Batman Death Metal. Tom 1 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 29 września 2021Batman Death Metal. Tom 1 to otwarcie niezwykle popularnego w USA cyklu, który na dobre zmienił oblicze multiwersum DC. Jak wypada pierwsza odsłona serii?
Batman Death Metal. Tom 1 to otwarcie niezwykle popularnego w USA cyklu, który na dobre zmienił oblicze multiwersum DC. Jak wypada pierwsza odsłona serii?
Po dziś dzień wśród fanów DC trwają spory o wartość artystyczną wydarzenia Batman Metal. Część czytelników uważa je za ważny dla całej branży komiksowej eksperyment, inni z kolei piętnują zawarte w nim dziwactwa i wszechobecną pompatyczność, odbierającą pełną przyjemność z lektury. Nie zmienia to jednak faktu, że event okazał się sukcesem finansowym i włodarze wydawnictwa koniec końców dali zielone światło na jego kontynuację. Na polskim rynku zadebiutowała już jej pierwsza odsłona, Batman Death Metal. Tom 1. Choć nie jest to komiks pozbawiony wad, z całą pewnością przypadnie do gustu wszystkim tym, którzy w powieściach graficznych poszukują w pierwszej kolejności elementów rozrywkowych. I to nie byle jakich: początek Death Metalu zamienia się w prawdziwą jazdę bez trzymanki po całym multiwersum DC, której tempo nadają szalone zabiegi twórców i rozbuchana do granic wytrzymałości karkołomność poczynań najważniejszych postaci. Jest tu tak intensywnie, że w niektórych miejscach forma w sposób totalny przygniata sam przekaz - najdziwniejsze jest to, że wielu z Was będzie tym zachwyconych.
Główny scenarzysta cyklu, Scott Snyder, któremu pomaga odpowiedzialny za warstwę wizualną Greg Capullo, rozpoczyna od ukazania następstw przegranej przez herosów bitwy o cały wieloświat. Batman, Który się Śmieje objął rządy nad wyjałowioną i wyzutą z nadziei Ziemią, w czym walnie pomogła mu wszechpotężna bogini Perpetua. Wszystko wskazuje na to, że zwycięstwo złoczyńców jest niepodważalne, a dawni obrońcy naszej planety muszą pogodzić się ze swoim ponurym losem. Sęk w tym, że Batman nie byłby sobą, gdyby nawet w tym świecie dojmującego smutku nie postanowił rzucić wyzwania tyranowi. Podobne motywacje napędzają centralną postać tej opowieści -Wonder Woman, która niepodzielnie włada teraz Podziemiem. Pierwszy z nich w walce wykorzystuje Czarny Pierścień, druga natomiast... piłę mechaniczną. Do tego grona dołączmy jeszcze Supermana, który tytułowy "metal" w swoim modus operandi często wdraża w sposób dosłowny. Istotne jest także to, że własny plan stara się realizować skazany wcześniej na wygnanie Lex Luthor, który nieoczekiwanego sojusznika próbuje odnaleźć w Lobo.
Nazwijmy rzeczy po imieniu: bez znajomości samego Metalu i tomu Liga Sprawiedliwości: Wojna totalna. Rok Łotrów, czyli pomostu pomiędzy eventami, czytelnikom będzie nadzwyczaj trudno odnaleźć się w tej historii. W zasadzie nawet ci odbiorcy, którzy są uzbrojeni w wiedzę o poprzednich wydarzeniach, mogą mieć kłopot z właściwym ułożeniem fabularnej układanki. Snyder pędzi bowiem przez multiwersum na złamanie karku, niespecjalnie zwracając uwagę na to, czy na poszczególnych przystankach ktokolwiek zdołał wsiąść do prowadzonego przez niego pociągu. Każdemu sięgającemu po ten komiks należy więc życzyć odrobiny wyrozumiałości dla scenarzysty, gdyż im bliżej finału, tym częściej będziemy odnosić wrażenie, że ostatecznie zamiary twórcy zdołaliśmy jednak pojąć. Otwarcie Death Metal broni się przede wszystkim artystyczną brawurą i tym, jak konsekwentnie i precyzyjnie Snyder wykorzystuje wszystkie dobrodziejstwa konwencji superbohaterskiej. Mrok i groza idą tu przecież ramię w ramię z zabawą w jej najczystszej postaci, a lektura staje się dobrą okazją ku temu, by jeszcze pełniej poznać Batmana, Który się Śmieje czy zanurzyć się w osobliwej wariacji na temat charakterystycznej dla Mrocznego Rycerza aury.
Prawdopodobnie najmocniejszą stroną tomu są jego rysunki. Capullo niezwykle umiejętnie skaluje poszczególnymi wydarzeniami, by możliwie najdobitniej podkreślić ich monumentalność - nawet jeśli w niektórych momentach przez Snydera wyłącznie pozorowaną. W trakcie lektury w mojej głowie pojawiała się myśl, że rysownik mógł nawet lepiej od samego scenarzysty pojąć, o co właściwie idzie w Death Metalu. Co więcej, artysta nie ma najmniejszego problemu z dobrym oddawaniem w ilustracjach najdziwaczniejszych pomysłów współpracownika; pamiętajmy o tym, zapoznając się z tomem, w którym Amazonka siecze piłą mechaniczną, a protagoniści spotykają choćby... bat-dinozaura.
Batman Death Metal. Tom 1 to udane wprowadzenie do wielkiego eventu DC, które może spodobać się nie tylko wiernym fanom wydawnictwa. Pomimo hermetyczności przekazu komiks ten zupełnie nieoczekiwanie zamienia się w uniwersalną opowieść skierowaną do masowego odbiorcy i bombardującą jego umysł niekończącą się serią nadzwyczaj oryginalnych koncepcji artystycznych. Dla jednych będzie ich stanowczo za wiele, inni zapragną z kolei jeszcze więcej. Warto przy tym wszystkim pamiętać, że otwierający cykl tom trudno ocenić bez nawiązania do tego, co wydarzy się w przyszłości; wiele zarysowanych w otwarciu wątków zostanie jeszcze pogłębionych i sprawnie osadzonych na mapie przedstawionych wydarzeń. Kolejna wizyta w świecie Death Metalu tuż, tuż. Szykujcie się na grzmoty i naprawdę ciężkie brzmienia.
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat