To ja tu rządzę – wywiad z Kimberly Hebert Gregory i Georgią King z serialu HBO Wicedyrektorzy
O przygotowaniu do swych ról, własnych szkolnych doświadczeniach i pracy z Dannym McBridem opowiadają Kimberly Hebert Gregory i Georgią King, grające w nowym serialu HBO Wicedyretorzy.
O przygotowaniu do swych ról, własnych szkolnych doświadczeniach i pracy z Dannym McBridem opowiadają Kimberly Hebert Gregory i Georgią King, grające w nowym serialu HBO Wicedyretorzy.
KAMIL ŚMIAŁKOWSKI: Dużo się ostatnio mówi o rasach w kinie i telewizji. Na ile w waszej opowieści ważny jest kolor skóry?
GEORGIA KING: Jakoś czuję, że to pytanie nie do mnie.
KIMBERLY HEBERT GREGORY: Nasz serial to opowieść, w której biali i czarni występują obok siebie. Jest mnóstwo seriali z założenia dla białej albo dla czarnej publiczności. Mamy przecież wielką historię rozdzielania płci. Dziś zaczyna się to zmieniać, mieszać, wyrównywać, ale wciąż jest to problem. Widać to chociażby w dyskusjach wokół Oscarów. Ja jako czarna kobieta mam problemy jako czarny w konfrontacji z białymi i jako kobieta w konfrontacji z mężczyznami. Tym fajniejsza jest rola, którą dostałam w tym serialu. To ja tu rządzę, a kolor skóry w naszej fabule tak naprawdę nie ma znaczenia.
KŚ: A co ty sądzisz o swojej postaci?
GK: To nowa nauczycielka, która nie zna jeszcze zasad i musi radzić sobie w nowej sytuacji. Nie ma łatwo, ale jest cierpliwa i powoli uczy się swojego miejsca. Mimo że jest zagubiona, mimo że idealizuje szkolnictwo jako takie – jakoś sobie radzi.
KŚ: Macie jakieś szkolne doświadczenia, które wykorzystałyście przy kręceniu filmu?
KHG: Nigdy nie byłam dyrektorką szkoły...
GK: Ja mam jeszcze mniejsze, bo gram tu Amerykankę, a przecież nie jestem stąd. Musiałam przed zdjęciami zorientować się, jak w ogóle działa ten system nauki. Poszłam więc do szkoły w Los Angeles i oglądałam trochę lekcji angielskiego. To zupełnie inny świat i musiałam opanować całkowite podstawy. Zadawałam pytania tak - zdawałoby się - oczywiste, jak „Kto to pierwszoroczniak?”. Z czasem robiłam sobie listę pytań. Wszystko, żeby zrozumieć, jak to robią Amerykanie.
KHG: To ciekawe, co mówisz. Nigdy się nie zastanawiałam nad tym, że gdzieś może być inaczej. Ale jak już się przyznajemy, to powiem – pracowałam w szkole jako pracownik społeczny. Dzięki temu wiem co nieco, jak to jest administrować sprzętem. Byłam kimś trochę takim jak Gamby w naszym serialu. Czasem rozmawiałam z dziećmi, gdy miały jakieś problemy. To było moje doświadczenie najbardziej zbliżone do tego, co robimy w serialu. Do władzy, jaką mam w tej fabule.
KŚ: A jak wspominacie czasy szkolne? Byli jacyś nauczyciele, którzy was inspirowali?
GK: Chodziłam do prywatnej szkoły w Devon, oczywiście w Wielkiej Brytanii. Dorastałam na wsi, więc do szkoły dojeżdżałam pociągiem, autobusem i jeszcze musiałam podejść kawałek. Zanim tam trafiłam, to była szkoła tylko dla chłopców, aż w moim roczniku nagle pojawiło się siedem dziewczynek. Nie, nie było to zabawne. Chciałabym, ale większość wspomnień to raczej różnego rodzaju kłopoty i wpadki organizacyjne. Pamiętam sporo bólu – tłukłyśmy się tam i w ogóle było sporo okazji do różnych urazów. Moim ulubionym nauczycielem był oczywiście nauczyciel angielskiego. Do dziś go uwielbiam.
KHG: Ja chodziłam do publicznej szkoły w Houston w stanie Teksas, gdzie się urodziłam i wychowałam. Moim ulubionym nauczycielem była pani Laviria Johnson - była fantastyczna, potrafiła zarazić nas pasją do nauki. Pamiętam, że jako dziecko miałam głęboki, niski głos. Kiedyś powiedziała: „Myślę, że ten głos kiedyś będzie na ciebie pracował w przyszłości”. Prowadziła szkolny teatr i tam właśnie zaczęłam przygodę z aktorstwem. W swej pierwszej sztuce zagrałam Rosę Parks. Miałam siedem lat.
GK: W sumie to prosta rola. Dużo siedzenia.
KGH: Chyba właśnie wtedy zrozumiałam, że potrafię sprawić swym głosem, że ludzie słuchają. Że potrafię zdobyć uwagę, że skupiają się na moim głosie. I tak to się zaczęło. Potem już całą szkolną drogę szłam w kierunku aktorstwa. Nie byłam dobrą uczennicą, sporo czasu spędziłam w poczekalni przed gabinetem dyrektora, ale jednak coś ze mnie wyrosło.
KŚ: Jesteśmy już po pierwszych odcinkach. Jak ludzie reagują na wasze role i wasz serial?
KGH: Świetnie. Wielu moich znajomych zobaczyło początek i powiedziało, że nie do końca rozumieją ten klimat, ale uwielbiają nasz serial. Mówią mi, że nie oglądają go z uwagi na mnie, ale dlatego, że jest świetny. Podoba mi się, jak ten serial ich zaskakuje, bo po każdym odcinku rozmawiamy o tym, co obejrzeli. Jak wyobrażali sobie rozwój akcji i jak bardzo to, co zobaczyli, ich zaskoczyło.
GK: Mam podobnie. Może mamy podobnych znajomych, ale moim też się podoba. I czekają na więcej.
KŚ: A co możecie powiedzieć o głównych bohaterach tej opowieści? Danny McBride i Walton Goggins – na ile są podobni do ról, które odtwarzają?
GK: Są całkiem inni.
KGH: Danny jest mądry. Jest zbyt mądry, by być takim dupkiem, ale lubi ich grać i świetnie mu to wychodzi. Do tego jest bardzo dobrym scenarzystą i reżyserem – takim, który dba o aktorów i chętnie im ustępuje, oddaje najlepsze pomysły.
KŚ: Co jest najtrudniejsze w robieniu dobrej komedii?
GK: Sprawić, by była wiarygodna. Najzabawniejszy w takich historiach jest ich realizm - im bliżej jesteśmy codzienności, tym jest zabawniej. I to właśnie staramy się tu osiągnąć.
Źródło: zdjęcie główne: HBO
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat