Arcane: sezon 2, odcinki 7-9 (finał serialu) – recenzja
Data premiery w Polsce: 25 listopada 2024Arcane dobiegło końca. Twórcy dali nam niesamowity, pełen akcji i emocji finał, który z pewnością zapamiętamy na długo.
Arcane dobiegło końca. Twórcy dali nam niesamowity, pełen akcji i emocji finał, który z pewnością zapamiętamy na długo.
Sytuacja w Piltover i Zaun jest poważniejsza niż kiedykolwiek. Ambessa wchodzi otwarcie na ścieżkę przemocy i zamierza przejąć miasto siłą. Pomaga jej w tym Viktor, który przeżył atak, a jego potęga stale rośnie. Uważa, że stworzona przez niego Wielka Ewolucja to następny etap rozwoju ludzkości, któremu wszyscy muszą się podporządkować. Z kolei pozostali bohaterowie, mimo różnic i podziałów, muszą współpracować, by ocalić swój, jak by nie patrzeć, wspólny dom przed ambicjami Ambessy i szalonym planem Viktora.
Poprzedni akt skończył się mocnym i emocjonalnym cliffhangerem. Twórcy postanawiają jednak przez jakiś czas trzymać nas w niepewności. Pierwszy z nowych odcinków poświęcony jest całkowicie Jayce’owi, Ekko i Heimerdingerowi. Pokazuje, co stało się z nimi po kontakcie z anomalią. Bohaterowie zostają rozdzieleni i trafiają do różnych wersji Piltover w alternatywnych wszechświatach. Jayce ląduje w wyjątkowo koszmarnej rzeczywistości, w której plan Viktora się powiódł, przez co Arkana unicestwiły całą populację miasta. Z Piltover zostało jedynie metaliczne pustkowie. To wyjaśnia, dlaczego Jayce postanowił zniszczyć Hextech i nie wahał się zaatakować Viktora. Z kolei Ekko i Heimerdinger trafili do zupełnie odmiennej, bardzo optymistycznej wersji ich miasta. W tej rzeczywistości Hextech nigdy nie powstał. Nie doszło do tragicznych wydarzeń z pierwszego sezonu. Zaun rozkwita pod rządami Vandera, który pogodził się z Silco. Mylo, Claggor i Benzo żyją, a Powder nie zmieniła się w Jinx, a wyrosła na optymistyczną, ciekawą świata dziewczynę. Kosztem tej lepszej wersji świata Arcane jest jednak to, że Vi zginęła w skoku, który oglądaliśmy na samym początku serialu.
Pierwszy odcinek finałowego aktu jest naprawdę przepiękny i pełen emocji. Wzrusza i cieszy, ale jednocześnie smuci, bo choć widzimy, jak bohaterowie korzystają z życia, to wiemy, że jest to życie, którego znane nam dotąd wersje postaci nie zaznały i już nie zaznają. Twórcy Arcane wykorzystują motyw multiwersum w sposób dużo bliższy Wszystko wszędzie naraz niż filmom Marvela. Chodzi o pokazanie utraconych szans, ale też o danie nam chwili oddechu. Możemy nacieszyć się wizją, w której nasi ulubieni bohaterowie nie doświadczyli tylu nieszczęść. Esencją tego jest wspaniała scena tańca Ekko i Powder. Zadziałało w niej po prostu wszystko – muzyka, animacja, postacie. Wątek Ekko w tym odcinku skojarzył mi się z Life Is Strange. Dostaliśmy proste i wzruszające slice of life, w którym młodzież cieszy się życiem.
Na przeciwnym biegunie jest wątek Jayce’a, który stara się przetrwać w postapokaliptycznej rzeczywistości oraz obserwuje tragiczne skutki wykorzystywania Hextechu. Mamy tu do czynienia z czystym kinem survivalowym. Twórcy sugestywnie pokazali zmagania Jayce’a, który walczy z nieprzyjaznym środowiskiem oraz własnymi słabościami, a także pojmuje, jak ogromne zagrożenie sprowadził na Piltover, tworząc Hextech. Jego decyzja o zaatakowaniu Viktora staje się w tym momencie zrozumiała. Twórcy satysfakcjonująco wyjaśnili, co odkrył Jayce oraz dlaczego posunął się do tak brutalnych działań. Jednak ten wątek pozostaje w tym odcinku w cieniu opisywanego już wątku Ekko i Heimerdingera. Twórcy naprawdę pokazali swój talent i znów udowodnili, że to intymne sceny skupione na postaciach są największą siłą Arcane. Muszę ich także pochwalić za miłosny motyw Ekko i Powder. Nie sądziłem, że będą tworzyć tak udaną parę. Nagła i poruszająca była śmierć Heimerdingera, który do samego końca działał w imię nauki. Brakowało mi potem tej postaci, ponieważ wnosiła do serialu dużo ciepła i humoru.
W kolejnym odcinku wracamy do teraźniejszości. Twórcy musieli od tego momentu zmierzyć się z ogromem wątków, które otworzyli w poprzednich epizodach. Dotąd twierdziłem, że drugi sezon nie ma problemów z tempem. Niestety pojawiły się one na finiszu. Mam tu na myśli przede wszystkim wątek Mel, który zostaje rozwiązany w naprawdę ekspresowy sposób. Choć przeciwstawienie się matce wypada wiarygodnie, problematyczne jest odkrycie umiejętności maga. Informacja o tym zostaje nam po prostu podana, a Mel zwyczajnie ją przyjmuje i od tej chwili bez żadnych problemów posługuje się nowo nabytymi mocami. Naprawdę prosiło się, by bardziej rozbudować ten wątek, mimo że był on najmniej ciekawy w porównaniu z pozostałymi. Może dlatego, że sprawiał wrażenie trochę oderwanego od reszty fabuły. Jest to mój główny zarzut wobec tego odcinka. Z rozwojem pozostałych wątków twórcy Arcane poradzili sobie świetnie.
W pamięć szczególnie zapada Jinx, która po śmierci Ishy straciła całą motywację do życia. Tu najwyższe uznanie należy się Elli Purnell, która swoim głosem świetnie oddała ból odczuwany przez jej postać. Równie świetni byli autorzy animacji z Fortiche – w mimice i ruchach bohaterki widać każdą emocję. Całość naprawdę imponuje wizualnie. Artystyczne ujęcia Jinx z rozpuszczonymi włosami wyglądają wspaniale! Niebieskowłosa dziewczyna jest, w mojej opinii, najtragiczniejszą postacią w Arcane. Okoliczności sprawiają, że traci każdą osobę, która jest jej bliska, a śmierć Ishy stał się punktem krytycznym. Tak zrezygnowanej i rozbitej Jinx jeszcze nie oglądaliśmy. Już wcześniej widzieliśmy u niej zachowania (auto)destrukcyjne, ale nie chęć samobójstwa. Świetnym pomysłem była doświadczona przez Jinx wizja Silco. Dochodzi tu do ciekawej refleksji nad powtarzalnością historii i cyklem przemocy. Bohaterka twierdzi, że trzeba odpuścić, by to przerwać.
Rozwoju i pewnej puenty doczekała się relacja Vi i Caitlyn. Powrót bohaterek do siebie nie jest szczególnie zaskakujący. Trudno było oczekiwać innego scenariusza. Stało się również to, na co czekała spora część fandomu. Scena erotyczna między kobietami była wprowadzona w odpowiedni momencie i dobrze zrealizowana. Chociaż widzę, że zdania są w tej materii podzielone. Mimo że na Zachodzie filmów i seriali animowanych dla starszego widza jest dziś mnóstwo, sceny erotyczne nadal pojawiają się w nich niezwykle rzadko. Twórcom należy pogratulować odwagi.
Finałowy odcinek jest najdłuższym, a przy tym najbardziej naładowanym akcją epizodem Arcane. Twórcy nie poświęcają wiele czasu przygotowaniom bohaterów do walki. Po krótkiej naradzie wojennej zostajemy wrzuceni w sam środek bitwy o Piltover. Starcie zrealizowano z ogromnym rozmachem. W produkcji widzieliśmy już wiele świetnych walk, ale jeszcze niczego o takiej skali. Jest dynamicznie, brutalnie i widowiskowo. Obie strony świetnie wykorzystują swoje atuty. Strażnicy Piltover korzystają z hextechowej broni, która sieje spustoszenie, a także z pocisków wypełnionych trującym powietrzem z Zaun. Z kolei noxiańscy wojownicy wykorzystują swoją brutalność i bezwzględność oraz Migot, który dostarczył im Singed. Bitwa toczy się na wielu planach, między którymi twórcy umiejętnie balansują. Wybija się pojedynek Mel i Caitlyn z Ambessą. Pochwalić trzeba animację, choreografię oraz ciężar emocjonalny. Śmierć Ambessy stanowi domknięcie dla wątków wszystkich trzech kobiet. Ambessa pada ofiarą własnych ambicji, Caitlyn pokazuje, że nie pozwoli się już kontrolować, a Mel w końcu zdobywa szacunek swojej matki, nie poświęcając przy tym tego, kim jest. Wielki powrót zalicza Jinx. Jej wkroczenie na pole bitwy to jedno z najbardziej stylowych i imponujących wejść, jakie widziałem w popkulturze. Z kolei jej wcześniejsza próba samobójcza i rozmowa z Ekko są pełne emocji. Jinx wykorzystała to, że stała się ikoną, i poprowadziła Zaun do boju.
W centrum tego odcinka znajduje się konflikt Jayce’a i Viktora, który jest niesamowicie fascynujący, ponieważ ma podłoże filozoficzne i odbywa się na płaszczyźnie umysłowej. Fabuła Arcane przybiera tu charakter metafizyczny i wchodzi w zagadnienia transhumanizmu. Jakie są granice postępu? Jak daleko człowiek może posunąć się w przekraczaniu swoich ograniczeń, by nie zatracić człowieczeństwa? Co w ogóle czyni nas ludźmi? Jayce i Viktor reprezentują tu dwie strony konfliktu etycznego. Wydaje się, że Viktor jest nie do powstrzymania, bo jego armia szybko pokonuje obrońców miasta. Bohaterem dnia okazuje się Ekko – robi użytek ze swojej świeżo nabytej umiejętności cofania się w czasie. Daje szansę Jayce’owi, któremu ostatecznie udaje się dotrzeć do dawnego przyjaciela. Otrzymujemy także zaskakujący zwrot akcji – tajemniczym magiem, który lata temu uratował Jayce’a z zamieci, był Viktor z przyszłości. Ciekawie zapętla to fabułę. Dwaj naukowcy poświęcają się, by unicestwić to, co wspólnie stworzyli. Tragicznego finału doczekują się również Vi, Jinx i Vander. Siostry zdają sobie sprawę, że straciły ojca już bezpowrotnie. Poświęcenie Jinx to chyba najsmutniejszy moment tego odcinka. Czy na pewno zginęła? Późniejsze sceny subtelnie sugerują, że jednak przeżyła i opuściła Piltover. Wierzę w tę wersję wydarzeń i mam nadzieję, że zobaczymy ją w przyszłych projektach z uniwersum.
Napisałem dużo pochwał, pora na trochę krytyki. Nie podoba mi się, tak jak w poprzednim epizodzie, tempo. Twórcy potraktowali w tym odcinku pewne wątki i sceny zbyt skrótowo. Widać to we wspomnianej scenie rozmowy Jinx i Ekko. Chciałbym zobaczyć także przygotowania bohaterów do finałowej bitwy albo to, jak Jinx zmotywowała Zaun do walki. Przydałby się bardziej rozbudowany epilog, który pokazałby sytuację w Piltover i Zaun po bitwie. Wątki poszczególnych postaci zakończono w sposób satysfakcjonujący, a przy tym dający potencjał na dalszy ich rozwój, choć skupiono się przede wszystkim na tych głównych, praktycznie pomijając innych – np. Sevikę czy Singeda. Twórcy postawili na zakończenie skupione na bohaterach, co jest zgodne z duchem serialu, ale sytuacji politycznej i postaciom drugoplanowym też należało poświęcić trochę czasu. Choć finałowy odcinek jest najdłuższy ze wszystkich, to i tak potrzebował tych dodatkowych 10-20 minut. Ostatecznie problemy z tempem nie wpływają aż tak znacząco na całokształt. Niemniej to właśnie przez nie zdecydowałem, że nie wystawię finałowi maksymalnej oceny. Szkoda, ale i tak jest to znakomity i satysfakcjonujący finisz.
Znów nie mogę się nachwalić audiowizualnej strony serialu. Arcane brzmi i wygląda po prostu obłędnie. Każdy detal animacji jest niewiarygodnie dopracowany. Stylistyka jest z jednej strony płynna i bardzo malarska, a z drugiej drapieżna i różnorodna. Ogromnym atutem jest także muzyka, która świetnie podbija wydźwięk niejednej sceny. Twórcy ponownie dopisali w kwestii piosenek, które są równie wpadające w ucho i zróżnicowane co w pierwszym sezonie. Najbardziej spodobała mi się piosenka grająca podczas tańca Ekko i Powder. Piękny i wzruszający utwór. Wspaniałe wrażenie, o czym wcześniej nie pisałem, robi dźwięk. Każdy wybuch czy wystrzał z broni ma swoją moc. Aż szkoda, że Arcane nie można obejrzeć w kinie.
Nie da się ukryć, że od Riot Games i Fortiche otrzymaliśmy serial świetny, wręcz wybitny. Jest to zdecydowanie najlepsza adaptacja gry komputerowej w historii – lepsza nawet niż zeszłoroczne The Last of Us czy tegoroczny Fallout. Jest to dzieło, które nie ma konkurencji na polu animacji. Nie ma innego filmu czy serialu animowanego, który tak skutecznie łączyłby ogromny budżet i dopracowanie z artyzmem i kreatywnością. Nawet animowane Spider-Many od Sony nie osiągnęły takiego poziomu. Jeśli zaś chodzi o scenariusz, fabułę, dialogi czy postacie, Arcane może spokojnie rywalizować z gigantami, takimi jak Sukcesja czy Szogun.
Pierwszy sezon Arcane zaskoczył wszystkich swoją jakością, choć przed premierą nie było wobec niego wielkich oczekiwań. Przy sezonie drugim hype był z kolei ogromny i moim zdaniem twórcy mu sprostali. Finałowa odsłona jest intensywniejsza od pierwszej. Szkoda, że to już koniec, ale cieszy mnie, że twórcy nie dali się ponieść – nie zrobili z Arcane epopei, którą Netflix w końcu by skasował przez spadek popularności. Uważam jednak, że drugiemu sezonowi przydałoby się więcej odcinków albo więcej czasu w każdym z nich.
Arcane to jeden z najlepszych seriali animowanych w historii. Znalazł się w mojej osobistej topce najlepszych produkcji odcinkowych, jakie oglądałem. Choć finał ma pewne mankamenty, całości przyznaję pełną dziesiątkę. Niecierpliwie czekam na kolejne projekty z tego uniwersum.
Poznaj recenzenta
Adam LuftKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1970, kończy 54 lat