Blood Drive: sezon 1, odcinek 4 – recenzja
W czwartym odcinku Blood Drive prezentuje nadal zaskakująco przyzwoity poziom. Tym razem bohaterowie, w poszukiwaniu siostry Grace, odwiedzają pewien zakład dla psychicznie chorych, a całość przyjmuje konwencję survivalowego horroru klasy B.
W czwartym odcinku Blood Drive prezentuje nadal zaskakująco przyzwoity poziom. Tym razem bohaterowie, w poszukiwaniu siostry Grace, odwiedzają pewien zakład dla psychicznie chorych, a całość przyjmuje konwencję survivalowego horroru klasy B.
Jedną z cech charakterystycznych serialu jest to, że nieważne, jak żenujące i tandetne byłyby kolejne motywy i rozwiązania fabularne, to i tak nie wypada ich krytykować, bo przecież wszystko jest zamierzoną konwencją. W czwartym epizodzie mieliśmy kilka takich scen. Jedną z nich było „Dojenie Carpentera”, czyli mechaniczna masturbacja bohatera, wykonana ręką morderczego cyborga. Tak kuriozalny motyw powinien zostać potraktowany ostrzem bezlitosnej krytyki… ale, no właśnie – dla fanów krwistego grindhouse’a podobne rozwiązania to z pewnością świetna zabawa. Dlatego też zarówno kanibale, jak i wulgarny seks czy bezkompromisowa przemoc zawsze będą tutaj mile widziane. Z taką świadomością serial ogląda się dużo lepiej, a osoby, które nie są w stanie zaakceptować tego typu maniery, powinny sobie Blood Drive po prostu darować.
Zakład dla psychicznie chorych, który odwiedzają bohaterowie, to wielki ukłon dla produkcji survivalowych z psychopatami w roli głównej. Okazuje się bowiem, że w szpitalu to pacjenci przejęli władzę. Pod wpływem pewnego niebezpiecznego środka ukrytego w łakociach leczeni nabrali morderczych skłonności i rozpoczęli obłąkańczą masakrę na personelu medycznym. Bohaterowie wkraczają w istne pandemonium szaleństwa. Muszą przemierzyć korytarze ośrodka w poszukiwaniu siostry Grace. Nie jest to łatwe zadanie, bo do szpitala dociera również jeden z uczestników wyścigu, mający za zadanie ukarać Arthura za niesubordynację.
Powyższy zarys fabularny może przywodzić na myśl wiele produkcji z gatunku horroru survivalowego, zarówno w kinematografii, literaturze, jak i grach wideo. Blood Drive na przedstawienie fabuły w takiej konwencji ma zaledwie 30 minut (reszta to retrospekcje i wątek Carpentera), więc łatwo się domyśleć, że nie wyczerpuje ona tematu, a jedynie nawiązuje do takiej estetyki poprzez ukazywanie najbardziej charakterystycznych motywów. Całe szczęście serial po raz kolejny staje na wysokości zadania. Obraz szaleństwa jest naprawdę sugestywny. Twórcy przyłożyli wszelkich starań, aby oprawa audiowizualna tego segmentu wywoływała emocje. Scenografie, charakteryzacje, kostiumy wykonane są z dużą pieczołowitością, nawet jeśli nie są one zbyt widowiskowe. Blood Drive po raz kolejny udowadnia, że najważniejszy jest pomysł i jego udana realizacja. Gdy pod tym względem wszystko jest jak należy, budżet odgrywa drugoplanową rolę.
Aby oddać ducha szaleństwa, twórcy grają również montażem i pracą kamery. Generalnie robią to dobrze, jednak w pewnym momencie zdecydowanie przesadzili, dając się ponieść artystycznej inwencji. Jedna ze scen walki bohaterów z szaleńcami przedstawiona jest w dość nietypowy sposób. Przy jej realizacji został zastosowany montaż, którego elementem składowym są sekundowe stop klatki. Takie rozwiązanie dość mocno spowalnia dynamikę sceny. Poza tym chaotyczne zatrzymywanie płynnego biegu wydarzeń może wywołać zniecierpliwienie u oglądającego. Podobne rozwiązania świetnie się sprawdzają w wysokobudżetowych produkcjach typu The Matrix. W Blood Drive niestety nie osiągają zamierzonego efektu, wprowadzając jedynie chaos do liniowej narracji.
Oczywiście powyższe nie wpływa negatywnie na odbiór całego odcinka. To tylko łyżka dziegciu w beczce miodu. Blood Drive wciąż jest świetną propozycją dla fanów gatunku. Twórcy serialu praktycznie w każdej scenie wprowadzają świeże i oryginalne rozwiązania fabularne. Jeśli treść chwilowo zwalnia, na pierwszy plan wkracza forma, w postaci świetnej ścieżki dźwiękowej (tym razem krwista elektronika) czy śmieszno-strasznej charakteryzacji postaci (Slink nadal robi wrażenie).
Na tym etapie wszyscy oglądający chyba już zdają sobie sprawę, że fabuła serialu odgrywa drugoplanową rolę. Co prawda momentami twórcy próbują wprowadzić trochę kolorytu w tej sferze poprzez retrospekcje czy ujawnianie kolejnych tajemnic korporacji Heart, jednak podobne motywy są tylko przerywnikiem w radosnej rzezi na trasie wyścigu. Absurdalne, głupie, lecz wciąż atrakcyjne. Zobaczymy, czy za tydzień serial złapie zadyszkę, czy może jednak podtrzyma solidny poziom odcinków takich jak omawiany.
Źródło: zdjęcie główne: Syfy
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat