Beat Cop: 3 tygodnie z życia krawężnika – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 30 marca 2017Polskie studio Pixel Crow udowodniło, że gry niezależne oferują często dużo więcej ciekawych rozwiązań, niż produkcje tworzone przez wielkie korporacje.
Polskie studio Pixel Crow udowodniło, że gry niezależne oferują często dużo więcej ciekawych rozwiązań, niż produkcje tworzone przez wielkie korporacje.
Jeszcze na długo przed premierą Beat Cop było nazywane polską odpowiedzią na świetne Papers, Please. Po spędzeniu kilku godzin z produkcją deweloperów z Pixel Crow mam co do tego porównania mieszane uczucia, bo z jednej strony podobieństwa są widoczne, z drugiej zaś, Beat Cop oferuje mnóstwo świeżości i ma własną tożsamość. Nie ma tu mowy o przesadnym inspirowaniu się dziełem Lucasa Pope’a z 2013 roku.
Nowy Jork, lata 80. Policjant wrobiony w morderstwo i zdegradowany do roli „krawężnika”. Tak w największym skrócie prezentuje się fabuła Beat Cop. Naszym zadaniem jest pokierowanie losami Jacka Kelly’ego, wypełnianie obowiązków, a przy tym oczyszczenie własnego imienia. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak tylko zacisnąć zęby, wysłuchiwać naszego irytującego szefa i zająć się pracą, przy okazji starając się odkryć prawdę o niedawnych wydarzeniach. Dodajmy do tego jeszcze, że na wszystko mamy trzy tygodnie.
Rozgrywka w dużej mierze polega na chodzeniu od punktu do punktu po niezbyt dużej dzielnicy i wykonywaniu kolejnych zadań, np. łapaniu złodziei czy pomaganiu mieszkańcom dzielnicy z ich problemami. Czasami czekają nas nieco bardziej nietypowe atrakcje, takie jak pilnowanie przybysza ze Związku Radzieckiego, a nawet…robienie zakupów dla starszej pani. Do tego wszystkiego dochodzą też bardziej przyziemne obowiązki, takie jak wspomniane już mandaty za parkowanie, ogumienie lub wadliwe oświetlenie w pojazdach parkujących na ulicy. Ciekawym krokiem było jednak umieszczenie w grze limitu czasowego. W lewym dolnym rogu ekranu widoczny jest zegarek, który odmierza czas naszej pracy. Jeśli nasza zmiana dobiegnie końca, zanim uda nam się ukończyć wszystkie zaplanowane zadania, będziemy musieli liczyć się z konsekwencjami.
Te mogą być dwojakie i odbić się na naszej reputacji lub też finansach. W Beat Cop staramy się przypodobać czterem grupom – ludności, policji, gangom i włoskiej mafii. Oczywiście nie jest to łatwe, bo będąc pobłażliwym przy wystawianiu mandatów podpadamy policji, a współpracując z gangsterami psujemy stosunki z Włochami. Finanse to kolejna sprawa, o którą musimy zadbać, bo pieniądze, tak jak i w życiu, są tutaj istotnym elementem. Nie pomaga również fakt, że Kelly musi regularnie płacić alimenty… Również w przypadku zarabiania gotówki mamy jednak sporą swobodę – możemy np. przymykać oko na pewne przestępstwa, brać łapówki lub wręcz przeciwnie – być wzorowym policjantem i zarabiać więcej, dzięki dokładnemu wykonywaniu swoich obowiązków i wyrabianiu codziennej normy mandatowej.
W tle rozgrywa się cała warstwa fabularna – nadrzędnym zadaniem w Beat Cop nie jest bowiem bycie policjantem, a doprowadzenie do końca całej sprawy tajemniczego morderstwa. I tutaj niespodzianka, bo deweloperzy umieścili w grze wiele zakończeń, w zależności od podejmowanych przez nas wyborów i wykonywanych działań. Poczucie nieliniowości towarzyszy nam zresztą przez całą grę i mamy świadomość, że tylko od nas zależy, czy będziemy policjantem, dla którego liczy się tylko zysk, czy też twardym, brzydzącym się przestępczością glinom, dla którego zasady to świętość.
Beat Cop już od pierwszych zapowiedzi był produkcją, którą promowano m.in. humorem. Ten widoczny jest na każdym kroku, począwszy od nazw sklepów i lokali, poprzez zachowanie niektórych postaci, a na dialogach skończywszy. Trzeba jednak zauważyć, że nie są to dowcipy lekkie, nie wszystkim przypadną do gustu. Twórcy nie szczędzili również wulgaryzmów, które pojawiają się tu hurtowo. Te jednak nie przeszkadzają – mamy do czynienia z grą tworzoną z myślą o dorosłym odbiorcy, a tego typu słownictwo pasuje do produkcji o zmęczonym życiem policjancie z problemami. Co ciekawe, całkiem dobrze sprawdza się tu również polska wersja językowa, w której humor wydaje się być jeszcze bardziej dosadny, a dialogi bardziej swojskie.
Twórcy z Pixel Crow, jak można wywnioskować z nazwy, postawili na pixelart. Nie wszystkim takie rozwiązanie przypadnie do gustu, ale trzeba przyznać, że oprawa wizualna może się podobać. Otoczenie jest bogate w detale, postacie wyglądają prosto, ale łatwo rozpoznać wśród nich policjantów, gangsterów i przedstawicieli mafii, a i retro interfejs robi całkiem pozytywne wrażenie.
Trudno mieć również większe zastrzeżenia co do udźwiękowienia. Muzyka, za którą odpowiada Piotr Musiał, jest kapitalna, mocno utrzymana w klimacie lat 80. i od razu przywodząca na myśl filmy z tamtego okresu. Nieco gorzej wypadają dźwięki, których jest stosunkowo mało. Podczas codziennej służby słyszymy więc „odgłosy dzielnicy”, przerywane okazjonalną policyjną syreną w trakcie niektórych interwencji. Osobiście przeszkadzał mi także brak jakichkolwiek głosów. Teoretycznie nie jest to problem, ale momentami marzyłem, żeby z głośników dobiegł głos Tomasza Knapika w roli lektora. Idealnie pasowałoby to do klimatu tej produkcji.
Dzieło Pixel Crow nie jest jednak pozbawione kilku istotnych wad. Rozgrywka momentami jest bardzo powtarzalna, a ciągłe wypisywanie mandatów potrafi zmęczyć. Sytuację ratują jednak wydarzenia, które przytrafiają się w trakcie wykonywania codziennych obowiązków, sprawiają one, że mimo wszystko grę chce się kontynuować. Mieszane uczucia mam też co do dwóch mechanik, a mianowicie sprawdzania stanu opon i oświetlenia w pojazdach. Jeżeli chcemy być pewni, to konieczne są dokładne oględziny – te zajmują kilka sekund – podczas których Kelly obchodzi samochód z każdej strony. W przypadku dni, w których musimy wystawić sporo mandatów za oświetlenie, może być to nieco frustrujące.
Pomimo tych kilku problemów Beat Cop jest bardzo interesują produkcją, która łączy w sobie ciekawy pomysł, interesujący wątek główny, a także zaskakującą nieliniowość. Tytuł ten powinien zadowolić nie tylko miłośników filmów o policjantach z lat 80., ale i wszystkie osoby, które lubią nietypowe produkcje z dużą dawką humoru, który nie jest do końca poprawny politycznie.
PLUSY:
+ ciekawy pomysł,
+ wybory z konsekwencjami,
+ estetyczna grafika retro,
+ świetna muzyka,
+ humor.
MINUSY:
- czasami zbyt powtarzalna rozgrywka,
- niektóre mechaniki mogą frustrować,
- brak jakiegokolwiek voice-actingu.
Źródło: fot. Pixel Crow
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat