Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 17 marca 2023Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon to udany prequel i spin-off, który bardzo różni się od głównej serii, ale w niczym jej nie ustępuje.
Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon to udany prequel i spin-off, który bardzo różni się od głównej serii, ale w niczym jej nie ustępuje.
Wiedźma o imieniu Bayonetta to stosunkowo nowa postać w popkulturze – zadebiutowała w roku 2009, a więc jest znacznie młodsza niż chociażby Lara Croft. Błyskawicznie podbiła serca graczy i stała się prawdziwą ikoną gier akcji. Trudno wyobrazić sobie, że nie zawsze była długonogą, pewną siebie maszyną do zabijania, która z gracją rozprawiała się zarówno z demonami, jak i aniołami. Spin-off zatytułowany Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon pokazuje, że jej młodzieńcze lata wyglądały zupełnie inaczej.
Bohaterkę poznajemy jeszcze jako Cerezę, młodą dziewczynę, która jest owocem zakazanej miłości pomiędzy przedstawicielami dwóch zwaśnionych frakcji. Jej ojciec został za to wygnany, a matka uwięziona. Pocieszeniem dla młodej wiedźmy był fakt, że mogła odwiedzać swoją rodzicielkę, ale taki stan rzeczy nie trwał wiecznie. Gdy kobieta zostaje przeniesiona w odosobnione miejsce, Cereza postanawia zrobić wszystko, by ją uratować. I to nawet mimo tego, że zupełnie nie wie, jak mogłaby tego dokonać. Droga prowadzi ją do pełnego tajemnic lasu, który jednocześnie jest miejscem wyjątkowo nieprzyjaznym i niebezpiecznym.
Naprawdę ciekawie obserwuje się początki tej postaci. Bayonetta od zawsze przedstawiana była jako bardzo doświadczona i w zasadzie niezwyciężona, zdolna do położenia trupem całych armii i wrogów wielkości wieżowców. Tutaj nie ma po tym śladu. Można odnieść wrażenia, że gdyby nie chęć ponownego spotkania się z matką, bohaterka szybko zrezygnowałaby z przygody – zaraz po tym, jak na jej drodze pojawiły się pierwsze przeszkody. Inna sprawa, że z uwagi na jej stopień zaawansowania w magii, raczej nie poradziłaby sobie z groźnymi istotami zamieszkującymi las. Na szczęście z pomocą przychodzi jej demon, który łączy się z pluszowym kotem o imieniu Cheshire. Przywołany przez młodziutką wiedźmę demoniczny towarzysz nie może po prostu ot tak wrócić do piekła, więc niechętnie oferuje swoje wsparcie.
Podczas zabawy mamy okazję pokierować zarówno Cerezą, jak i jej kompanem. Nie ma tu jednak ani możliwości zabawy w kooperacji, ani przełączania się między bohaterami. Zamiast tego obie postacie kontrolujemy jednocześnie, wykorzystując do tego osobne Joy-Cony lub "połówki" klasycznego kontrolera. Nie jest to zabieg całkowicie nowy, bo zastosowano go między innymi w Brothers: A Tale of Two Sons czy PHOGS! Jest on jednak na tyle rzadko spotykany, że towarzyszy nam poczucie świeżości. Wiedźmą i demonem gra się zupełnie inaczej. Ta pierwsza nie sprawdza się w bezpośrednich starciach i zamiast tego może jedynie osłabiać i unieruchamiać wrogów, ale gdy trzeba definitywnie rozprawić się z wrogiem, to na arenę musi wkroczyć Cheshire i pozbyć się oponenta swoimi pazurami i zębiskami. Oprócz tego możemy również przywrócić piekielnego kota do jego zwykłej, szmacianej wersji, co ma dwojakie znaczenie: raz, że odnawia jego magiczną energię, a dwa, że czasami to właśnie ta forma jest niezbędna do poczynienia postępów i poradzenia sobie z jakąś zagadką.
Początki mogą być dość trudne, bo odruchowo chciałoby się wykorzystać prawą gałkę analogową do obsługi kamery, a tu odpowiada ona za kontrolę nad jednym z bohaterów. Wprawa przychodzi z czasem. Sam dopiero po kilkudziesięciu minutach zdołałem się przestawić na to nietypowe podejście do rozgrywki, choć później nadal zdarzało mi się od czasu do czasu pogubić. Gra jest jednak skonstruowana tak, by dać graczom przestrzeń i czas do nauki. Początkowe etapy są bowiem dość powolne, bo nie mamy dostępu do zbyt wielu zdolności. Cereza i Cheshire oczywiście uczą się nowych sztuczek, takich jak możliwość wykonywania uników czy korzystania z mocy żywiołów. Te posłużą nam w walce i otworzą drogi do niedostępnych miejsc, co zachęca do powrotu do wcześniejszych lokacji i ponownego ich przeszukania.
W trakcie trwającej około 15 godzin przygody zwiedzimy kilka zróżnicowanych lokacji, które wypełniono różnego rodzaju wyzwaniami. Czasami zajmiemy się rozwiązywaniem zagadek środowiskowych, innym razem będziemy musieli toczyć pojedynki z przeciwnikami. Gameplay jest naprawdę dobrze pomyślany i zbalansowany (nie licząc wspomnianego już początku), bo nie czuć, by któremuś z tych elementów poświęcono za dużo lub zbyt mało czasu. Pojedynki przerywane są łamigłówkami i na odwrót, dzięki czemu nie czuć znużenia nawet przy dłuższych, kilkugodzinnych sesjach. Urozmaiceniem są również miejsca zwane Tír na nÓg, będące czymś w stylu kapliczek z The Legend of Zelda: Breath of the Wild. Wewnątrz czeka na nas seria zagadek lub przeciwnicy do pokonania, a poradzenie sobie z nimi wiąże się z nagrodą oraz odsłonięciem kolejnego fragmentu mapy.
Cereza and the Lost Demon to prawdziwa perełka pod kątem oprawy audiowizualnej. Twórcy nie silili się na realizm (co zresztą byłoby już trudne na Nintendo Switch) i zamiast tego postawili na grafikę, która przypomina obrazy namalowane akwarelami ze szczyptą klimatów rodem z celtyckich mitów. Świetnie współgra to z historią o magii, pełnym sekretów lesie i wiedźmie, która dopiero uczy się swego fachu. Jednocześnie nadaje całości wyjątkowy, oniryczny klimat. Doskonałym uzupełnieniem jest udźwiękowienie, na czele z bardzo klimatyczną narratorką, która opisuje kolejne losy bohaterów, a przy tym "dubbinguje" Cheshire'a.
Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon to ogromna niespodzianka i jedna z najbardziej pomysłowych gier ostatnich miesięcy, przynajmniej jeśli chodzi o segment wysokobudżetowych gier, bo twórcy niezależni zaskakują regularnie. Rozgrywka w umiejętny sposób łączy ze sobą akcję, przygodę i zagadki logiczne, oprawa jest przepiękna, a całą przygodę śledzi się z wielkim zainteresowaniem. Wszystko to sprawia, że jest to doskonała propozycja nie tylko dla największych fanów Bayonetty! Myślę, że może zainteresować nawet osoby, które nie grały w główną trylogię.
Plusy:
+ przepiękna oprawa;
+ zaskakująco dobrze przemyślany gameplay;
+ zróżnicowana rozgrywka;
+ ciekawie uzupełnia historię głównej bohaterki.
Minusy:
- sterowanie wymaga przyzwyczajenia;
- powolny i nieco nudny początek.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat