Arena pod kloszem
Po dwóch pełnych akcji odcinkach Under the Dome, których celem było uwiedzenie widza, przyszedł czas, aby zwolnić tempo i lepiej poznać współtowarzyszy niedoli.
Po dwóch pełnych akcji odcinkach Under the Dome, których celem było uwiedzenie widza, przyszedł czas, aby zwolnić tempo i lepiej poznać współtowarzyszy niedoli.
W trzecim odcinku tytułowa kopuła stała się tylko elementem scenografii. Tajemnica jej pochodzenia zapewne jeszcze posłuży serialowi, ale raczej pod koniec sezonu, kiedy akcja znowu nabierze szaleńczego, finałowego tempa i dostaniemy odpowiedzi na wszystkie pytania. Albo i nie. W końcu Vaughan odpowiedzialny za scenariusz, napisał też kilka odcinków Zagubionych. Jednak póki co zostawia tajemnice kopuły gdzieś na dalszym planie po ty, by zająć się doprowadzaniem bohaterów do ostateczności.
Mniej akcji, więcej kreacji poszczególnych postaci, czyli nieco zwalniamy. Widz dowiaduje się kilku ważnych dla fabuły rzeczy, ale już bez wybuchów i fajerwerków. Brakuje też mocnego punktu kulminacyjnego odcinka, jakim poprzednim razem był pożar jednego z budynków. Fabuła toczy się swobodnym tempem, a widz obserwuje, jak bohaterowie starają się urządzić w nowej, podkopułowej rzeczywistości. Tytułowe "łowy" na zbiegłego więźnia są tylko małym epizodzikiem pośród wielu innych, często wiele ciekawszych – jak na przykład wyprawy Juniora (Alexander Koch) i Julii (Rachelle Lefevre) w celu sprawdzenia kolejnej (ostatniej?) drogi ucieczki.
Mamy chwilę wytchnienia, więc możemy przyjrzeć się lepiej bohaterom – różniącym się od tych w książkowym pierwowzorze (ponoć, bo lektura nadal przede mną), ale nadal bardzo "kingowskim". Łatwo zapadają w pamięć, tak charakterystyczni, że momentami aż boleśnie typowi, zostają rzuceni na arenę po to, by obserwować ich reakcje. Właśnie te relacje będą drugim, zaraz po tajemnicy kopuły, motorem napędowym serialu. I już teraz można zakładać, że skończy się na małej rzezi niewiniątek.
Twórcy poradzili sobie z odcinkiem bez efektownych fajerwerków tylko przeciętnie. W większości podjętych wątków brakuje jakiegoś akcentu, pointy, która przekonałaby widza, że to, co zobaczyliśmy, nie jest tylko "zapchajdziurą" pomiędzy pilotem a finałem. Zbliżenie na postacie pokazało, że połowa obsady nie ma świeżego pomysłu na zainteresowanie widza swoimi bohaterami. Niemniej jednak znajdzie się parę wyjątków: Barbie (Mike Vogel) nadal intryguje, Junior świetnie czuje się w roli nastoletniego psychopaty, a jego dziewczyna Angie (Britt Robertson) robi to, co robić powinna – okropnie irytuje.
W trzecim odcinku Under the Dome twórcy pozwolili sobie na małą dawkę przeciętności, ale obyło się bez większych strat. Widzowie kupieni za fajerwerki, widmo tajemnicy oraz okruchy intrygi pokazane w pierwszych dwóch odcinkach i tak już zostali przykuci do telewizora. I pewnie zostaną przy nim do końca pierwszego sezonu.
Poznaj recenzenta
Wiola MyszkowskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat