Zbiorcze wydanie wszystkich tomów popularnej serii science fiction pt.: Aldebaran, autorstwa znanego brazylijskiego scenarzysty i rysownika Leo, który od początku lat 80. XX wieku żyje i publikuje we Francji. 11 lutego 2079 roku to pamiętna data w historii ludzkości – właśnie wtedy założono pierwszą kolonię poza Układem Słonecznym: miasto Anatolię na planecie Aldebaran 4 w konstelacji Byka. Niedługo potem Aldebaran stracił kontakt z Ziemią. Minęło ponad sto lat. Brak komunikacji z macierzą sprawił, że rozwój technologiczny Aldebarana został zatrzymany. Osadnicy żyją w strachu i izolacji. Pewnego dnia w jednej z wiosek pojawia się tajemniczy mężczyzna i przestrzega mieszkańców przed bliskim nadejściem kataklizmu. I rzeczywiście, wioska zostaje zniszczona przez morską bestię. Ratuje się jedynie kilkoro młodych ludzi. Od tej pory wraz ze ściganymi przez rząd naukowcami będą starali się rozwikłać tajemnicę dziwnych i niszczycielskich zjawisk, które zaczęły nawiedzać wyspy Aldebarana. Rozwiązanie skomplikowanej zagadki okaże się kluczowe dla losów całej planety.
Najnowsza recenzja redakcji
Leo, twórca całego cyklu, rzeczywiście dużą część swojego dzieła buduje na wszechobecnej tajemnicy. W związku z pojawieniem się przerażającego potwora główni bohaterowie tracą swoje rodziny (oraz całą osadę, w której żyli) i postanawiają rozwiązać zagadkę dziwnych anomalii, dziejących się na ich części planety. Pierwszy tom jest narracyjnie przeprowadzony wzorcowo jak pilot genialnego serialu. Mamy zarys charakterologiczny dwójki postaci, które wychodzą na pierwszy plan, a oprócz tego jako czytelnik czułem przez cały czas ogromną ekscytację, zastanawiając się, co będzie dalej. No i niestety, im dalej w las...
Celowo wspomniałem wyżej Zagubieni, ponieważ oglądając ten legendarny serial, łatwo zdać sobie sprawę, że im więcej niewiadomych pojawia się w historii, tym trudniej rozwiązać to w satysfakcjonujący sposób. Widzowie oczekują jakiegoś szalonego zwrotu akcji, który wywróci wszystko do góry nogami. Niestety, ilu widzów (w tym przypadku czytelników), tym coraz bardziej niemożliwym staje się opcja zadowolenia każdego. To samo tyczy się Aldebarana, który pomimo dobrze i dynamicznie prowadzonej narracji, staje się coraz bardziej przewidywalny, a twórcy wyraźnie zaczyna brakować pomysłów na dalsze losy poszczególnych wątków.
Jeśli chodzi o rysunki, to trzeba się do nich przyzwyczaić. Momentami twarze bohaterów, nawet w chwilach ogromnych emocji, wyglądają dość statycznie i bezuczuciowo. Czasem uśmiechałem się pod nosem, bo pojedyncze kadry prezentują się wręcz komicznie. Nie chcę jednak tutaj w mocny sposób skrytykować Leo, szczególnie że kreacja świata, projekty występujących na nim stworów i urządzeń, są momentami niewyobrażalnie genialne!
Aldebarana polecam, bo na pewno zagości w moim sercu na dłużej, ponieważ, aż do mniej satysfakcjonujących rozwiązań niektórych wątków, czytałem go z wypiekami na twarzy. Wszechobecna tajemnica i kosmiczne krajobrazy to największy atut tego komiksu.