After 5. Na zawsze - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 13 września 2023To już koniec wattpadowej sagi. Wydaje się, że finał After zaoferuje coś innego niż poprzednie części. Jednak wszystkie drogi prowadzą do tego, co znamy.
To już koniec wattpadowej sagi. Wydaje się, że finał After zaoferuje coś innego niż poprzednie części. Jednak wszystkie drogi prowadzą do tego, co znamy.
After, seria oparta na popularnym fan fiction o Harrym Stylesie, dobiega końca. Z każdą kolejną częścią nastoletnia drama stawała się coraz bardziej absurdalna, ponieważ korzystała z najgłupszych schematów. Przedstawienie jednak musiało trwać, nawet gdy w połowie serii należało zmienić połowę obsady. Skomplikowana historia miłosna Hardina i Tessy opierała się w zasadzie na jednym – wiecznych sprzeczkach i chwilowej zgodzie. Większość dialogów dotyczyła kwestionowania toksycznej relacji albo wyznań miłosnych. Tym razem jednak miało być inaczej, bo główna bohaterka zerwała z chłopakiem na dobre. Czy dzięki temu głównemu wątkowi seria After pozbyła się swoich najgorszych wad?
Faktycznie, początek finału różni się od pozostałych filmów. Załamany Hardin (Hero Fiennes-Tiffin) nie może pogodzić się z odejściem Tessy (Josephine Langford), której nie spodobał się fakt, że jej były upublicznił szczegóły ich związku w swojej książce. Bohater nie wyobraża sobie życia bez niej. To ona była przecież jego muzą, największą miłością. Teraz chłopak nie potrafi zająć się pisaniem drugiej powieści, a smutki zatapia w alkoholu. Ostatecznie rodzice proponują mu wyjazd do Lizbony, aby odwiedził dziewczynę, z którą spotykał się przed poznaniem Tessy. Natalie (Mimi Keene) należą się przeprosiny za błędy przeszłości.
Z czasem film staje się sztampowym kiczem, korzystający z tych samych elementów, aby przedstawić główną problematykę. Przykładowo, aby nakreślić alkoholizm Hardina, bohater ciągle zamawia whisky w gorszych momentach, po czym wypija wszystko duszkiem i prosi o kolejną szklankę. Skutki wypicia tak dużej ilości trunku nie są wcale zauważalne, poza wiecznym grymasem i przymrużonymi oczami bohatera. Nie dość, że znów twórcy nie potrafią dojrzale podejść do trudnych tematów, to jeszcze wykonanie wygląda komicznie. Oprócz tego, sygnalizując tęsknotę bohatera za Tessą, notorycznie pojawiają się przebitki z poprzednich części. Taki zabieg mógłby jeszcze zadziałać w jednej, maksymalnie dwóch scenach. After lubi się powtarzać – czerpie nie tylko z innych romansów, ale także z własnej serii.
Jedynym plusem tych flashbacków jest fakt, że ukazał całą gamę różnych grymasów i gestów Langford. Aż zdążyłam zatęsknić za jej widokiem na ekranie, co mi się wcześniej nie zdarzyło. Fiennes-Tiffin nie radzi sobie tak dobrze z komunikacją niewerbalną. To już piąta część, a on wciąż prezentuje tylko dwie miny. Przez to Hardin stał się nijaką postacią, w której przemianę nie potrafię uwierzyć. Odrobinę świeżości historii dodaje Mimi Keene, którą miło było zobaczyć w nieco innej odsłonie niż odważna Ruby z Sex Education. Nie jest to spektakularny występ, ale wychodzi najlepiej z tego cyrku. Inne postacie nie zapadają w pamięć albo wywołują ciarki zażenowania. Nie pamiętałam nawet imienia chłopaka granego przez Benjamina Mascolo. Wyszukiwarka Google podpowiedziała mi, że to Sebastian. Dobrze pamiętam jednak jego cringowe interakcje z Hardinem oraz poziom aktorstwa porównywalny do Trudnych spraw.
Zakończenie sprawia, że fabuła całkowicie traci swój sens. Udowadnia, że ten film mógł równie dobrze nie powstać, a widz zmarnował swój czas. Finał przekracza granicę absurdu, bo ewidentnie został zrobiony w pośpiechu, po nużącej godzinie wakacyjnych przygód Hardina. Podczas jednego wydarzenia poznajemy rozwiązanie losów naszej pary. W ciągu 20 minut dzieje się aż za dużo, przez co nie odczuwamy tego, jak ogromną wagę miały mieć te decyzje. Są to rzeczy nielogiczne, a także niezgodne z wcześniejszymi filmami.
Dobrze, że to już koniec przygód złego chłopca i jego szarej myszki. Miało być inaczej, wyszło jak zwykle. After 5 niczym nie zaskakuje – podobnie jak poprzednie części jest nudny, przedramatyzowany oraz do bólu stereotypowy. Ujęcia urokliwej Portugalii z atrakcyjnymi aktorami nie wynagrodzą infantylnego scenariusza i marnej gry aktorskiej. Twórcom zależało na mocnym zakończeniu, ale zabrakło im czasu ekranowego. Sporo rzeczy zostaje niewyjaśnionych, inne najzwyczajniej nie współgrają z poprzednimi częściami. Podejrzewam, że nawet fanom tej serii pozostanie niesmak po tym finale.
Poznaj recenzenta
Kaja GrabowieckaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat