Premiera (Świat)
31 października 2020Premiera (Polska)
31 października 2020Kraj produkcji:
USAGatunek:
Survival HorrorDeveloper:
Supermassive GamesPlatforma:
PC, PS4, Xbox OneWydawca:
Świat: Namco Bandai
Najnowsza recenzja redakcji
Swego czasu w popkulturze głośno było o polowaniach na czarownice. W żadnym razie nie była to jednak wyłącznie czysta fikcja, a prawdziwe wydarzenia, które rozgrywały się w amerykańskiej społeczności w XVII wieku. To właśnie ten wątek jest głównym motywem The Dark Pictures: Little Hope, czyli kolejnej odsłony antologii mrożących krew w żyłach horrorów od studia Supermassive Games.
Znając choćby bardzo pobieżnie mglistą historię procesów czarownic z Salem, można znacznie lepiej odnaleźć się w tym, co przygotowali twórcy w swojej nowej, trzymającej w napięciu produkcji.
Mała spokojna mieścina
Do Little Hope trafiamy przypadkiem. Nasi bohaterowie, a jest ich piątka, zmuszeni są wybrać się na niewielki objazd. Dla naszej piątki oznacza to początek złego i wszystkiego, co najstraszniejsze.
Początkowo protagoniści znajdując się w sytuacji patowej, próbują znaleźć wyjście z tej sytuacji. Szybko jednak okazuje się, że mieścina, do której trafiają, to opuszczone i zapomniane przez samego Boga miejsce, gdzie zadomowiła się mgła przypominająca twór rodem z Silent Hill.
Twórcy nie pozostawiają długo trzymać gracza w niepewności i stosunkowo szybko zaczynamy być świadkami paranormalnej aktywności. Ba! Nawet bohaterowie, których przekrój jest zróżnicowany od studenciaka, po profesora, szybko akceptują sytuację, w jakiej się znaleźli i godzą się z tym, że to, co ich otacza, przechodzi ludzkie pojęcie. Wtedy też rozpoczyna się prawdziwa walka o przetrwanie, z której nie każdy wyjdzie obronną ręką. Co więcej, los wielu z tych postaci zależy od nas samych.
Tempo wyważone, ale klimat gęsty jak smoła
The Dark Pictures: Man of Medan zarzucić można było to, że gra miała swoje lepsze i gorsze momenty, że była przewidywalna i miała fragmenty, które można było zupełnie ominąć. Tę krytykę graczy studio wzięło sobie do serca i mamy oto Little Hope. Mroczną opowieść o czarownicach, w której tempo rozgrywki jest odpowiednio wyważone, raz prowadząc nas do skrajnego napięcia wynikającego ze stresującej sytuacji, a innym razem wyciekających z nas ostatnie poty w sekwencjach QTE, których naturalnie nie mogło tutaj zabraknąć. Momentami można nawet ponarzekać, że tej akcji jest zdecydowanie za dużo.
Już w poprzedniej grze twórców byłem mocno zaaferowany klimatem gry. Tutaj jest jeszcze lepiej. Chyba odbieram to personalnie i stąd takie wrażenie, bo wątek czarownicy w jakiś sposób zawsze mnie fascynował.
Gra na raz
Chociaż kurator zachęca nas do sprawdzenia produkcji po raz kolejny, to zdecydowanie jest to tytuł do rozegrana na raz. Dla upartego można nawet zrobić go w jeden wieczór. Ja wolałem sobie dawkować emocje i w słuchawkach na uszach, nie przeszkadzając śpiącym domownikom, rozłożyłem grę na dwa wieczory.
Podobnie jak w poprzedniej grze, także tutaj po przejściu fabuły możemy rozdziały rozegrać ponownie, lecz tym razem przyglądając się wydarzeniom z innej perspektywy. Można to rozegrać, ale raczej nie będziecie bawili się tak dobrze, jak za pierwszym razem. Nigdy nie należałem do typów zbieraczy różnych znajdziek, więc siłą rzeczy za dużo ich nie wpadło, ale zapewniam Was, że są i jest ich nie tak mało.
Gra oferuje również zabawę w trybie wieloosobowym, kanapowym lub multiplayer po sieci. Rozwiązanie o tyle interesujące, że nie będziecie bali się sami.
Fabuła gra pierwsze skrzypce
Środkowe dziecko (z dotąd wydanych i zapowiedzianych) odsłon The Dark Pictures prezentuje się bardzo solidnie pod względem fabuły. Gra jest jak niedokończona książka, w której my – gracze – piszemy ciąg dalszy i obieramy różne ścieżki postępu gry. Wszechobecna groźba permanentnej śmierci nadaje każdej decyzji wagę. Gra kusi wyborem własnych ścieżek i czasami jest to nam wynagradzane, ale nie zawsze tak jest. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Chociaż Little Hope jest lepszą grą niż Man of Medan, to ma jeden z podstawowych problemów swojego poprzednika: nie jest to gra bardzo przerażająca. Nie wzbudza strachu tak, jak robią to najlepsze horrory, ale trzyma w napięciu od samego początku do końca. Czy to wada? Z pewnością dla kogoś, kto miał nadzieje na silne doznania związane ze strachem. Ja bawiłem się wybornie.
The Dark Pictures: Little Hope to bez wątpienia najlepsza gra Supermassive od czasów Until Dawn. Wraz z kolejną odsłoną antologii The Dark Pictures nabiera kolorytu i staje się jeszcze bardziej kompletną produkcją. Byłem zadowolony z Man of Medan, tutaj jestem jeszcze bardziej optymistycznie nastawiony i już nie mogę się doczekać kolejnej z zaplanowanych produkcji.
PLUSY:
+ oprawa graficzna;
+ świetny wątek fabularny;
+ wygląd potworów;
+ klimat;
+ rozgrywka.
MINUSY:
- niektóre animacje postaci;
- mogłaby być dłuższa.