Agenci T.A.R.C.Z.Y.: sezon 4, odcinek 20 – recenzja
Pożegnaliśmy, prawdopodobnie na dobre, Framework – miejsce, gdzie serial nabrał zupełnie nowego oblicza, a znane nam dotychczas postacie (przynajmniej w części) zaskoczyły swoją metamorfozą. Konsekwencje dopiero poznamy, choć niestety z jedną z postaci chyba się już pożegnaliśmy.
Pożegnaliśmy, prawdopodobnie na dobre, Framework – miejsce, gdzie serial nabrał zupełnie nowego oblicza, a znane nam dotychczas postacie (przynajmniej w części) zaskoczyły swoją metamorfozą. Konsekwencje dopiero poznamy, choć niestety z jedną z postaci chyba się już pożegnaliśmy.
Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. w chwili obecnej zachwycają – z tym raczej trudno się nie zgodzić. Pomysł przeniesienia całej akcji do świata wykreowanego przez Aidę był strzałem w dziesiątkę. Ten zabieg pozwolił pokazać nam ciekawą wersję świata, w którym nie ma Avengers, praktycznie większości Inhumans i prawdopodobnie nawet Strażników Galaktyki (choć ci de facto nie mieli nawet jak zaistnieć w serialu). Co więcej, poznaliśmy inną stronę niektórych bohaterów: Maca jako oddanego i całkowicie zakochanego w córce ojca, Fitza jako bezwzględnego naukowca, który nie cofnie się przed niczym, nawet morderstwem, by osiągnąć swój cel, czy dawno nie widzianego Warda, którego zobaczyliśmy w wersji dobrego i oddanego przyjaciela, czyli kompletnego przeciwieństwa Warda ze świata rzeczywistego. Nawet Phil Coulson czy May byli do pewnego momentu „inni”, choć w ich przypadku zmiana nie była już tak drastyczna.
Odcinek Farewell, Cruel World! przywrócił w pewnym sensie ustalony wcześniej porządek i jak sam tytuł wskazuje, był pożegnaniem z Framework. Pożegnanie nie było oczywiście łatwe, a miejscami dość wzruszające. Skye (Daisy), Jemma, Coulson, Mack i nawrócona May po doprowadzeniu do rewolucji w świecie Aidy zdecydowali się powrócić do swojego świata przez dziurę, jaką pozostawił we Framework Radcliffe. Jemma przy tym w dalszym ciągu walczyła o to, aby przywrócić Fitza do porządku, jeszcze zanim przekroczą granice dwóch światów. Stąd udała się na spotkanie z jego ojcem, który był pierwiastkiem przywróconym przez Aidę, mającym największy wpływ na wersję Fitza we Framework. Dochodzi do nieprzewidzianej sytuacji, w której ojciec Fitza ginie, przez co ten ma już tylko jeden cel – zabić Jemmę Simmons.
Pewną wadą tego odcinka były sceny w fabryce, gdzie znajdowało się przejście pomiędzy światami. W większości sceny w tym miejscu były trochę zbyt statyczne, przez co chwilami zbyt mocno się dłużyły. Z drugiej strony fabuła tego wymagała, bo właśnie w tym miejscu doszło do starcia Fitza z Jemmą (aż trudno momentami było uwierzyć, z jaką łatwością ją postrzelił), postrzelenia Coulsona czy rozstania z Mack'iem. Strata tego ostatniego może widzów boleć najbardziej, bo co tu dużo mówić – Mack był jedną z ciekawszych postaci tego serialu, której (jeśli scenarzyści nie przygotowali jakiegoś rozwiązania) będzie brakować. Jego decyzja o pozostaniu we Framework jest zrozumiała – świat rzeczywisty odebrał mu wszystko, co kochał, co determinowało jego dalsze losy. W świecie wirtualnym to odzyskał, dzięki czemu zyskał wewnętrzny spokój, a tego, jak wiemy, mocno mu brakowało. Teoretycznie pożegnaliśmy się również z Radcliffe'm, choć w tym przypadku trudno uwierzyć, że nie wykorzysta furtki, jaką pozostawiła mu Aida dzięki pomocy Fitza.
Tu przechodzimy do kluczowego momentu tego odcinka, który w całości zdeterminuje finałowe odcinki. Przy okazji można już zrozumieć, dlaczego agenci będą potrzebowali pomocy Ghost Ridera. Mianowicie Aida, dzięki maszynie stworzonej w oparciu o Darkhold, zyskała ciało z krwi i kości. Mało tego – najwyraźniej zaaplikowała samej sobie moc albo moce, jakie posiadają Inhumans. Jak jest dokładnie – tego nie wiemy, ponieważ widzieliśmy zaledwie ułamek jej możliwości w chwili, kiedy wraz z Fitzem teleportowała się do innego miejsca na świecie. Jeśli więc wydawało się, że Rój był jednym z najmocniejszych przeciwników, z jakim przyszło Tarczy się mierzyć, to teraz trzeba będzie to mocno zweryfikować.
Jeszcze należy wspomnieć o wybudzeniu się wszystkich postaci. Każda z nich zachowała wspomnienia z Framework. Dla May i Coulsona niezbyt bolesne, nie wywołujące jakiegoś mocnego szoku. Dla Fitza wszystko to, co robił w tamtym świecie, pozostawiło ślad. Nie wiadomo tylko jak wielki. Dla Aidy najwyraźniej miało to na tyle duże znaczenie (w końcu go kocha), że zabrała go ze sobą.
To, co zapowiadało się wcześniej, jako naprawdę niezła seria epizodów Agentów, przerosło chyba nawet początkową część sezonu z Ghost Riderem. Tam mogliśmy narzekać na to, że fabuła, choć dość skrzętnie przemyślana, miała swoje mniejsze bądź większe dziury. W przypadku odcinków z Framework o takich dziurach trudno mówić. Nawet jeśli się zdarzały, to zdecydowanie nie miały wpływu na odbiór historii. Jeśli do finału to się nie zmieni, to twórcy zapewnią nam najlepszą część sezonu w całej historii serialu.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Paweł SzałankiewiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat