiś inny werdykt niż na Meksykanina. Jasne, to nie była klasyczna robota operatorska, ale wymagała wielokrotnie większych nakładów pracy. Efekt końcowy to zaś jedno wielkie "wow".
Gabriel Karelus: Tutaj nie ma dyskusji. "Grawitacja" jest milowym krokiem, jeśli chodzi o operatorkę, czymś, na co kino czekało i co będzie teraz procentować w kolejnych monumentalnych produkcjach. Bo już wiemy, że można. Poprzeczka kosmicznie wysoko.
Jędrzej Skrzypczyk: Ja już mam dość dopingowania Lubezkiemu, bo za każdym razem, gdy mu kibicuję, to statuetki nie dostaje… a powinien być już trzykrotnym laureatem Oscara (za dwa filmy Malicka i "Ludzkie dzieci" Cuaróna). Jeżeli i tym razem nie dostanie tej nagrody, to bojkotuję całe Hollywood i nie wybiorę się na żadną amerykańską produkcję w ciągu najbliższego roku, o!
Marcin Zwierzchowski: W zasadzie "Grawitacja" jest bezkonkurencyjna. Troszkę nie wiem, co tu robi "Labirynt" i "Co jest grane, Davis?", dużo lepiej pod tym względem prezentował się choćby "Zniewolony".
Agnieszka Sudoł: Z przytupem wołam: "Grawitacja"! Dlaczego? Ponieważ pamiętam, jak oniemiała siedziałam w fotelu kinowym, współczując jednocześnie każdemu, kto nie doświadczy piękna pracy Lubezkiego na dużym ekranie.
Marta Płaza: Wybór jest prosty. "Grawitacja", ponieważ wywróciła mi oczy do góry nogami, nawet na małym ekranie.
Kasia Koczułap: Wygra "Grawitacja" i wygra zasłużenie.
Marcin Rączka: Nie wiem, czy wynika to z mojej ignorancji, czy po prostu patrząc na przedstawione wyżej nominacje, widzę "Grawitację", a później długo, długo, długo nic… i za mgłą pojawiają się kolejne tytuły, które nie mają szans w starciu z pracą Lubezkiego.
Adam Siennica: "Grawitacja" to bez wątpienia faworyt, ale nie zdziwię się, jeśli Le Sourd stanie się czarnym koniem tej kategorii.
Mateusz Dykier: Nie wyobrażam sobie innego zwycięzcy niż "Grawitacja". Zdjęcia i praca kamery były fantastyczne, najlepsze z nominowanych i jedne z najlepszych ostatnich lat.
Sebastian Smoliński: Przekornie głosuję na Rogera Deakinsa, ponieważ to jeden z najwybitniejszych żyjących operatorów wciąż bez nagrody. A Oscar za "Labirynt" nie byłby aktem łaski, ale zasłużoną statuetką za zdjęcie, które w oszczędny sposób budują obłędną atmosferę niepewności.
NAJLEPSZA MUZYKA
John Williams (The Book Thief), Steven Price (Grawitacja), William Butler i Owen Pallett (Her), Alexandre Desplat (Philomena), Thomas Newman (Saving Mr. Banks)
Dawid Rydzek: I znów przewiduję sukces "Grawitacji", choć tym razem bez takiego przekonania. Na Złotych Globach zwyciężyło "All Is Lost", które wg Akademii nie zasługiwało nawet na nominację. Film Cuaróna to nietypowy blockbuster i taka też jest kompozycja Price’a – bez perkusji i wielkiego dudnienia, jak gdyby przytłumiona, jednocześnie podkręcająca emocje i uznająca fakt, że w kosmosie nie rozchodzi się dźwięk. Dla mnie soundtrack roku.
Gabriel Karelus: Zasłuchując się w samochodzie w RMF Classic, również mam przeczucie, ze to Steven Price będzie tryumfował. "Grawitacja" to komercyjno-artystyczny sukces na bardzo wielu płaszczyznach. Doskonałe wypełnienie klaustrofobicznego klimatu nadające realizmu nawet grze Sandry Bullock.
Jędrzej Skrzypczyk: Muzyka Price’a jest niesamowita, szczególnie że dźwięki w "Grawitacji" (poza dialogami) praktycznie nie istnieją. Tym większa zasługa samej muzyki, która fantastycznie buduje klimat. Skłaniałbym się także w kierunku "Her", ale to nie jest zbyt wyrazista muzyka. Jest piękna, owszem, ale raczej jako tło, a nie samodzielne dzieło, które równie świetnie zgrywa się z filmem.
Marcin Zwierzchowski: Ja chyba za bardzo się na "Grawitację" zapatrzyłem, bo muzyka nie utkwiła mi w pamięci. Kibicuję "Her", gdzie tworzyła bardzo dobry klimat.
Agnieszka Sudoł: Ponownie swój głos oddaję na "Grawitację". Wszechogarniająca pustka w obrazie Cuaróna jest wręcz przytłaczająca. Gdy jednak myślisz, że w próżni nie ma życia nawet dla widza, muzyka Price’a łapie za serce, nie pozwalając mu przestać pracować.
Marta Płaza: Mój głos leci do "Her", ponieważ jestem niepoprawną fanką hipsterskiej indie muzyki z równie hipsterskich, aczkolwiek uroczych filmów.
Kasia Koczułap: A ja się wyłamię i powiem, że mnie najbardziej zachwyciła muzyka ze "Złodziejki książek", więc jej będę kibicować. Ale jeśli wygra "Grawitacja", to też się nie obrażę. Z kolei tak wychwalana muzyka do "Her" zupełnie nie zapadła mi w pamięć.
Marcin Rączka: Muzyka z "Grawitacji" w kinie miażdżyła i niesamowicie budowała napięcie. I nie mówię tutaj o końcowym fragmencie tuż przed napisami, ale bardziej o mrożących krew w żyłach momentach pustki i przerażenia idealnie pasujących do tego, co działo się na ekranie.
Adam Siennica: Mnie jakoś kompletnie "Grawitacja" pod względem muzycznym nie porwała. Grała tam mało widoczną rolę i nie czułem, aby miała jakiekolwiek znaczenie w budowaniu emocji. Dlatego, podobnie jak Kasia Koczułap, stawiam na Johna Williamsa.
Mateusz Dykier: Tutaj mamy problem. Czy wygra stary wyga, czyli Williams, czy może Price i jego blockbusterowa "Grawitacja"? Osobiście moimi faworytami są: "Her" oraz "Ratując pana Banksa"; urzekła mnie historia adaptacji Mary Poppins i na nią bym głosował.
NAJLEPSZA PIOSENKA
"Alone Yet Not Alone" ("Alone Yet Not Alone"), "Happy" (Minionki rozrabiają), "Let It Go" (Kraina lodu), "The Moon Song" (Ona), "Ordinary Love" (Mandela: Long Walk to Freedom)
Gabriel Karelus: Pharell jest od ostatnich kilku lat na topie (i to iście uniwersalnym), a od zeszłego roku stał się niekwestionowanym królem hitów. Spektrum zjawiska spowodowanego beztroskim "Happy" – poczynając od dwudziestoczterogodzinnego klipu, na indywidualnych teledyskach kręconych przez poszczególne miasta kończąc – deklasuje konkurencję poważnym nokautem. Raczej pewniak.
Jędrzej Skrzypczyk: "Happy" jest świetną piosenką, wpadającą w ucho i poruszającą dolne (górne zresztą też) kończyny w jakimś nieopisanym rytmie, ale nie byłbym sobą, gdybym nie kibicował U2. Bono i spółka nagrali świetny kawałek do filmu, który również jest dla nich niesamowicie ważny (ze względu na ich działalność polityczną), a i po zdobyciu Złotego Globu są faworytem. Jestem za Irlandczykami.
Dawid Rydzek: Karierę robi też "Let It Go" z "Krainy lodu", i akurat w tym utworze upatrywałbym zwycięzcy.
Marcin Zwierzchowski: No to niezły rozrzut, bo ja z kolei stawiam na "The Moon Song". Po trosze też dlatego, że w ubiegłym roku kibicowałem Scarlett Johanson i nie wygrała, choć była zdecydowanie najlepsza.
Agnieszka Sudoł: Mimo iż wszyscy są teraz "Happy" dzięki Williamsowi (ja również), to jednak będę optowała za "Let It Go". Głos Idiny Menzel mnie urzekł, co jest wystarczającym powodem, żeby jej kibicować.
Marta Płaza: Gorąco kibicuję "The Moon Song", ponieważ głos Scarlett Johansson to moje guilty pleasure od wielu lat, więc nie obraziłabym się, gdyby była ona również moim systemem operacyjnym.
Kasia Koczułap: Obstawiam, że wygra "Let It Go", i bardzo mnie to ucieszy. Razem z resztą świata jestem zakochana w tej piosence.
Marcin Rączka: Ja z kolei stawiam na U2 i "Ordinary Love". Jednocześnie delikatnie ubolewam nad tym, że wśród nominowanych nie ma "Atlas" autorstwa Coldplay.
Adam Siennica: Bardzo kibicuję "Let It Go" z "Krainy lodu", ale przeczuwam niespodziankę w postaci U2.
Mateusz Dykier: Patrząc na dotychczasowych zwycięzców - niespodzianki nie będzie. Chociaż U2 na Gali Oscarowej byłoby niezłą ciekawostką, to wygra "Let It Go". Piosenka Disneya dominuje w Internecie, więc najpewniej to ona wygra.
NAJLEPSZE EFEKTY SPECJALNE
Grawitacja, Hobbit: Pustkowie Smauga, Iron Man 3, Jeździec znikąd, W ciemność. Star Trek
Dawid Rydzek: Niby można wahać się między "Hobbitem" i "Grawitacją", ale wystarczy spojrzeć na pierwszy lepszy materiał zza kulis filmu Cuaróna, by podjąć decyzję. To jest absolutnie niewiarygodne, jak kręcono sceny w kosmosie i jak realistycznie one ostatecznie wyglądały. To drugie "wow" w tym filmie (obok roboty operatorskiej).
Gabriel Karelus: Straszliwa monotematyczność, ale tutaj nie ma wiele do gadania. Może gdyby nie było filmu Alfonso, to byłoby większe pole do zastanawiania i wahań. "Grawitacja".
Jędrzej Skrzypczyk: "Grawitacja". Jak wspomniał Dawid, wystarczy zerknąć na materiały z planu, by przekonać się, jak niesamowitą robotę wykonali spece od efektów oraz jak wiele wymagano przy tym od aktorów. A przecież zazwyczaj wystarczy się dziwić albo uciekać przed zieloną ścianą.
Marcin Zwierzchowski: Żeby nie powtarzać za wami werdyktu, który wydaje się oczywisty, podejdę do tej kategorii z innej strony: co tu, do cholery, robi "Jeździec znikąd"? I gdzie jest "Człowiek ze stali"? Bojkotuję tę kategorię.
Agnieszka Sudoł: Z całą moją miłością do "Hobbita" stawiam w tym zestawieniu jednak na "Grawitację". Z jednego, prostego powodu: "Grawitacja" = efekty specjalne.
Marta Płaza: "Grawitacja", dzięki której miałam darmową podróż w kosmos, a moje 250 tysięcy dolarów zostało w kieszeni.
Kasia Koczułap: Oczywiście, że "Grawitacja"! Ten film wyznaczył nowy poziom, nową klasę, jeśli chodzi o efekty specjalne. Przez lata inne obrazy będą starały się mu dorównać i nie dadzą rady tego zrobić.
Marcin Rączka: Tutaj nie ma zbytnio o czym pisać. "Grawitacja", długo, długo nic, a cała reszta na samym końcu. Słusznie wyżej Marcin zauważa: co w tym zacnym gronie robi "Jeździec znikąd"!?
Oskar Rogalski: Wygra "Grawitacja", nie ma innego wyjścia. Muszę jednak polemizować z Panami Marcinami. "Jeździec znikąd" to film wizualnie nienaganny. To tak, jakbyście negowali Oskara za efekty specjalne dla "Forresta Gumpa". Czasami o ich sile i perfekcji świadczy to, że nie są widoczne. Obraz Verbinskiego zasługuje na wyróżnienie w tej kategorii zdecydowanie bardziej niż "Człowiek ze stali" czy "Pacific Rim", które na siłę wypluwały CGI z ekranu.
Adam Siennica: "Grawitacja" to pewniak, ale podobnie jak Oskar stanę w obronię "Jeźdźca znikąd", bo pod względem technicznym ten film był dopracowany w najmniejszym detalu. Brak mi tu "Człowieka ze stali".
Mateusz Dykier: Brak "Człowieka ze stali" to kpina, podobnie jak "Wyścigu" w innych kategoriach. Pewnie wygra "Grawitacja", ale jeśli ma z kimś stoczyć walkę, to pewnie z "Iron Man 3". Cała reszta, nawet z "Hobbitem" na czele, raczej większych szans nie ma.
Sebastian Smoliński: "Grawitacja" - organicznie łączy efekty cyfrowe z twarzami aktorów. Jedyny film w stawce, w którym za efektami wizualnymi stoi - nie bójmy się tego - jakaś filozofia określająca, co one powinny w filmie znaczyć.
NAJLEPSZY SCENARIUSZ ADAPTOWANY
Richard Linklater, Julie Delpy, Ethan Hawke (Przed północą), Billy Ray (Kapitan Phillips), Steve Coogan i Jeff Pope (Tajemnica Filomeny), John Ridley (Zniewolony. 12 Years a Slave), Terence Winter (Wilk z Wall Street)
Dawid Rydzek: Trochę śmiesznie tu widzieć "Przed północą", bo to przecież żadna adaptacja, a po prostu sequel, ale takie są reguły Akademii. Kibicuję właśnie teamowi Linklatera (absolutnie mistrzowska finałowa kłótnia bohaterów!), choć zwycięstwo każdego będzie tu absolutnie zasłużone.
Jędrzej Skrzypczyk: O tak, obecność "Przed północą" jest co najmniej dziwna. I fajnie byłoby zobaczyć to urocze trio odbierające nagrodę, ale jednak moje serce jest za Winterem i jego brawurowym "Wilkiem z Wall Street".
Marcin Zwierzchowski: "Wilk z Wall Street". Świetnie opowiedziana historia, kawał życia niezwykłego człowieka skrócony do ekranowych trzech godzin. Majstersztyk.
Marta Płaza: Dla mnie zwycięzca może być tylko jeden: "Przed północą". Jeszcze nigdy żaden przegadany film nie był tak emocjonujący.
Agnieszka Sudoł: "Przed północą" – za idealne zakończenie trylogii zrodzone w trzech wspaniałych umysłach.
Kasia Koczułap: Dla mnie zdecydowanie wygrać powinna znakomita "Tajemnica Filomeny". Bardzo ucieszę się też, jeśli Akademia wyróżni "Przed północą". Obawiam się jednak, że może wygrać "Wilk z Wall Street", zupełnie niezasłużenie.
Marcin Rączka: Ale dlaczego niezasłużenie!? "Wilk z Wall Street" to kawał świetnego scenariusza. Obszerna, trzygodzinna historia "od zera do milionera" podana momentami w mocno przerysowany i karykaturalny sposób, ale właśnie dzięki temu pozostanie w mojej pamięci na długo.
Oskar Rogalski: Podtrzymuję moją zaledwie umiarkowanie pozytywną opinię o "Wilku z Wall Street" jako całości, ale oprócz DiCaprio to właśnie ten pozbawiony jakichkolwiek hamulców scenariusz jest głównym źródłem sukcesu filmu Scorsese. Byłby to bardziej Oscar za odwagę niż za kunszt, ale jest to bardzo prawdopodobne, jeśli spojrzymy na konkurencję, która nie zwala z nóg.
Adam Siennica: To ja się wyłamię i stawiam na "Kapitana Phillipsa". Jedna z większych zalet tego filmu.
Mateusz Dykier: Chciałbym, żeby wygrał "Wilk z Wall Street", bo ma doskonały scenariusz, a pomimo dłużyzn w drugim akcie - jest niemal bezbłędny. Wygra pewnie jednak "Zniewolony", bo historia o niewolnictwie zawsze się sprzeda, szczególnie w Stanach.
Sebastian Smoliński: Opasły "Wilk z Wall Street" Wintera jest imponujący, ale trzymam kciuki za "Przed północą" - scenariusz "adaptowany" chyba tylko do wieku aktorów... Piękny przykład rozkręcenia opowieści z niczego.
NAJLEPSZY SCENARIUSZ ORYGINALNY
Eric Warren Singer, David O. Russell (American Hustle), Woody Allen (Blue Jasmine), Craig Borten i Melisa Wallack (Witaj w klubie), Spike Jonze (Ona), Bob Nelson (Nebraska)
Dawid Rydzek: Moim typem jest "Ona". Prosty, wręcz banalny pomysł, ale daje do myślenia jak mało co. Oczywiście to, że na jego podstawie Spike Jonze zrobił świetny film, też nie przeszkadza.
Jędrzej Skrzypczyk: "Ona". Spike Jonze jest moim mistrzem.
Gabriel Karelus: Przez to, że w innych kategoriach Jonze ma raczej nikłe szanse, a od mojego serca ma już kilka wyróżnień – za "Być jak John Malkovich", za "... dzikie stwory" i za produkcję "Jackassów", więc niechże choćby w tej kategorii go nagrodzą.
Marcin Zwierzchowski: Jonze. Jonze. Jonze. Już nie będę się rozwodził nad kpiną, jaką jest nominacja za chaotyczny i wtórny "American Hustle", niech po prostu dadzą statuetkę Jonze'owi. Świetna historia fantastyczno-naukowa, doskonale prowadzona, zaskakująca, świeża, a przecież oparta na banalnym punkcie wyjścia. Doskonałe.
Agnieszka Sudoł: Scenariusz oryginalny? Tylko Jonze. Właśnie za oryginalność, niebanalność i za sam fakt bycia Spikiem Jonze.
Marta Płaza: ...and the Oscar goes to: Spike Jonze. Za mistrzostwo w prostocie i cudownie świeżą oraz angażującą widza ckliwość.
Oskar Rogalski: Miałem się nie dopisywać, bo po co się powtarzać tyle razy – wygra Jonze rzecz jasna – ale znów muszę zwrócić się do Marcina. Scenariusz "American Hustle" wtórny? Proszę Cię. Para naciągaczy pomaga amerykańskiej agencji federalnej łapać skorumpowanych polityków w erze post-Watergate z pomocą fałszywego arabskiego szejka. Faktycznie, było już tyle razy ;)
Adam Siennica: Sama nominacja dla scenariusza "American Hustle" to pomyłka, bo pod tym względem jest co najmniej przeciętnie. Dlatego Spike Jonze jest tutaj moim faworytem, bo to, co zrobił w "Ona", zasługuje na najwyższe uznanie.
Mateusz Dykier: "Ona" urzekła mnie prostotą, klimatem i uniwersalnymi prawdami przekazanymi w tak wspaniały sposób. Ale nie zdziwiłbym się, gdyby wygrał "American Hustle", bo Russel to nowy ulubieniec Akademii, choć jego najnowszy film jest taki sobie scenariuszowo. Szansę ma też "Witaj w klubie" – homoseksualizm oparty na faktach też się sprzedaje. Sercem jednak jestem za Jonze'em.
Kasia Koczułap: Jeśli mówimy o oryginalności, to tylko "Her". Jedyna konkurencja to właśnie "Witaj w klubie", które ma scenariusz pisany pod Oscary. Ale to za "Her" trzymam kciuki.
Sebastian Smoliński: "Nebraska" jest w ogóle jednym z moich faworytów, a scenariusz wydaje się napisany z dużą czułością i wyczuciem realiów Midwestu. Świetnie skonstruowana historia, zostawiająca dużo miejsca aktorom.
NAJLEPSZY REŻYSER
David O. Russell (American Hustle), Alfonso Cuarón (Grawitacja), Alexander Payne (Nebraska), Steve McQueen (12 Years a Slave), Martin Scorsese (Wilk z Wall Street)
Dawid Rydzek: Cuarón. Nie może tej statuetki mieć nikt inny. "Grawitacja" to film tak przesiąknięty autorską wizją reżysera, że nie można go nie docenić. Oczywiście O. Russel znów świetnie poprowadził aktorów, Scorsese zrobił najlepszy film od lat, McQueen bezbłędnie wyciska łzy, a Payne zaskoczył zupełnie swoim czarno-białym dramatem, ale… po prostu nie sposób wyobrazić sobie, by "Grawitacja" powstała (i wyglądała w sposób taki, w jaki wygląda), gdyby nie Alfonso Cuarón.
Gabriel Karelus: Gdyby Scorsese nie dostał statuetki za "Infiltrację", to Akademia honorowałaby go na pewno teraz. Tutaj rozgrywka będzie toczyć się raczej między Russellem, Cuarónem i McQueenem, a każdy dał nam dowód, że zasłużył. Ciekawy pojedynek się szykuje, bo nawet Akademia potrafi czasem zaskoczyć. Stawiam jednak na McQueena, bo zaliczył mocny debiut z "Głodem", głośne ugruntowanie pozycji "Wstydem", a teraz funduje międzykontynentalny wyciskacz łez. Świeża krew i spory potencjał. Obawiam się, że w całym "grawitacyjnym" szale to film Cuaróna może dostać większość tych ciut mniej istotnych statuetek, a ta kategoria przypadnie Steve’owi.
Marcin Zwierzchowski: Cuarón ma minusa za aktorów. Clooney po prostu był Clooneyem, więc roboty przy nim reżyser nie miał. Bullock natomiast - drętwa i nieciekawa, nominację dostała za nazwisko. No i napięcie mi siedziało w tym filmie, za dużo "niesamowitych ucieczek". Stawiam na McQueena, który bardzo dobrze prowadził zarówno aktorów, jak i fabułę, a także na Scorsesego, który w "Wilku…" naprawdę się popisał. Mam nadzieję, że nie dadzą Oscara Russellowi – drugą część filmu po prostu skopał.
Agnieszka Sudoł: Martin Scorsese przy "Wilku…" miał sporo roboty. Po raz n-ty poradził sobie z tym zadaniem rewelacyjnie. Może nie zostawił konkurencji daleko w tyle, lecz zdecydowanie to on w moim uznaniu pierwszy powinien przekroczyć linię mety w wyścigu po reżyserskiego Oscara.
Marta Płaza: Nie pozwoliłam McQueenowi wycisnąć ze mnie łez, a Cuarónowi wmówić mi, że "Grawitacja" to coś więcej niż efekty. Russel miał już lepsze momenty w swojej karierze, a Payne bardziej chwycił mnie za serce podczas wizyty na gorących Hawajach. Martin stworzył za to trzy godziny rubasznej rozrywki, która mimo wszystko coś sensownego przed nami odkrywa. Można aż poczuć tęsknotę za dawnymi chłopcami z ferajny kina.
Marcin Rączka: Zacne grono. Na ostatniej prostej widzę dwa nazwiska: Cuarón i Scorsese. Ogrom pracy Meksykanina i fakt, że wprowadził do kina coś zupełnie nowego, stawia go w roli faworyta, więc mam nadzieję, że zasłużenie odbierze statuetkę.
Adam Siennica: To, co zrobił Alfonso Cuarón w "Grawitacji", jest poza wszelką konkurencją.
Mateusz Dykier: Nie mylmy świetnych efektów w "Grawitacji" z filmem, którym poza technikaliami jest raczej pustą wydmuszką. Bullock irytuje, a Clooney jest Clooneyem. Moimi faworytami są Scorcese i McQueen. Ja się pytam jednak: gdzie jest Howard?! Jego "Wyścig" był wspaniały!
Kasia Koczułap: Mateuszu, dokładnie! Ja też jestem w gronie tych oburzonych za brak nominacji dla Howarda za "Wyścig". Nie miałby szans wygrać, ale nominacja byłaby zasłużona. Moim zdaniem wygra Cuarón i nie będzie to zła decyzja, ale mimo tego moje serce ukradł McQueen "Zniewolonym". Dla mnie reżyseria to najlepsza część tego filmu. Genialna.
Jędrzej Skrzypczyk: Także przeczuwam pojedynek między Cuarónem a McQueenem. Jeden z nich jest wizjonerem, drugi zaś - nieskrępowanym artystą, który potrafi wycisnąć z aktorów dosłownie wszystko. Podobnie jak McQueen działa Russel, tym razem jednak film mu się nie udał. Nie można oczywiście lekceważyć Scorsese, ale wydaje mi się, że "Wilk…" nie jest zbyt oscarowym filmem.
Sebastian Smoliński: Zwykle mi to w kinie aż tak nie imponuje, ale dyscyplina Alfonso Cuaróna rozkłada po seansie "Grawitacji" na łaptki. Krótki, prosty film: monumentalna wizja przekuta w samotność Sandry Bullock przed kamerą.
W czwartek dalszy ciąg redakcyjnych spekulacji - tym razem dotyczących kategorii aktorskich.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat