Blood Drive: sezon 1, odcinek 5 – recenzja
Najnowszy odcinek Blood Drive utrzymuje poziom poprzednich odsłon, jednak na tym etapie serialu można już jasno stwierdzić, że produkcji dużo brakuje do ideału.
Najnowszy odcinek Blood Drive utrzymuje poziom poprzednich odsłon, jednak na tym etapie serialu można już jasno stwierdzić, że produkcji dużo brakuje do ideału.
Po seansie piątego epizodu trudno oprzeć się wrażeniu, że serial korzysta z tych samych motywów i rozwiązań przy konstruowaniu kolejnych odcinków. Mimo odmiennej tematyki, oś fabularna jest bliźniaczo podobna do tego, co już widzieliśmy, przez co widzowi momentami może towarzyszyć uczucie znużenia. Dodatkowo Blood Drive coraz częściej zaczyna przyjmować formułę serialu proceduralnego. Mimo historii przewodniej, która toczy się przez cały czas, pierwszoplanowe wydarzenia rozpoczynają się i kończą w jednej i tej samej odsłonie. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby twórcy mieli ciut bardziej oryginalne pomysły na rozwój akcji. Najnowszy epizod niestety cierpi na brak takowych.
W przerwie między kolejnymi etapami wyścigu, Grace i Arthurowi udaje się wreszcie schwytać Slinka. Próbują siłą uzyskać od niego informację o pobycie siostry Grace. Tym czasem w obozie zawodników pojawia się pewne rodzeństwo, które chce zemścić się na organizatorze rywalizacji. Aby to się udało, muszą pozbyć się stojącego im na drodze tłumu. Robią to poprzez rozprzestrzenianie plagi dzikiego, kompulsywnego i nieokiełznanego seksu, kończącego się śmiercią kochanków.
Jak łatwo się domyśleć, ponad 40 minut piątego odcinka to dzika jazda bez trzymanki, zakończona w bohaterski sposób przez głównych bohaterów. Który to już epizod tak wygląda? Nowa odsłona nie ma za grosz oryginalności. Manewruje sprawdzonymi motywami, nie ryzykując rozwiązań, które zaburzyłyby rytm nadany przez premierowe epizody. Pomiędzy kolejnymi scenami bezceremonialnej seksualnej rzezi, dostajemy kolejną część perypetii Carpentera w siedzibie Serca. Tutaj wciąż nic ważnego się nie dzieje. Co prawda bohater dostaje cybernetyczne oko, ale dla wątku przewodniego nie ma na razie to zupełnie znaczenia. Można odnieść wrażenie, że twórcy rozbudowują losy tej postaci tylko po to, aby dać odetchnąć widzowi od natłoku morderczych motywów z trasy wyścigu.
W ten sposób dochodzimy do clue serialu. Gdzie jest wyścig? To już drugi odcinek z rzędu, w którym nie mamy okazji zobaczyć rywalizacji krwiożerczych maszyn. W pozostałych epizodach współzawodnictwo także nie dostawało zbyt dużo czasu ekranowego. Jak na razie twórcy bardziej skupiają się na przedstawianiu beztroskiej masakry niż na tym co miało być motywem przewodnim serialu. Nie jest to do końca właściwe rozwiązanie. Poprzednie odsłony pokazywały, że to właśnie rywalizacja wprowadza najwięcej emocji do formatu. Umyślnie z tego rezygnując, serial traci szansę na dodanie do opowieści trochę nieszablonowej akcji. Można odnieść wrażenie, że motyw wyścigu miał być jedynie zachętą, która zainteresowała serialem rzeszę widzów. Wszystko wskazuje na to, że budżet okazał się zbyt mały, aby fabuła serialu bazowała tylko na motoryzacyjnych eskapadach ścigających.
Oczywiście piąta odsłona Blood Drive nie jest do końca zła i ma kilka ciekawych rozwiązań. Czarno-biała parodia klasycznych sitcomów to strzał w dziesiątkę. Występ Arthura w roli Slinka jest całkiem zabawny, a ścieżka dźwiękowa towarzysząca totalnej masakrze robi dobre wrażenie. Tego typu motywy umiejętnie ubarwiają fabułę, która coraz częściej przestaje być groteską i zamierzonym, inteligentnym kiczem, a staje się tandetnym powielaniem schematów. Całe szczęście widoczne są na razie tylko znamiona takich tendencji. Seans Blood Drive nadal sprawia niezłą radochę. Po prostu ci oczekujący mniej szablonowej fabuły mogą poczuć się zawiedzeni.
Można by rzec – czego więcej oczekiwać po tego typu produkcji? Przecież nikt nie spodziewał się po Blood Drive intelektualnej strawy i filozoficznej analizy. Z drugiej jednak strony, konwencje Grindhouse i Exploitation stanowią pewien niestandardowy segment sztuki, który wzbogaca popkulturę o postmodernistyczne motywy. Na tą chwilę Blood Drive jedynie korzysta z tego typu dążeń, nie wnosząc do gatunku nowych elementów. Jeśli takie było zamierzenie twórców formatu, to nie powinniśmy spodziewać się po tym serialu niczego więcej niż nieskrępowanej rozrywki. Kolejne odsłony pokażą, w którą stronę skieruje się krwiożerczy wyścig.
Źródło: zdjęcie główne: Syfy
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat