Arrow: sezon 6, odcinek 11 – recenzja
Arrow przyzwyczaił nas już do faktu, że nie uraczy nas ani wybitną fabułą, ani tym bardziej jakimiś szczególnie efektownymi choreografiami walk. Sami bohaterowie są płascy aż do bólu i sprawiają, że coraz mniej chce się ich oglądać. Na szczęście są pewne wyjątki i takim był ostatni epizod Zielonej Strzały.
Arrow przyzwyczaił nas już do faktu, że nie uraczy nas ani wybitną fabułą, ani tym bardziej jakimiś szczególnie efektownymi choreografiami walk. Sami bohaterowie są płascy aż do bólu i sprawiają, że coraz mniej chce się ich oglądać. Na szczęście są pewne wyjątki i takim był ostatni epizod Zielonej Strzały.
Odcinek We Fall kontynuował główny wątek tego sezonu – walkę z Caydenem Jamesem, który jest zdecydowanie inny niż dotychczasowi przeciwnicy Zielonej Strzały i spółki. Inteligentny, nieprzewidywalny i zawsze jest o kilka kroków do przodu przed Oliverem. Z tego względu w pewnym stopniu można znaleźć między nim a głównym przeciwnikiem Flasha – Cliffordem DeVoe pewne podobieństwa. Ich siłą jest przede wszystkim inteligencja, choć w przypadku tego drugiego wzmocniona wybuchem akceleratora cząsteczek w STAR Labs. Obaj też są śmiertelnie niebezpieczni choć wydaje się, że ich cele są trochę inne. Caydenem – jak się okazuje, kieruje żądza zemsty na Oliverze za śmierć jego syna. To oczywiście dość utarty powód, którym niejednokrotnie kierowali się inni przeciwnicy Zielonej Strzały. Wystarczy choćby przypomnieć Deathstroke'a, który obwiniał Oliego za śmierć Shado. Niemniej, kiedy wydawało się, że Caydenem kieruje mimo wszystko coś więcej – twórcy poszli trochę na łatwiznę. Natomiast sposób, w jaki próbuje osiągnąć cel, jest już zdecydowanie przemyślany.
James bowiem skutecznie skłócił Team Arrow, przez co nastąpił rozpad i podział na dwie grupy. Ten epizod pokazał jednak coś, co w późniejszym czasie być może zaskoczy samego Caydena, ponieważ obie grupy działają o wiele skuteczniej osobno niż razem. Do tego otrzymują wsparcie z nieoczekiwanej strony. Były partner Dinah, jak się okazuje, jest wtyką działającą przecwko Caydenowi. Ten dość prosty zwrot akcji nie wywołał może zbyt wielu emocji, ale o dziwo nawet znajduje pewne uzasadnienie, które zresztą wyraża sama Dinah stwierdzając, że jej były partner kiedy działa pod przykrywką, wczuwa się tak mocno, że zatraca granice moralne. Brzmi to wiarygodnie i miejmy nadzieję, że z tym wątkiem nie będą już kombinować, a nasi bohaterowie zyskają tak potrzebną im teraz przewagę.
W tym epizodzie mocno skupiono się – ponownie zresztą, na relacji Olivera z jego synem. Tym razem pasowało to do tego odcinka jak ulał. Po raz pierwszy pokazano to w zdecydowanie dojrzalszy sposób niż w wielu poprzednich epizodach. Scena, w której narrację prowadzi Felicity, tłumacząc Willowi, dlaczego jego ojciec jest tak ważny jako Zielona Strzała, a która jest przebijana scenami akcji, była jedną z lepszych, jakie w ostatnim czasie mogliśmy oglądać w tym serialu. Była też ważna z innego względu - na dobre powinna zakończyć wątek obrażonego i zdystansowanego syna, który za nic w świecie nie pozwoli tatusiowi być superbohaterem.
W połowie sezonu twórcom udało się pozytywnie zaskoczyć widzów sensownie prowadzoną fabułą, scenami akcji i intrygą zawiązaną przez głównego oponenta Team Arrow. Można wręcz powiedzieć, że był to jeden z lepszych odcinków tego sezonu. Niestety, doświadczenie z tym serialem nauczyło nas też tego, że po dobrych odcinkach przychodzą te złe, albo bardzo złe. Miejmy nadzieję, że tym razem... nie będzie aż tak źle.
Źródło: zdjęcie główne: Dean Buscher/The CW
Poznaj recenzenta
Paweł SzałankiewiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat