„Arrow”: sezon 3, odcinek 16 – recenzja
Im dalej "Arrow" zagłębia się w tematykę Ra’s Al Ghula i Ligi Zabójców, tym bardziej cała historia robi się głupia i infantylna. Zupełnie przeciwnie do oczekiwań, bo po tego typu wątkach można było spodziewać się czegoś zupełnie innego.
Im dalej "Arrow" zagłębia się w tematykę Ra’s Al Ghula i Ligi Zabójców, tym bardziej cała historia robi się głupia i infantylna. Zupełnie przeciwnie do oczekiwań, bo po tego typu wątkach można było spodziewać się czegoś zupełnie innego.
Liga Zabójców od zawsze kojarzyła mi się z mroczną, bezwzględną i brutalną organizacją, z którą Batman nigdy nie miał łatwo. Z kolei Ra’s Al Ghul to prawdopodobnie jeden z najpopularniejszych i najbardziej rozpoznawalnych łotrów ze świata DC. Boli więc, gdy w „Arrow” scenarzyści tak bardzo psują ten wątek, oferując historię, która momentami wydaje się wręcz idiotyczna, podobnie jak zachowanie głównego bohatera, szukającego nowych wyzwań. Zdaję sobie sprawę, że scenarzyści nie chcieli powielać wątku „wielkiego złego”, jakim przed rokiem był Slade Wilson. Problem w tym, że zachowanie Ra’sa ustępującego ze stanowiska i jednocześnie… ubierającego się w kostium Green Arrowa zwyczajnie mu nie przystoi.
Nie znam komiksów, nie wiem, jak bardzo scenarzyści inspirują się tym, co znajduje się w zeszytach, ale z trudem jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której Queen pod postacią Green Arrowa staje na czele Ligi Zabójców. Z mojej perspektywy to totalna abstrakcja, która nie ma szans na realizację. Propozycja (tytułowa oferta) jest hojna i zapewne ma drugie dno, ale fakt, że Oliver zaczyna ją rozważać na poważnie, mnie dziwi. I to bardzo. Jeszcze niedawno Queen niemal zginął z ręki Ra’sa. Ozdrowiał tylko dzięki cudownym ziółkom, które już wiele razy ratowały go z opresji.
[video-browser playlist="673711" suggest=""]
„The Offer” nieśmiało podejmuje też tematykę Jamy Łazarza, która jednak w produkcji stacji CW nie zostaje nazwana w bezpośredni sposób. W dialogach nie pojawia się też informacja, ze Jama przywraca martwych ludzi do życia. Wiadomo jedynie o szybkim leczeniu (co zresztą zostaje dokładnie pokazane) oraz kąpielach, które zapewniają długowieczność. Czy właśnie tego potrzebuje Oliver? W końcu kiedyś magiczne ziółka się skończą… Na tle całego odcinka fatalnie wypadł też wątek Thei, która najpierw próbowała zmusić Nyssę, by ta ją zabiła, a później przez resztę epizodu przeżywała to, kim stała się od czasu śmierci swojej matki. Wygląda na to, że tylko Roy może sprawić, by bohaterka przestała być aż tak irytująca.
Nie dziwię się zachowaniu Kapitana Lance’a, który ma dość wszystkich znających prawdę o Sarze. Mało tego – odnoszę wrażenie, że Lance szykuje swoje własne natarcie, w którym będzie chciał ostatecznie usunąć ze Starling City wszystkich „mścicieli”. Swoją drogą, Paul Blackthorne to zdecydowanie najjaśniejszy element całego odcinka. Już teraz widać, że zachowanie postaci i brak wdzięczności zaczynają wpływać na Olivera. Być może będzie to jeden z kluczowych powodów, które sprawią, że główny bohater zechce być następcą Głowy Demona. Krótko warto wspomnieć też o retrospekcjach niewiele wnoszących do całej historii - poza ostatnią sceną. Jak widać, w „Arrow” martwym można być tylko przez pewien czas.
Czytaj również: Dominic Purcell dołącza do regularnej obsady spin-offa „Arrow” i „The Flash”
„Arrow” rozczarowuje. Nie boję się tego stwierdzenia, szczególnie w porównaniu do „The Flash”, który w tym samym tygodniu zaserwował znakomity odcinek. W przypadku serialu o Green Arrow scenarzyści, mając przed sobą wątek Ligi Zabójców i Ra’s al Ghula, zwyczajnie zaczęli się gubić. Jestem ciekaw, czy uda im się z tego wyjść z twarzą.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat