Aldebaran - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 17 lipca 2019Byłem bardzo podekscytowany, gdy otrzymałem okazję do zrecenzowania Aldebaranu. Słyszałem o tym komiksie sporo, a wśród moich znajomych pojawiały się skojarzenia m.in. z uwielbianym przeze mnie Lost. Czy zbiorcze wydanie Egmontu, które zbiera w sobie 5 tomów całej opowieści, spełniło oczekiwania?
Byłem bardzo podekscytowany, gdy otrzymałem okazję do zrecenzowania Aldebaranu. Słyszałem o tym komiksie sporo, a wśród moich znajomych pojawiały się skojarzenia m.in. z uwielbianym przeze mnie Lost. Czy zbiorcze wydanie Egmontu, które zbiera w sobie 5 tomów całej opowieści, spełniło oczekiwania?
Leo, twórca całego cyklu, rzeczywiście dużą część swojego dzieła buduje na wszechobecnej tajemnicy. W związku z pojawieniem się przerażającego potwora główni bohaterowie tracą swoje rodziny (oraz całą osadę, w której żyli) i postanawiają rozwiązać zagadkę dziwnych anomalii, dziejących się na ich części planety. Pierwszy tom jest narracyjnie przeprowadzony wzorcowo jak pilot genialnego serialu. Mamy zarys charakterologiczny dwójki postaci, które wychodzą na pierwszy plan, a oprócz tego jako czytelnik czułem przez cały czas ogromną ekscytację, zastanawiając się, co będzie dalej. No i niestety, im dalej w las...
Celowo wspomniałem wyżej Zagubieni, ponieważ oglądając ten legendarny serial, łatwo zdać sobie sprawę, że im więcej niewiadomych pojawia się w historii, tym trudniej rozwiązać to w satysfakcjonujący sposób. Widzowie oczekują jakiegoś szalonego zwrotu akcji, który wywróci wszystko do góry nogami. Niestety, ilu widzów (w tym przypadku czytelników), tym coraz bardziej niemożliwym staje się opcja zadowolenia każdego. To samo tyczy się Aldebarana, który pomimo dobrze i dynamicznie prowadzonej narracji, staje się coraz bardziej przewidywalny, a twórcy wyraźnie zaczyna brakować pomysłów na dalsze losy poszczególnych wątków.
Jeśli chodzi o rysunki, to trzeba się do nich przyzwyczaić. Momentami twarze bohaterów, nawet w chwilach ogromnych emocji, wyglądają dość statycznie i bezuczuciowo. Czasem uśmiechałem się pod nosem, bo pojedyncze kadry prezentują się wręcz komicznie. Nie chcę jednak tutaj w mocny sposób skrytykować Leo, szczególnie że kreacja świata, projekty występujących na nim stworów i urządzeń, są momentami niewyobrażalnie genialne!
Aldebarana polecam, bo na pewno zagości w moim sercu na dłużej, ponieważ, aż do mniej satysfakcjonujących rozwiązań niektórych wątków, czytałem go z wypiekami na twarzy. Wszechobecna tajemnica i kosmiczne krajobrazy to największy atut tego komiksu.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Filip ChrzuszczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat