
Najnowsza recenzja redakcji
Już pierwsza scena odcinka jest obietnicą tego, co nas czeka w szóstej odsłonie Banshee. Gdy pokazano łysego mężczyznę w garniturze z brytyjskim akcentem, pierwsze skojarzenie, jakie mogło się nasunąć – to Jason Statham. Wydaje się, że w pewnym stopniu postać siepacza mafii jest stylizowana na bohaterów granych przez gwiazdy kina akcji. Pierwsze minuty to tak naprawdę brutalny pokaz umiejętności nowego przeciwnika. Wszystko po to, by zakończyć całość pojedynkiem na szosie, który tradycyjnie zostaje zrealizowany efektownie, pomysłowo i brutalnie. Scena z urwaniem głowy może i jest odrobinę naciągana, ale w danej sekwencji sprawdza się wyśmienicie.
Bardzo cieszy poruszona w interesujący sposób tematyka ludzi takich jak Hood i czarnego charakteru. Poprzez tę rozmowę scenarzyści sensownie przedstawiają motywy stojące za bohaterami kina akcji, którzy zawsze wydają się po prostu niezniszczalnymi, wojowniczymi i niesłychanie twardymi figurami. To zaś dodaje wyrazistości całej otoczce twardziela, jakim jest Hood, a jego postać zyskuje dodatkową warstwę. Wspomniany zabieg pozwala jednocześnie zastanowić się nad samym faktem, czy taki człowiek ma w ogóle szansę na normalne życie.
Carrie po wyjściu z więzienia stara się z całych sił złapać kontakt z dzieciakami. Nie pomaga jej mąż, który zapija się w trupa i sam nie wie, co ma robić. Dylemat ten jest szczególnie widoczny w scenie z dziećmi, gdy córka musi mu pomóc dojść do łóżka. Ten moment może być dla niego przełomowy i prawdopodobnie wpłynie na zmianę postępowania postaci; jest także ważny dla jego nastoletniej córki. Widok pijanego ojca ma na nią gigantyczny wpływ, gdyż dziewczyna w końcu musi dojrzeć i zacząć działać. Dociera do niej bowiem świadomość, że jej rodzice nic sami nie zrobią. To raczej najbardziej oczywisty wpływ jej pierwszego kroku w stronę matki. Cały wątek został poprowadzony dość poprawnie, z odpowiednią dawką emocji i bez nasycania banałem.
[video-browser playlist="635515" suggest=""]
Szósty odcinek to także finał wątku młodego Hooda. Od początku wydaje się, że twórcy prowadzą go po prostej linii do szczęśliwego, lekko banalnego zakończenia. Tak byłoby, gdybyśmy oglądali każdy inny serial niż Banshee - tutaj scenarzyści wiedzą, kiedy zaskoczyć i jak to zrobić, aby po odcinku widzowie długo zbierali szczęki z podłogi. Chodzi o końcowe sceny łóżkowych igraszek szeryfa z koleżanką oraz Rebeki z młodym Hoodem, które pokazują nam, jak w tym serialu nagość jest wykorzystywana do rozwoju bohaterów i fabuły. Nie jest to zapychacz, lecz kluczowe momenty mówiące nam wiele o Lucasie i Rebece. Z jednej strony mamy czułość Hooda w stosunku do policjantki, z drugiej - emocjonalną próżnię Rebeki, której myśli zaprząta coś całkiem innego. W momentach zbliżeń z młodym Hoodem bohaterka budzi bardzo dziwne skojarzenia z Proctorem. Być może inspirowała się obcesowym traktowaniem płci przeciwnej przez wuja. Niby zwyczajne sceny, ale gdy przychodzi do nieprawdopodobnego zaskoczenia, pozostaje jedynie bić brawo twórcom, jak wszystko przemyślanie dopracowali. Sceny te są zrealizowane wyśmienicie, a gdy młody Hood kończy swój żywot w męczarniach, my dostajemy emocje i prawdopodobnie największą niespodziankę drugiego sezonu. Jednocześnie odcinek ten często porusza kwestię relacji Proctora z Rebeką. Te dwuznaczne stwierdzenia i spojrzenia wciąż kierują podejrzenia w stronę kazirodztwa, lecz nigdy wcześniej twórcy nie byli tak blisko dojścia do celu.
Do tego wszystkiego końcowe minuty to wielkie "o co chodzi?" w związku z ochroniarzem Proctora, którzy sprząta w pokoju hotelowym. Nigdy przedtem nie mówiono nam o nim praktycznie nic, a teraz twórcy pokazują go w dość osobistych scenach, gdy słucha muzyki i wykonuje swoją robotę. Jednak to przebłyski z biczowaniem po raz pierwszy przedstawiają nam tę postać w zupełnie innym świetle. I to dość przerażającym.
Dobrze też rozwija się cały motyw rywalizacji Proctora z wodzem Indian. Było do przewidzenia, że prędzej czy później Indianin podda się, gdyż wyraźnie nie nadaje się na przywódcę. Poza przyzwoicie poprowadzoną rozmową obu panów mamy tak naprawdę jedynie podbudowę wątku pod kolejne odcinki. Możemy być pewni, że Proctor zabierze się do sprawy w typowy dla siebie sposób, co nam powinno zapewnić wrażenia i dobrą rozrywkę.
Podsumowując: Banshee znów dostarcza doznań, emocji i sporej dawki akcji. "Armies of One" to kolejny odcinek na typowym dla tego serialu wysokim poziomie.
Pokaż pełną recenzję
Sezony
Sezon 1
- Pilot (11 stycznia 2013)
- The Rave (18 stycznia 2013)
- Meet the New Boss (25 stycznia 2013)
- Half Deaf Is Better Than All Dead (1 lutego 2013)
- The Kindred (8 lutego 2013)
- Wicks (15 lutego 2013)
- Behold a Pale Rider (22 lutego 2013)
- We Shall Live Forever (1 marca 2013)
- Always The Cowboy (8 marca 2013)
- A Mixture of Madness (15 marca 2013)
Sezon 2
- Little Fish (10 stycznia 2014)
- The Thunder Man (17 stycznia 2014)
- The Warrior Class (24 stycznia 2014)
- Bloodlines (31 stycznia 2014)
- The Truth About Unicorns (7 lutego 2014)
- Armies of One (14 lutego 2014)
- Ways to Bury a Man (21 lutego 2014)
- Evil For Evil (28 lutego 2014)
- Homecoming (7 marca 2014)
- Bullets and Tears (14 marca 2014)
Sezon 3
- The Fire Trials (9 stycznia 2015)
- Snakes And Whatnot (16 stycznia 2015)
- A Fixer Of Sorts (23 stycznia 2015)
- Real Life Is The Nightmare (30 stycznia 2015)
- Tribal (6 lutego 2015)
- We Were All Someone Else Yesterday (13 lutego 2015)
- You Can’t Hide From the Dead (20 lutego 2015)
- All the Wisdom I Got Left (27 lutego 2015)
- Even God Doesn’t Know What to Make of You (6 marca 2015)
- We All Pay Eventually (13 marca 2015)
Sezon 4
- Something Out of the Bible (1 kwietnia 2016)
- The Burden of Beauty (8 kwietnia 2016)
- The Book of Job (15 kwietnia 2016)
- Innocent Might Be a Bit of a Stretch (22 kwietnia 2016)
- A Little Late to Grow a Pair (29 kwietnia 2016)
- Only One Way a Dogfight Ends (6 maja 2016)
- Truths Other Than the Ones You Tell Yourself (13 maja 2016)
- Requiem (20 maja 2016)

