10 minut - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 15 grudnia 202010 minut to starcie Bruce'a Willisa z kinem gangsterskim. Czy jest dobrze?
10 minut to starcie Bruce'a Willisa z kinem gangsterskim. Czy jest dobrze?
Nie ma czegoś takiego jak plan idealny, o czym szybko przekonuje się genialny ślusarz Frank (Michael Chiklis), który na zlecenie Rexa (Bruce Willis) dokonuje wraz ze swoją ekipą napadu na bank. Sprawy szybko się komplikują. Policja zjawia się niemal natychmiast, a podczas próby ucieczki zostaje skradziony ich łup, ginie brat naszego bohatera, a on sam zostaje uderzony w tył głowy i traci przytomność na tytułowe 10 minut. Teraz chce szybko odkryć, kto stoi za zabójstwem i kradzieżą. Nie będzie to proste, bo musi uciekać przed zabójczynią nasłaną przez Rexa, której zadaniem jest pozbycie się wszelkich śladów.
Tak przedstawia się scenariusz kolejnego już filmu z Bruce'em Willisem, który przyszło mi oceniać. Nie wiem, czy to bardziej masochizm, studium upadku gwiazdy, czy może gdzieś podświadomie liczę, że trafię jeszcze na jakąś perełkę w tej górze łajna, jakim są jego ostatnie filmy. Nie zmienia to jednak faktu, że z jakąś chorobliwą fascynacją kopię coraz głębiej i znajduję coraz większe zbuki. Myśleliście, że po Kosmicznym grzechu, Arce przetrwania czy Odwecie gorzej się nie da? Ja też i powiem Wam, że mocno się zdziwiłem.
Scenariusz jest przewidywalny do bólu. Dobrze, że przynajmniej nie ma zbyt dużych dziur logicznych, choć - szczerze mówiąc - nie wiem, czy coś mogłoby jeszcze pogorszyć sytuację. O grze aktorskiej się nie wypowiem, bo i za bardzo nie ma o czym. Chiklis jako jedyny stara się jeszcze jako tako odtwarzać emocje swojej postaci, za to Willis mamrocze swoje kwestie pod nosem, jakby czytał z kartki. Na szczęście nie ma on za dużo czasu na ekranie, więc nie irytuje to aż tak.
Warstwa techniczna zaś... Nawet nie wiem, od czego tu zacząć! Kamera jakaś jest i nawet jako tako oddaje kolory. Widać, że zdecydowanie budżet nie przewidział steadycama (stabilizowanej kamery). Operator udawał, że obraz celowo drży, ale nie miał w tym żadnej wprawy. Udźwiękowienie też istnieje i jest prawie poprawne - do momentu, kiedy nie zaczną strzelać. A skoro już przy broni jesteśmy, to ze wszystkich powyżej wymienionych filmów ten jest zdecydowanie najgorszy. Nawet nieprzemalowane niebieskie repliki treningowe z Arki wypadają ciut bardziej wiarygodnie. Nie sądziłem, że kiedyś to napiszę, ale w porównaniu z tym, co dzieje się tutaj, poprzedni film to mistrzostwo efektów specjalnych. Brak łusek. Brak odrzutu. I ten błysk wystrzału podłożony mniej więcej w połowie długości broni...
Podsumowując: jest to kolejna żenada w wykonaniu Willisa i spółki. Nie zanosi się na to, żeby była ostatnia... Nie marnujcie swojego czasu na film, który nie jest w stanie dostarczyć Wam dobrych wrażeń.
Poznaj recenzenta
Aleksander "Taktyczny Wafel" MazanekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat