Arrow: sezon 6, odcinek 2 – recenzja
W nowym odcinku Arrow powraca stary znajomy z poprzednich serii. Jednak w żadnym wypadku nie ma on teraz przyjaznych zamiarów. Czy był to dobry epizod? Oceniamy.
W nowym odcinku Arrow powraca stary znajomy z poprzednich serii. Jednak w żadnym wypadku nie ma on teraz przyjaznych zamiarów. Czy był to dobry epizod? Oceniamy.
W najnowszym odcinku Arrow Oliver musi zażegnać kryzys, który powstał po ujawnieniu w telewizji jego zdjęcia w kostiumie Green Arrowa. Śledztwo w tej sprawie prowadzi nieustępliwa agentka FBI. Jednak to nie jedyne zmartwienie Queena. W czasie spotkania z biznesmenami z Markovii, grupa zostaje zaatakowana przez członków Bratvy. Okazuje się, że akcję zorganizował Anatoly. Rosjanin porywa przedsiębiorców i żąda za nich okupu. Rozpoczyna się walka z czasem.
Na początku pochwalę najjaśniejszy punkt tego odcinka, mianowicie czarny charakter. Dobrze, że twórcy zdecydowali się głównym antagonistą epizodu uczynić Anatoliya, który do tej pory był przyjacielem i powiernikiem sekretów głównego bohatera. To nadało dodatkowego smaczku całej historii. Anatoliy od początku jego pojawienia się w serialu był interesującą i wielowymiarową postacią, którą widzowie polubili, dlatego w tym odcinku nie mieliśmy do czynienia z czarnym charakterem, który jest zły bo jest zły. Za całym planem szefa Bratvy stało coś głębszego, pewien rodzaj cierpienia, plamy na honorze, co nadało osobisty wymiar konfliktowi pomiędzy Anatoliyem a Oliverem. W dodatku Rosjanin to bardzo charyzmatyczna postać, potrafiąca skupić uwagę widza i zaangażować go w opowieść. Za to plus.
Natomiast jeśli chodzi o drugą postać, która ma uprzykrzać życie głównego bohatera, mianowicie agentkę Watson, to nie wypada już tak korzystnie. Jak na razie jest tylko marną kliszą twardych śledczych, jakich widzieliśmy w wielu produkcjach. Jej niezłomny charakter i zapowiedzi o rozwiązaniu sprawy za wszelką cenę nie robią żadnego wrażenia, ponieważ ograniczyły się tylko do jednego wezwania na przesłuchanie, na którym nic nie ustalono. Agentka w odcinku mówiła, że przysłano ją, ponieważ policja Star City okazała się nieudolna, jednak ona tak samo nie zaprezentowała swojego domniemanego talentu śledczego. Sam wątek oczyszczenia Olivera z zarzutu bycia Green Arrowem również zupełnie nie był ani trochę ciekawy i poświęcono mu mało czasu, właściwie rozwiązując tę kwestię w dwóch scenach. Wystarczyło, że Oliver publicznie zaprzeczył doniesieniom i potem cudownie pojawił się dowód na niewinność burmistrza. Słabo jak na jeden z głównych motywów epizodu.
Źle wypada także od początku wątek Johna, który ucierpiał w czasie wybuchu na Lian Yu. To element, w którym w bardzo dziwny sposób mieszają się patos i czysta głupota. Diggle cały czas czas mimo cierpienia stara się pomagać swoim przyjaciołom, jednak jego zachowanie jest co najmniej lekkomyślne, ponieważ naraża na krzywdę cały zespół i dodatkowo na koniec odcinka zgadza się zostać nowym Green Arrowem. Nie wiem, co twórcy mieli na myśli tworząc taki zwrot akcji, ale ostateczny efekt nie wyszedł dobrze. Kolejną fabularną głupotką jest właśnie prośba Olivera, żeby John zajął jego miejsce, ponieważ nie może zostawić swojego syna. Jednak jak widać scenarzyści nie pozwolili wziąć pod uwagę Queenowi przy decyzji rodziny przyjaciela. Koniec końców wygląda to tak, że Oliver i jego bliscy są najważniejsi, reszta się nie liczy, co nie przemawia na korzyść serii.
Nowy epizod Arrow przynosi interesujący element w postaci dobrego, czarnego charakteru jednak cała historia nam zaprezentowana ginie pod fabularnymi skrótami i lukami w opowieści. Mam nadzieję, że twórcy poprawią to w przyszłych epizodach.
Źródło: zdjęcie główne: The CW
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat