Bez wyjścia
Czwarty odcinek zapowiadał się rewelacyjnie i nie zawiódł. To najlepsza odsłona 24 godzin w tym sezonie.
Czwarty odcinek zapowiadał się rewelacyjnie i nie zawiódł. To najlepsza odsłona 24 godzin w tym sezonie.
Poprzedniej godzinie brak było odpowiednio zrównoważonego scenariusza. Stawiający swoje pierwsze kroki w telewizji Sang Kyu Kim oraz Partick Somerville nie do końca sprostali presji stworzenia modelowego odcinka 24 godzin. Nie skupili się do końca na samym epizodzie, a bardziej na tym, aby pełnił od funkcję wprowadzenia do kolejnych wydarzeń. Wybuchowa końcówka sprawiła, że swój cel osiągnęli, ale całość należało ocenić przeciętnie. Z drugiej strony to też nie do końca ich wina. Przyzwyczailiśmy się do dwudniowych i czterogodzinnych premier serialu stacji FOX. Trzecia godzina doby z reguły (choć nie zawsze – wszyscy pamiętamy genialny trzeci odcinek siódmej serii) miała być preludium tej czwartej. Tak samo jest w przypadku 24 godzin – z tą różnicą, że seanse przedzielone są tygodniową przerwą. Taka strategia była konieczna ze względu na skróconą o połowę serię, a efekt mógł nieco rozczarowywać. Najważniejsze jest w tym wszystkim jednak, że to, co działo się pomiędzy 14 a 15, wynagrodziło z nawiązką wady poprzedniego odcinka.
Już na starcie byłem niemal pewien, że to będzie znakomite 40 minut. Scenariusz napisał Patrick Harbinson, stara wyga i człowiek mający na swoim koncie historie do świetnych epizodów 24 godzin, Person of Interest czy Homeland. W świat 24 godzin też już dawno wtajemniczony był jako jeden z producentów wykonawczych i twórców Dnia 8. Jack dostał się do amerykańskiej ambasady i szybko zdał sobie sprawę z tego, że wejście było całkiem proste w porównaniu z późniejszym wydostaniem się z budynku. Ostatecznie uwięziony i bez wyjścia, bierze zakładników, gra na zwłokę i powoli akceptuje fakt, że została mu najprawdopodobniej niecała godzina życia.
Trzeba mieć talent, żeby stworzyć tak rewelacyjny odcinek Homeland, w którym Jack Bauer przez większość czasu przebywa w zamkniętym pomieszczeniu, za biurkiem i rozmawiając przez telefon stacjonarny. Ważne w tym wszystkim jest jednak to, z kim rozmawia. Absolutnie genialna scena konwersacji Jacka z Hellerem to tylko przedsmak spotkania twarzą w twarz, które zobaczymy już w przyszłym tygodniu. Wielkimi krokami zbliża się również zjednoczenie Bauera z Audrey, które zapewne dostarczy nie lada emocji.
[video-browser playlist="634501" suggest=""]
Wydaje się, że Kate Morgan w końcu przejrzała na oczy i będzie wspierać Jacka w jego misji. To pozytywna zmiana w bohaterce, która wreszcie wzięła sprawy w swoje ręce i mogła naprawdę rozwinąć skrzydła. Yvonne Strahovski ogląda się w tej roli coraz lepiej. Szczególnie udanie wypada sekwencja infiltracji zabezpieczonego pokoju, w którym znajduje się Bauer, i przedstawienia mu jego jedynej opcji przetrwania szturmu. Całość zapada w pamięć dzięki Seanowi Callery’emu, który zdecydował się przypomnieć widzom fantastyczny kawałek pt. "Reviving Jack" (po raz pierwszy usłyszeliśmy go w finale czwartego sezonu). Zarówno wtedy, jak i tym razem (choć metaforycznie) Bauer wrócił do życia, a przed nim jeszcze kilkanaście naprawdę morderczych godzin. Wracając do Morgan, trzeba cały czas mieć w pamięci kwestię zdrady jej męża. Scenarzyści bardzo skrupulatnie i bez wyjątku wspominają o tym w każdym odcinku, na pewno nie bez powodu.
Nieźle rozwija się wątek terrorystów. Negatywne wrażenie z poprzedniego odcinka zostało prawie zamazane. Scen z szaloną rodzinką Al-Harazi było w sam raz – w każdym razie nie za dużo. Zarówno tu, jak i w Grze o tron Michelle Fairley gra kochającą matkę, ale sposób okazywania przez nią miłości jest zgoła inny. Boleśnie przekonała się o tym Simone, która jeszcze do niedawna była dumną posiadaczką kompletu palców u rąk. Mocna scena, która dodała tej historii trochę kolorytu. Nadal mam spore wątpliwości, czy Margot to główny złoczyńca sezonu. Doświadczenie nabyte po seansie poprzednich serii i instynkt podpowiadają mi, że nie ma takiej możliwości. W każdym razie – zanim jakiś twist tutaj nastąpi, "mamusia roku" będzie miała okazję pomścić męża i zasiać chaos na ulicach Londynu.
Czwarty odcinek Grze o tron zachwyca świetnym rozwojem akcji i kilkoma smaczkami odnoszącymi się do poprzednich sezonów. Dzień 9 wyraźnie się rozpędza, a najlepsze dopiero przed nami.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat