„Wikingowie” czy „Gra o tron” – który serial jest lepszy?
Dwa popularne seriale: wielka produkcja fantasy, która zmieniła opinię o tym telewizyjnym gatunku, i historyczna opowieść świetnie oddająca realia sprzed wieków. Paradoksalnie "Gra o tron" i "Wikingowie" często stawiane są obok siebie, czy wręcz naprzeciwko. Który z nich jest lepszym widowiskiem? A może takie pytanie po prostu nie ma sensu?
Dwa popularne seriale: wielka produkcja fantasy, która zmieniła opinię o tym telewizyjnym gatunku, i historyczna opowieść świetnie oddająca realia sprzed wieków. Paradoksalnie "Gra o tron" i "Wikingowie" często stawiane są obok siebie, czy wręcz naprzeciwko. Który z nich jest lepszym widowiskiem? A może takie pytanie po prostu nie ma sensu?
Pomysłodawcą i autorem scenariusza „Vikings” jest Michael Hirst, twórca m.in. wyróżnionego nagrodą Akademii Filmowej obrazu „Elizabeth”, a także nominowanej do Emmy i Złotego Globu „The Tudors”. Serial "Vikings" znajdziecie na kanale HISTORY. Nowy sezon wystartuje już w najbliższą niedzielę, 30 sierpnia, o 22:00.
"Game of Thrones" to produkcja stacji HBO, za którą opowiadają David Benioff ("X-Men Origins: Wolverine") i D.B. Weiss. Jest to jeden z najpopularniejszych współcześnie emitowanych seriali. Z 6. sezonem powróci wiosną 2016 roku.
[video-browser playlist="638259" suggest=""]
Usiedliśmy, by w rozmowie skonfrontować zalety i wady tych dwóch seriali. Tak, między nami, naczelnymi tego serwisu. I okazało się szybko, że właściwie nie mamy o co się kłócić. Na szczęście rozmowa to nie tylko spieranie się za wszelką cenę.
KAMIL ŚMIAŁKOWSKI: Uwielbiamy konfrontacje. Myślę, że stąd wzięła się idea porównywania tych dwóch produkcji, choć przecież należą do innych gatunków i tworzone są zupełnie inaczej. Myślę, że w opozycji stawiają je głównie fani tych dwóch odmiennych podejść do opowiadania, czyli fani fantasy i fani realistycznych opowieści historycznych. Reszta cieszy się jakością obu seriali i obu kibicuje - a jest się czym cieszyć.
ADAM SIENNICA: A tak naprawdę nie ma czego tutaj porównywać. Te seriale nie są dla siebie konkurencją, bo pod wieloma względami proponują odmienną rozrywkę na równie wysokim poziomie. "Wikingowie" i "Gra o tron" mają swoje zalety, którym przyciągają fanów serialowej rozrywki. "Wikingowie" mają tę przewagę, że oferują więcej fajnie zrealizowanej akcji, której wielu widzom "Gry o tron" brakuje.
KŚ: Acz z drugiej strony jestem dziwnie pewny, że gdyby nie sukces "Gry o tron", to nie doszłoby do realizacji "Wikingów", a już na pewno nie z takim rozmachem. Gdy byłem 2 lata temu na planie (swoją drogą ciekawe, że oba te seriale mają swoje hale zdjęciowe w Irlandii) "Wikingów", widziałem te wielkie magazyny pełne rekwizytów, setki strojów, stworzoną na potrzeby serialu sporą wioskę (czy w zasadzie dwie - jedną w hali, drugą na zewnątrz). To popularność "Gry o tron" przekonała ludzi z pieniędzmi do zaufania w pomysł Michaela Hirsta. I jak widać - wszyscy świetnie na tym wyszliśmy.
AS: To też początkowo było problemem "Wikingów", bo wielu widzów oglądało ich przez pryzmat "Gry o tron", szukało podobieństw i krytykowało braki. O ile na początku "Wikingowie" pod względem budowy opowieści budzili skojarzenia z "Grą o tron", to z czasem serial rozwinął się w coś unikalnego, co można postawić na jednej półce z produkcją HBO. Na ekranie nie widać tego, że obie produkcje dzielą dziesiątki milionów dolarów w budżecie, a nawet "Wikingowie" mają więcej atutów w sferze wizualnej.
KŚ: Bo paradoksalnie większe trzymanie się faktów i realiów tu naprawdę się opłaciło. Na każdego chwalącego smoki w "Grze o tron" przypada ktoś inny, komu się nie podobają - bo inaczej je sobie wyobrażał, bo efekty takie sobie. Tymczasem w "Wikingach" mamy twarde realia. Owszem, istnieje cała sfera mitologiczna, to, w co wierzą bohaterowie, ale tu - w przeciwieństwie do "Gry o tron" - nie mamy żadnej porządnej interakcji. I znowu dla jednych to będzie zaletą "Wikingów", dla innych wadą - bo chętnie zobaczyliby jakiegoś Odyna w akcji. Te seriale po prostu dobrze się uzupełniają.
AS: To uzupełnianie się czuć szczególnie w scenach bitew. W "Grze o tron" mieliśmy ich niewiele, a jak już były, nie spotykały się z aż tak bardzo pochlebnymi opiniami, bo to HBO, więc widzowie oczekują czegoś na poziomie hollywoodzkiego blockbustera. U "Wikingów" jest inaczej, bo twórcy opierają się także na twardych realiach w sposobie realizacji i przedstawienia starć. Nie ma tutaj CGI, tylko mocna walka dużej liczby statystów. To się bardziej podoba niż sztuczne starcia z produkcji HBO.
KŚ: Hirst również w warstwie fabularnej może sobie, wbrew pozorom, na znacznie więcej pozwolić. Ekranizowanie prozy Martina zostawia znacznie mniej wolności twórczej i mniej miejsca na poszczególne postacie - natłok osób, miejsc, wątków powoduje, że nie mamy czasu na nikim się porządnie skupić. Tymczasem tak naprawdę niewiele wiemy o Ragnarze i jego czasach, więc Hirst może sobie snuć własne wizje pomiędzy kilkoma bardzo charakterystycznymi punktami w rozwoju postaci, które są udokumentowane. Tak gadamy, gadamy i wynika, że nieomal we wszystkim "Wikingowie" są lepsi...
AS: Ta swoboda Hirtsa daje wiele "Wikingom", ale jakichś ogólnych ram nadal musi się trzymać. Nie są tak sztywne jak w przypadku "Gry o tron", ale pełnej swobody nie ma, wykorzystując w serialu jakieś prawdziwe wydarzenia i starając się przedstawiać realia tak realnie, jak to tylko się da. I rzeczywiście, może to wyglądać tak, jakby "Wikingowie" wychodzili na prowadzenie w tym starciu. To w czym "Gra o tron" jest lepsza? Chyba pomimo sympatii do świetnych postaci Ragnara czy Lagerthy "Gra o tron" może się poszczycić większą różnorodnością wyrazistych bohaterów. W tej kwestii na pewno ma przewagę nad "Wikingami".
KŚ: No tak, bo postacie i lokacje z "Wikingów" to jakby jeden z wątków "Gry o tron". Jeśli ktoś ma ochotę na więcej i różnorodniej, to z pewnością wybierze "Grę o tron". Tyle że podobnie jak w książkach Martina, tak i w serialu dochodzimy (a dla wielu odbiorców już przekroczyliśmy) sensowną granicę percepcji. Tego jest po prostu za dużo na raz, by dało się wszystko ogarnąć i równocześnie poświęcić każdemu dość uwagi. Chcemy więcej Tyriona, więcej Daenerys, więcej Ari, a dla każdego jest raptem po kilka minut, i to nie w każdym odcinku. "Wikingowie" z drugiej strony (jak na serial kanału HISTORY przystało) stawia mocno na wiarygodność i autentyczne realia, co momentami (z rzadka, ale zawsze) dominuje nad akcją. Ale w końcu czego, jak nie dobrze zademonstrowanych i wyjaśnionych historycznych realiów, spodziewać się, włączając kanał o takiej nazwie...
AS: I właśnie dlatego w każdym porównaniu "Wikingowie" siłą rzeczy będą wyglądać lepiej. "Gra o tron" wraz z rozwojem traci wiele swoich atutów, jak choćby uśmiercane postacie, na których widzom zależy, a nowych nie mamy tak naprawdę kiedy polubić. W "Wikingach" każdy ma pole do rozwoju i nie jest szybko, czasem wręcz niepotrzebnie zabijany. Hirst tworzy swój serial subtelniej, nie opiera się na kontrowersjach - jedni mogą powiedzieć, że to ograniczenia stacji HISTORY, inni, że to po prostu kwestia smaku. Może i przez to nie jest tak głośno o "Wikingach", bo "Gra o tron" przejmuje wszystkie nagłówki kolejnym gwałtem czy kolejną śmiercią, ale dzięki temu jakościowo wygrywają pod każdym względem.
KŚ: Jak się ostatnio mogliśmy przekonać, "Wikingowie" mają też chyba większy wpływ na rzeczywistość. Podczas niedawnej wizyty Clive'a Standena w Polsce na spotkaniu w kinie było sporo brodatych wikingów, którzy bardziej przypominali Rolla niż ten ekranowy. Nie wiem, czy moda na brody i takie stylizacje pojawiła się faktycznie za sprawą serialu, ale ta zbieżność jest zastanawiająca. Owszem, na fantastycznych imprezach znacznie częściej można spotkać cosplayowców przebranych za postacie z "Gry o tron", ale na ulicach zdecydowanie wygrywają wikingowie.
AS: W sumie coś w tym może być. Polskie media branżowe nazywają tę modę "miejskim drwalem", ale tak naprawdę lepiej brzmi "miejski wiking". Dziwnym zbiegiem okoliczności jej pojawienie się pokrywa się z sukcesem 2. sezonu "Wikingów", którego poziom pozostawił "Grę o tron" trochę z tyłu, zwłaszcza w kwestii budowania atmosfery scenami, w których ważny jest tylko obraz i muzyka. Chodzi mi głównie o "krwawego orła", który w konwencji "Gry o tron" trwałby pewnie z pół godziny, pokazałby wszystko dosłownie zamiast symbolicznie i miałby więcej dialogu niż 3 odcinki "Wikingów" razem wzięte.
KŚ: Podsumowując - "Wikingowie" to nie tyle konkurencja "Gry o tron", co ciekawa i konsekwentna rozbudowa jednego z chwytliwych elementów serialu HBO. Z pewnością nie ostatnia. To serial skromniejszy i bogatszy zarazem. Jestem przekonany, że większość widzów ekranizacji Martina dobrze się odnajdzie w świecie Ragnara. To nie tylko bitwy i miecze, ale także (w ogóle o nich nie wspomnieliśmy) ciekawe, bardzo mocne i dominujące postacie kobiece. Aż chyba powinniśmy zrobić taki artykuł analizę - porównanie Daenerys i Lagerthy. Ciekawe, do jakich wniosków byśmy doszli...
AS: Dlatego wracamy do punktu wyjścia - tak naprawdę "Wikingów" i "Grę o tron" z czystym sumieniem można postawić na tej samej półce. Oba seriale są na swój sposób wyjątkowe i oferują rozrywkę na wysokim poziomie. Cieszmy się i oglądajmy oba.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat