„12 małp”: sezon 1, odcinek 8 – recenzja
Twórcy "12 małp" na pewno byliby wzmocnieniem pokoju scenarzystów niejednego serialu. Po 8. odcinkach nowości Syfy można bez wahania stwierdzić, że wiedzą, co robią, a produkcja świetnie się rozwija, czemu towarzyszy także pewna elegancja w budowaniu świata przedstawionego.
Twórcy "12 małp" na pewno byliby wzmocnieniem pokoju scenarzystów niejednego serialu. Po 8. odcinkach nowości Syfy można bez wahania stwierdzić, że wiedzą, co robią, a produkcja świetnie się rozwija, czemu towarzyszy także pewna elegancja w budowaniu świata przedstawionego.
„12 małp” ("12 Monkeys") to znakomicie zaplanowany serial. Z filmu Terry’ego Gilliama wzięto tylko ogólny koncept i nie silono się na jego odwzorowywanie. Otrzymujemy świeżą i oryginalną opowieść, która prowadzona jest pierwszorzędnie. Zauważcie, że twórcy kierują się pewnym prostym i powtarzalnym schematem. Do każdego kluczowego dla fabuły epizodu odpowiednio się przygotowują i pozycjonują figury na szachownicy. Tak było przed Nocnym Pokojem czy misją do Czeczenii. Choć to zawiła i dość kompleksowa produkcja o podróżach w czasie, chaosu czy sygnałów improwizacji scenarzystów na ekranie nie widać. Wszystko jest uporządkowane, a wątki fantastycznie się przeplatają i uzupełniają.
Weźmy za przykład choćby odcinek „Yesterday” - położył podwaliny pod 3 historie, które będą istotne w finałowej fazie sezonu. Aby ściągnąć Cole’a z powrotem do 2043 roku, Katarina potrzebuje sprawnego reaktora, a takowy znajduje się w bazie wojskowej Spearhead, dowodzonej przez szalonego pułkownika, który nadal wierzy, że odnajdzie szczepionkę przeciwko wirusowi. Mamy więc dwie misje i jeden sposób zasilania. Na kompromis iść się nie da, więc trzeba będzie wybrać wariant siłowy.
Wiele seriali po prostu przeszłoby do sedna, czyli zrobienia krwawej jatki. Scenarzyści „12 małp” starają się jednak odpowiednio przedstawić dwie strony konfliktu, nadać tożsamość mieszkańcom Spearhead i pomóc nam zrozumieć motywy obu obozów. Robią to w dodatku dojrzale, nieśpiesznie i ciekawie. Być może fakt, że nagle okazało się, iż Ramse ma w bazie syna, zalatuje nieco operą mydlaną, ale to tylko mała rysa na bardzo solidnie poprowadzonym wątku.
Gdy członkowie projektu „Splinter” udają się na wojnę, nasi protagoniści zostali tymczasowo zepchnięci na drugi plan. Cassie wyrusza do Czeczenii, aby upewnić się, że epidemia została zażegnana. I to też zapewne tylko preludium przed jej kolejnym zetknięciem się z Armią 12 Małp, bo wydaje się, że Czerwony Las w okolicach Czarnobyla może być jej następnym przystankiem.
Cole utknął zaś w przetrzebionym wirusem roku 2017 i będzie musiał kontynuować operację na własną rękę, dopóki nie przeniesie się znów do swoich czasów. A wygląda na to, że może to kilka odcinków potrwać. Mamy więc tym samym rozszerzenie uniwersum do aż 3 linii czasowych, co robi z „12 małp” serial jeszcze bardziej atrakcyjny.
Warto jeszcze wspomnieć o wizjach, które wciąż dręczą Jamesa. W najnowszej, oprócz spadającej szklanki mleka i mężczyzny z bronią, wiedzieliśmy także małego chłopca, który być może jest świadkiem czyjejś śmierci. Skojarzenia z zakończeniem filmu Gilliama są tu niezwykle wyraźne. Czyżby młody Cole w serialu także ujrzał swój własny kres? Ciekawe, w jakim kierunku podążą w tej kwestii twórcy.
Czytaj również: Czy Harley Quinn pojawi się w „Arrow”?
„12 małp” to wciąż znakomita rozrywka science fiction. O wysoki poziom pozostałych 5 odcinków 1. serii jestem spokojny. Martwi mnie jedynie to, że stacja Syfy nie zamówiła jeszcze 2. sezonu. Oby nastąpiło to wkrótce.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat