Bitwa o Starling
Arrow utrzymuje poziom i serwuje widzom finał solidny, dający twórcom ogromne możliwości rozwinięcia historii w dalszych sezonach. Taką Strzałę chcemy oglądać!
Arrow utrzymuje poziom i serwuje widzom finał solidny, dający twórcom ogromne możliwości rozwinięcia historii w dalszych sezonach. Taką Strzałę chcemy oglądać!
Cały drugi sezon Arrow trzymał wysoki poziom, a odcinki były znacznie lepiej skonstruowane niż w sezonie pierwszym. Lepsza była również historia. Twórcy rezygnowali czasami z proceduralnego rodowodu i serwowali odcinki zgłębiające przeszłość Olivera czy też dawali szansę Diggle'owi na pokazanie jego umiejętności. Wyszło im to na dobre, bo stworzyli obecnie najlepszy serial superbohaterski dostępny w telewizji. Marvel musiał mocno się poprawić, żeby nawiązać walkę miałkimi w pierwszej połowie Agentami T.A.R.C.Z.Y.. Nie było jednak idealnie, a serialowi o Strzale zdarzały się słabsze epizody. W ogólnym rozrachunku był to jednak doskonały sezon.
Twórcy dobrze zrobili, wprowadzając Deathstroke'a i robiąc z niego głównego antagonistę drugiego sezonu. Ten potężny, napędzany osobistą zemstą przeciwnik stanowił nie lada wyzwanie i prawdziwe zagrożenie. Gdy tylko pojawiła się groźba zarażenia skazańców i więźniów Mirakuru w celu stworzenia z nich prywatnej, niemal niezniszczalnej armii, widzowie wiedzieli, że finał będzie nie byle jaki i dostarczy sporo emocji. Gdy dodamy do tego kilka sprawdzonych (szczególnie przy okazji trylogii Nolana o Mrocznym Rycerzu) patentów, jak chociażby przejęcie firmy Queena, utratę jakiejkolwiek nadziei i śmierć bliskich osób, otrzymamy świetnie rozplanowany sezon stanowiący sam w sobie zamkniętą całość. I tak właśnie było - drugą serię Arrow ogląda się niczym dobry film, który może egzystować, nawet jeśli widz nie zna sezonu poprzedniego. Twórcy zostawiają sobie jednak pewne furtki fabularne, które mogą być kluczowe w kolejnej, trzeciej serii.
Poprzedni odcinek był zaledwie wstępem do emocjonujących wydarzeń, jakie scenarzyści zaserwowali widzom w finale. Rozpoczęła się bitwa o Starling City, a nie jest ona łatwa, bo Strzała wraz z ekipą walczy przeciwko niemal niezniszczalnym wojownikom Deathstroke'a. Najważniejsze jest wypróbowanie lekarstwa neutralizującego Mirakuru. Królikiem doświadczalnym musi być Roy, ale - co nie dziwi - udaje się. Lekarstwo działa. Można dzięki temu zasilić szeregi drużyny kolejną osobą, a twórcy pozwalają sobie na smaczek dla fanów komiksów i dają Royowi czerwoną maskę. Można to zapewne uznać za miniorigin Speedy'ego, szczególnie że będzie miał swoje powody, aby walczyć. Mimo że udaje mu się porozmawiać z Theą, ta woli na końcu odejść ze swoim ojcem. Ciekaw jestem, jak potoczą się jej losy, ale szczerze mówiąc - scenarzyści zrobili bardzo dobrze, odsyłając tę postać. Jej rola w ostatnim czasie ograniczała się do robienia naburmuszonych min i kłótni z Royem, co wprowadzało niepotrzebny element teen dramy. Dzięki odejściu siostry Olivera otrzymujemy Speedy'ego mogącego walczyć u boku swojego mentora.
Świetnym rozwiązaniem był pomysł z zaangażowaniem jak największej liczby sprzymierzeńców po stronie Queena. Powraca Suicide Squad oraz Amanda Waller. Jednocześnie twórcy serwują nam powtórkę z filmu Mroczny Rycerz Powstaje i wprowadzają motyw wojska (a właściwie ARGUS) pilnującego granic miasta oraz kwestię bojowego drona mającego wysadzić całą metropolię. Pojawia się tutaj jedna rzecz, która mnie nieco zraziła, ale nie ma w ogóle wpływu na ocenę odcinka. Amanda Waller mówi, że w Starling City mieszka ponad pół miliona ludzi. Wiem, że Starling to nie Gotham czy Metropolis, ale twórcy mogli tę liczbę nieco podwyższyć, żeby brzmiało bardziej... metropolitarnie. Tymczasem Starling stało się po prostu Vancouver ze średnią liczbą mieszkańców. Oprócz Suicide Squad wraca Kanarek wraz z Ligą Zabójców - i tutaj miałem przeczucie, że pojawi się furtka dla Laurel w roli nowego Kanarka. Na szczęście nie uśmiercono Sary, choć zagrożone jest zdrowie detektywa Lance'a. Ta wspólna walka nadaje dramatyzmu i realizmu. Walcząc z armią Slade'a samodzielnie, Oliver nie miałby najmniejszych szans. Wyszkoleni zabójcy u jego boku to świetna i przemyślana decyzja, nawet jeżeli ryzykowna.
[video-browser playlist="635511" suggest=""]
Finał to przede wszystkim ogromne emocje - zarówno te związane z walką o Starling City, jak i z własnymi demonami. Oliver cały czas zastanawia się, czy ma stać się na nowo mordercą, czy też nie. Motyw walki wewnętrznej w kinie superbohaterskim to standard, ale w Arrow został przedstawiony porządnie (momentami trochę patetycznie, aczkolwiek bez przekraczania granicy kiczowatości). Nieco zabrakło scen akcji. Pojedynek zbiorowy został wykonany trochę niedbale, choreografia nie była aż nadto widoczna ze względu na szalejącą kamerę, która próbowała uchwycić coraz to nowe postacie. Na szczęście zostało to zrekompensowane w ostatecznym pojedynku Strzały z Deathstrokiem. Tutaj twórcom należą się brawa za wspaniale przemyślany montaż. Dynamiczne ujęcia, które płynnie przechodzą w walkę Olivera ze Slade'em w przeszłości, sprawiają wrażenie, że oglądamy tę samą walkę, choć połowa z niej to flashbacki. Dawno nie widziałem tak ciekawego rozwiązania w serialu.
Nie zabrakło ciekawych momentów i scen. Rozmowa Olivera z Felicity i wyznanie miłości to doskonałe zagranie, szczególnie w momencie, gdy Queen tłumaczy Slade'owi swój plan. Cieszy również dokończenie flashbacków związanych z Wyspą. Tutaj jednak pokuszono się o kolejny cliffhanger - pokazujący Olivera w Hong Kongu wraz z Amandą Waller. Nie dziwi mnie to, wszak nie do końca zgadzały się obliczenia pokazujące, że Oliver spędził na Wyspie pięć lat. Pytanie tylko, jak zostanie to rozwiązane, skoro Olivera ostatecznie uratowano właśnie z Wyspy. Czyżby miał tam wrócić, aby dokończyć trening? I czemu Waller nie sprowadziła go z powrotem do Starling? Na odpowiedzi przyjdzie nam poczekać do trzeciego sezonu.
Nie obyło się bez kilku drobnych potknięć i słabszych scen. Cała rozmowa Thei z Royem jest kolejną dramą, która na szczęście znalazła swój finał. Ciągłe wspominanie przez Slade'a o zemście również mogłoby zostać ograniczone. Podobnie komentarz Lance'a do Laurel odnośnie kurtki - jeżeli Lance wie, że Sarah jest Kanarkiem, i widzi, że współpracuje z Arrowem, a w życiu prywatnym chodzi z Oliverem, to mógłby dodać dwa do dwóch. Szkoda również, że tak wiele osób zna prawdziwą tożsamość Strzały. Nie są to jednak rażące minusy i nie zmieniają one faktu, że ostatni odcinek był bardzo dobry.
Finał drugiego sezonu to emocje, kilka dobrych scen akcji i - przede wszystkim - możliwość nowego otwarcia. Oliver musi odzyskać firmę, rozwijać się, walczyć z przestępczością. Będzie miał ku temu sprzyjające okoliczności, bo za niedługo dołączy nowy superbohater, czyli Flash, a crossovery pojawią się na pewno. Ponadto nie wiadomo, co stało się w Chinach. Kolejne flashbacki zapowiadają następne elementy układanki. Pozostaje trzymać kciuki za to, aby trzeci sezon był jeszcze lepszy, a przynajmniej tak samo dobry jak drugi.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat