Billions: sezon 5, odcinek 3 - recenzja
Billions wciąż popełnia te same błędy, ale potrafi też ubarwić jednostajną fabułę interesującymi ozdobnikami. Co tym razem przygotowali dla nas koledzy rudego?
Billions wciąż popełnia te same błędy, ale potrafi też ubarwić jednostajną fabułę interesującymi ozdobnikami. Co tym razem przygotowali dla nas koledzy rudego?
Pewnym novum w formule Billions jest motyw dzieci. Wracając pamięcią do poprzednich sezonów, trudno przypomnieć sobie momenty, w których latorośl odgrywa większą rolę niż tła lub narzędzi fabularnych motywujących bohaterów do konkretnych działań. Tym razem mamy trzy równorzędne wątki, w których dzieci znajdują się na głównym planie. Pierwsza z historii skupia się na synu Axe’a, który wydaje się iść w ślady ojca. Jednak czy na pewno tak się stanie? W przeciągu epizodu pojawiają się delikatne przesłanki sugerujące, że młody Axelroad niekoniecznie wyrośnie na tak bezkompromisowego samca alfa, jak jego tatuś. Drugi wątek skupia się na Rhodesach i nowym członku rodziny, którego Chuck i Wendy musieli poznać. „Musieli” to dobre słowo, ponieważ prokurator i jego już niedługo była żona zostają postawieni w tej sytuacji pod ścianą. Z wątkiem pokoleniowym związana jest również historia Wagsa, który czując ojcowski zew, postanawia zjednoczyć się ze swoimi dziećmi. Tutaj jednak, jak to zwykle bywa w przypadku Wagsa, będziemy mieli zapewne nieco luźniejszy – bardziej humorystyczny kierunek. Niemniej każda z tych historii stanowi pewną nowość w formule Billions. Czy jednak będzie w stanie wyrwać serial z marazmu powtarzalności?
Szczególnie dużo uwagi twórcy poświęcają Gordiemu Axelroadowi i to właśnie ten wątek wydaje się najciekawszy. Znamienna jest scena, podczas której Bobby daje płomienne wystąpienie przed uczniami i ich wykładowcami. Przemawia charyzmatycznie niczym Tony Stark, jednak treść jego słów nie pozostawia wątpliwości co do intencji biznesmena. Protagonista Billions docenia drapieżność i zachłanność, a gani bierność i zachowawczość. Bobby twierdzi, że w ludzkiej naturze jest pożeranie słabszych przez silniejszych. Tak wygląda nasz świat i ten właśnie kierunek powinni obrać uczniowie prestiżowej szkoły, do której uczęszcza jego syn.
Wszyscy są zauroczeni słowami i charyzmą Axelroada, widz jednak po raz kolejny ma wątpliwości. Twórcy przy pomocy podobnych segmentów chwalą czy krytykują taką postawę? Życie Bobby’ego jest niezwykle atrakcyjne, a jego osobiste wady i przywary pokazywane są w taki sposób, żeby stanowiły siłę charakteru. Mamy tu więc do czynienia z kolejnym Tony Starkiem, tyle że u Marvela zobrazowane to jest w bajkowej konwencji, bez zagłębiania się w problematykę systemową. Axelroad to symbol galopującego kapitalizmu, który dla wielu może okazać się po prostu drogą życiową. Zestawiając powyższe z tematyką ojcostwa, tworzy nam się ciekawy dylemat. Jeśli Gordi ma pójść w ślady ojca, potrzebny jest zimny wychów i ciągłe wyzwania na życiowej drodze młodego człowieka. Potrzebna jest twarda ojcowska ręka, zamiast czułości i miłości. Bobby ma świadomość tego problemu i już w bieżącym odcinku dywaguje na ten temat z Wendy.
Nie wiadomo jak potoczą się losy Gordiego, ale pojawia się tutaj szansa na eksplorację naprawdę ciekawego problemu. To by było coś, gdyby w finale sezonu okazało się, że barwne i impulsywne życie Bobby’ego to tylko bezwartościowa wydmuszka, a w rzeczywistości mężczyzna jest ubogi w to, co naprawdę ważne. Wątki związane z dziećmi mogą oprzytomnić niektórych z bohaterów, choć na wielkie zmiany w ich postawach życiowych nie ma co liczyć. Być może część z nich zda sobie sprawę z tego, co istotne dopiero wtedy, gdy już będzie za późno.
Bobby rozwiązuje problem swojego syna pomiędzy procesem tworzenia banku i próbą uwiedzenia genialnego malarza. Do obsady Billions dołączył Frank Grillo wcielający się we współczesnego Michała Anioła. Nico Tanner staje się języczkiem u wagi dwóch rekinów biznesu. Bobby Axelroad i Michael Prince przenoszą swoją batalię do świata sztuki. Jawi się tutaj kolejny ciekawy wątek, bo widzimy, że dla skończonych kapitalistów nie ma żadnych świętości. Sztuka jest dla nich niczym więcej jak szansą na kolejny udany biznes. Liczy się jedynie zysk i okazja, żeby zdominować przeciwnika. W tym miejscu warto pochwalić Coreya Stolla i portretowanego przez niego Michaela Prince’a. Postać ta ma ciekawą pasywno-agresywną manierę, która z jednej strony mocno irytuje, z drugiej jest całkiem zabawna. Bohater komplementuje, rozpływa się w zachwytach i epatuje pozytywnym nastawieniem. W rzeczywistości jednak przy każdej okazji wbija szpilę i przemyca zawoalowane złośliwości. To nie lada sztuka napisać postać w ten sposób. Twórcy Billions tym razem stanęli na wysokości zadania.
Najmniej ciekawe wydarzenia toczą się u Chucka. Bohater wyblakł w 5. sezonie i pod względem fabularnym nieco traci. Motywem napędzającym jego wątek ma być rozwód z Wendy, jednak jak traktować poważnie tę historię, jeśli para wciąż ze sobą przebywa i nadal rozmawia jak stare dobre małżeństwo. Trudno przewidzieć, czy zapadną tutaj jakieś definitywne rozstrzygnięcia, choć nie da się nie zauważyć pewnego zbliżenia pomiędzy Axem i Wendy. Czyżby para wreszcie miała przejść do kolejnego etapu w swojej relacji?
Nowy odcinek Billions wprowadza nieco świeżości do wyświechtanej formuły i stawia kilka istotnych pytań. Można odnieść wrażenie, że serial pomału i miarowo szykuje się do skonkludowania tematu i przekazania pewnego przesłania. Czy myśl przewodnia serialu okaże się krytyką kapitalistycznego Dzikiego Zachodu? A może będzie to coś w stylu Wilka z Wall Street, w którym dyskusyjna postawa życiowa nie spotkała się ze znaczącą naganą? Czas pokaże. Na razie 6/10.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat