„Blindspot”: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
Nowa produkcja stacji NBC, "Blindspot", to serial z pomysłem, jednak nawet najlepszy pomysł nie obroni się, gdy do jego realizacji twórcy użyją całej masy banałów i tanich tricków.
Nowa produkcja stacji NBC, "Blindspot", to serial z pomysłem, jednak nawet najlepszy pomysł nie obroni się, gdy do jego realizacji twórcy użyją całej masy banałów i tanich tricków.
Akcja „Blindspot” rozpoczyna się, gdy na Times Square zostaje znaleziona młoda naga kobieta. Jej ciało praktycznie w całości pokryte jest tatuażami, a ona sama nie pamięta, kim jest, co się z nią działo i jakim cudem znalazła się w płóciennej torbie na środku Manhattanu. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że na jej plecach wytatuowane jest imię i nazwisko agenta specjalnego FBI Kurta Wellera. Śledczy szybko orientują się, że wszystkie rysunki na ciele kobiety powstały niedawno i prawdopodobnie każdy z nich jest wskazówką do rozwiązania kryminalnej zagadki oraz odkrycia tożsamości tajemniczej dziewczyny.
"Blindspot" to jeden z tych seriali, które udają, że wcale nie są proceduralami, bo przecież oprócz „śledztwa tygodnia” mają jeszcze stały wątek, który łączy wszystko w całość. Takich produkcji jest ostatnio na pęczki, a nowość stacji NBC nie wyróżnia się na ich tle właściwie niczym szczególnym. Pomysł z tatuażem jako wskazówką czy też mapą nie jest ani nowy, ani wyjątkowo oryginalny, a koncept pierwszego odcinka nie wbija w fotel. Wszystko przez to, że w pilocie scenarzyści raczą nas głównie sztampowymi rozwiązaniami, jakie oglądaliśmy już wiele razy w innych serialach. Jak gdyby ktoś stworzył listę tego, co powinno się znaleźć w każdym serialu, a potem odhaczał kolejne punkty: dama w opałach – jest; nieustraszony agent FBI – jest; tajemnica i zagadka – są... Można tak jeszcze długo wymieniać. Dodatkowo wiele wydarzeń jest dziełem przypadku czy też szczęśliwego zbiegu okoliczności – bohaterowie pojawiają się w odpowiednim miejscu i czasie, widzą to, co muszą zobaczyć akurat teraz i zaraz (gdyby Jane nie zobaczyła tatuażu za swoim uchem, to Nowy Jork straciłby swój najbardziej rozpoznawalny zabytek, bo żaden z pracujących nad sprawą agentów FBI nie zna chińskiego?). Scenarzyści w kilku przypadkach idą na łatwiznę, więc każdy widz chociaż trochę obeznany z serialami jest w stanie przewidzieć kolejne ruchy bohaterów i dostrzec absurd banalnie stworzonych sytuacji.
[video-browser playlist="746860" suggest=""]
Produkcji nie ratuje również sposób jej realizacji, ponieważ „Blindspot” posługuje się głównie tanimi i często efekciarskimi trikami. Przykład z pierwszych trzech minut pilota: wszyscy wiemy, że postać wychodząca z torby to nie nowy Obcy, więc próba budowania niepotrzebnego efektu grozy i napięcia, jakby właśnie otwierano puszkę Pandory, a ziemia miała się zatrząść w posadach, powoduje skutek odwrotny – jest śmiesznie, a nie strasznie. Co gorsza, ten nadmierny dramatyzm (który w ogóle nie udziela się widzowi) można odnaleźć jeszcze w paru innych scenach.
Nie są to na szczęście błędy, których nie da się naprawić, bo o ile prezentowane w tym odcinku pierwsze śledztwo kuleje, to już sama historia Jane wydaje się interesująca. Jest w niej odpowiednia dawka tajemnicy i zagadki, a scenarzyści robią co mogą, by zainteresować widza – dostarczają fragmenty informacji, ale i wprowadzają nowe niewiadome. O ile chwilowo brak temu fajerwerków, to jeśli wątek Jane dalej zostanie poprowadzony już bez tych banalnych wstawek, może być całkiem ciekawie. Jaimie Alexander świetnie radzi sobie w roli Jane – bohaterki jednocześnie zagubionej w nowej dla siebie rzeczywistości, ale również zdeterminowanej, by za wszelką cenę dowiedzieć się, kim jest i kto oraz czemu wciągnął ją w to wszystko. Reszta postaci pozostaje na razie na drugim planie i po pierwszym odcinku niewiele o nich wiemy, ale myślę, że sytuacja szybko ulegnie zmianie. Zarówno Kurt Weller, jak i jego szefowa to bohaterowie z potencjałem, który odpowiednio wykorzystany może wnieść wiele dobrego i ciekawego do tej produkcji.
Czytaj również: Wysoka oglądalność "Blindspot"
„Blindspot” to serial, którego pilotażowy odcinek da się oglądać z zainteresowaniem, ale tylko wtedy, kiedy nie rozmyśla się zbyt dużo nad jego sensem i nie rozkłada wszystkiego na czynniki pierwsze, bo niestety po dokładniejszym przyjrzeniu się widać całą garść banałów i schematów, których nie brak w innych telewizyjnych produkcjach. Serial nie tylko nie oferuje widzowi nic nowego, ale również nie pokazuje tego, co już znamy, w nowej, ciekawszej formie. Po pierwszym odcinku „Blindspot” zasługuje raczej na miano przeciętniaka z zadatkiem na więcej niż hitu ramówki.
Poznaj recenzenta
Monika RorógDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat