Atlas Shepherd (Jennifer Lopez) to genialna, ale mizantropijna analityczka danych, która nie ufa sztucznej inteligencji i dołącza do misji mającej na celu złapanie zbuntowanego robota, z którym łączy ją tajemnicza przeszłość. Kiedy plan nie wypala, zostaje ona sama na czymś, co wydaje się odległym światem. Jej jedyną nadzieją na uratowanie ludzkości przed sztuczną inteligencją jest zaufanie jej.
Aktorzy:
Jennifer Lopez, Sterling K. Brown (2) więcejReżyserzy:
Brad PeytonProducenci:
Courtney Baxter, Sarah Schechter (10) więcejScenarzyści:
Leo Sardarian, Aron Eli ColeitePremiera (Świat):
24 maja 2024Premiera (Polska):
24 maja 2024Kraj produkcji:
USADystrybutor:
NetflixGatunek:
Sci-Fi, Przygodowy, Akcja
Trailery i materiały wideo
Atlas - trailer
Najnowsza recenzja redakcji
Atlas przypomina filmy z lat 90. W teorii ma wszystko to, co powinien mieć rozrywkowy blockbuster – dużą stawkę wydarzeń i bohaterkę po przejściach, która musi zrozumieć siebie i dojrzeć do tego, aby uratować świat. Fabuła przywodzi na myśl opowieści Michaela Baya czy Rolanda Emmericha. Problem w tym, że wiele rzeczy nie wypaliło. Nie dostaliśmy tego, czego oczekiwaliśmy.
Jennifer Lopez jest największą wadą tej produkcji. Nie dlatego, że nie pasuje do gatunku science fiction. Po prostu stworzyła jedną z najgorszych kreacji w swojej karierze. Jako Atlas jest fatalna, a jej interakcje z AI Smithem są sztuczne. To nie tak, że aktorka nie potrafi grać, bo przecież zdążyła już pokazać się z niezłej strony. W tej produkcji wydaje się dziwnie zagubiona. Co może być powodem? Być może to, że na planie często towarzyszył jej Ben Affleck i czytał kwestie Smitha. Wina leży po stronie aktorki, ale też Brada Peytona, bo jako reżyser powinien z niej wyciągnąć coś więcej. Zwłaszcza że ta postać mogła zostać emocjonalnym fundamentem historii. Szkoda, że ta pozbawiona emocji i wiarygodności kreacja wybija z rytmu i nie pozwala polubić postaci.
Konstrukcja fabuły na papierze z pewnością prezentowała się dobrze, ale na ekranie się nie sprawdziła. Zwłaszcza gdy dochodzi do spotkania z Harlanem – powinniśmy wówczas odczuć stawkę wydarzeń i zrozumieć konsekwencje podjętych decyzji, ale nic takiego się nie dzieje. Wydarzenia są wyprane z wszelkich zalet. Padają suche informacje, a my jako widzowie nie jesteśmy w stanie poczuć, że to coś poważnego: nie ma napięcia, niepewności ani emocji. Wydaje się, jakby to AI stworzyło opowieść o tym, że... AI jest dobre i powinniśmy je akceptować. W dzisiejszych czasach, gdy tak wiele osób boryka się z problemami wynikającymi z korzystania ze sztucznej inteligencji, to nietrafiony pomysł. Niestety to "złe AI" jest tak beznadziejnie pokazane, że wybrzmiewa tylko to "dobre AI". Brakuje w tym równowagi! Nacisk położono na jeden wątek, a drugi został kompletnie zlekceważony – dlatego nie czujemy zagrożenia ze strony Harlana.
Brad Peyton może nie jest rewelacyjnym reżyserem, ale wie, jak tworzyć rozrywkę na dobrym poziomie. Film ma odpowiednie tempo, a także efektowne i prawidłowo zrealizowane sceny akcji (bitwa w przestworzach planety czy walki mecha z przeciwnikami cieszą oko!). Jest wizualnie dopracowany i widowiskowy. Atlas wygląda lepiej niż wiele kinowych produkcji z ostatnich lat, które miały problemy z efektami specjalnymi.
Czemu film Atlas jest tak przeciętny? Wiele elementów po prostu nie zadziałało na ekranie (wspomnę jeszcze o zmarnowanych talentach Marka Stronga i Sterlinga K. Browna). Nie mogę napisać, że to dobra produkcja. Sprawdzi się jednak jako efektowny odmóżdżacz, bo na nudę narzekać nie można.