Anna - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 28 czerwca 2019Luc Besson powraca z opowieścią o kolejnej zabójczej piękności. Czy ma jeszcze pomysł na opowiedzenie dobrze znanej historii w ciekawy sposób?
Luc Besson powraca z opowieścią o kolejnej zabójczej piękności. Czy ma jeszcze pomysł na opowiedzenie dobrze znanej historii w ciekawy sposób?
Twórca Nikity i Leona Zawodowca stara się wrócić do korzeni nową opowieścią o pięknej rosyjskiej top modelce, dla której wybiegi są tylko przykrywką do prawdziwej działalności, jaką jest zabijanie celów wskazanych przez ZSRR. Jest „wyszkoloną bronią”, która swoją urodą ma kusić mężczyzn, by dopuścili ją do siebie bliżej niż kogokolwiek. Anna (Sasha Luss) szybko staje się najskuteczniejszą zabójczynią, jaką do swojej dyspozycji ma Kreml. Jej szefowa Olga (Helen Mirren) zaczyna wyznaczać jej coraz to trudniejsze cele, testując jej lojalność, bo w tym zawodzie nigdy do końca nie można być pewnym tego, dla kogo tak naprawdę twój szpieg pracuje.
Luc Besson przeczytał lub obejrzał Czerwoną Jaskółkę z Jennifer Lawrence i zainspirował się do stworzenia własnej historii o piękności pozostającej na usługach Rosjan. Problem polega na tym, że scenariusz pisał szybko i mało dokładnie, przez co cała historia sypie się jak domek z kart. Niby akcja toczy się w Związku Radzieckim, a nagle nie wiadomo skąd na biurkach dygnitarzy pojawiają się laptopy, a dane są przenoszone na USB. Chciałbym powiedzieć, że to jedyna z bzdur fabularnych, jakie Besson zawarł w swojej opowieści, ale niestety to nieprawda. Takich dziwnych unowocześnień jest niestety więcej.
Reżyser ewidentnie chce się wpasować w panujący obecnie w światowym kinie trend na filmy ukazujące silne kobiety. Robi to jednak bardzo nieumiejętnie, jakby zapożyczał tylko fragmenty ze swoich poprzednich produkcji i dodał coś z Atomic Blonde czy wspomnianej wcześniej Czerwonej Jaskółki. Szkoda, że skupia się tylko na scenach akcji, w których tytułowa Anna pokonuje całe armie mężczyzn, a zapomina o ciekawej historii, która mogłaby ją bardziej motywować. Chęć odzyskania władzy nad własnym życiem to trochę za mało, by przekonać do siebie widzów.
Sasha Luss oprócz zniewalającego wyglądu niestety nie ma aktorsko zbyt wiele do zaoferowania…, daleko jej do Jennifer Lawrence. Kwestie wygłasza zupełnie bez emocji, jakby recytowała je bez zaangażowania. Jedynie sceny akcji z jej udziałem są bardzo widowiskowe i widać, że nauczyła się ich pierwszorzędnie. Na uwagę zasługuje przede wszystkim scena walki w restauracji, gdzie tytułowa bohaterka zostaje wysłana na swoją pierwszą misję. Film ratują poniekąd znakomici aktorzy drugiego planu. Helen Mirren jako świetnie wypada w roli zgorzkniałej funkcjonariuszki KGB. Podobnie jest z Lukiem Evansem i Cillianem Murphym w rolach agentów stojących po dwóch stronach barykady, którzy świetnie te postaci portretują. Każdy dla własnego celu chce Annę wykorzystać i obaj są niezwykle przekonujący.
Anna jest dowodem na to, że Besson zaczyna tracić wyczucie i wkracza na niebezpieczną ścieżkę, której celem jest taśmowa produkcja kolejnych filmów. Widać, że porażka jaką zaliczył w kinach Valerian i Miasto Tysiąca Planet negatywnie odbiła się na kreatywności pisarskiej reżysera. Już jego Renegaci zostawiali dużo do życzenia. Anna jest filmem, który powinien trafić raczej na nośniki DVD niż do kina. Jeśli reżyser liczył, że ten film będzie początkiem kolejnej serii pokroju Uprowadzonej, to będzie mocno rozczarowany.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat