Blood & Treasure: sezon 2, odcinek 1-3 - recenzja
Data premiery w Polsce: 21 maja 2019Blood & Treasure: powraca z 2. sezonem po trzech latach. Jak tym razem wyszło?
Blood & Treasure: powraca z 2. sezonem po trzech latach. Jak tym razem wyszło?
Poszukiwacze zaginionych skarbów pojawił się na ekranach w 2019 roku i choć nie zebrał bardzo pochlebnych recenzji, spodobał się na tyle, by zrobiono 2. sezon. Przez pandemię trafia on na ekrany po trzech latach i przypomina pewnego rodzaju relikt przeszłości. To serial, który swoją konwencją nadal wydaje się prostą, niewymagającą przygodówką w stylu lat 90. na czele z takim serialem jak Łowcy skarbów czy innymi hitami zapomnianymi przez czas. Konwencja jest prosta, bo opiera się na dynamice akcji i chemii pomiędzy postaciami. Nikt tutaj nie sili się na mrok, powagę, logikę czy głębszy sens. To jest w pewnym sensie odświeżające, że ktoś chce tworzyć współcześnie bezpretensjonalną rozrywkę, która nie jest nadęta jak balonik, bo twórcy chcą być tak poważni, głębocy i artystyczni. Tutaj celem jest tworzenie odmóżdżającej rozrywki i pierwsze odcinki w tym aspekcie się sprawdzają.
To co jednak przykuwa oko, to kręcenie w prawdziwych lokacjach. Gdy ekipa zabiera bohaterów do Hong Kongu, Hanoi, Rzymu czy Wenecji, kamera nie ukrywa tego faktu, a wręcz podkreśla, budując odpowiedni wizualny klimat. Wiele seriali w tym momencie przeszłoby w zamknięte przestrzenie, by uniknąć przebywania na zewnątrz i odkrycia, że to nie jest Rzym i Watykan. Tutaj jednak twórcy latają po świecie i świadomie wykorzystują to jako atut. Wręcz w 3. odcinku widać różnicę, gdy tego faktu wykorzystać nie mogą, bo wyraźnie w Moskwie zdjęć nie kręcono, więc poruszamy się w zamkniętych przestrzeniach i mrocznych uliczkach. To pokazuje, jak bardzo dobre, ładne i znane lokacje mogą w łatwy sposób zmienić odbiór historii. To nadal jednak mocny aspekt Blood & Treasure.
Plusem jest też solidnie przemyślana historia polowania na skarb, połączona z wyścigiem z czasem. Tym razem mamy dużą fabułę rozpisaną na cały sezon, w której celem jest relikt po Czyngis Chanie. Bohaterowie chcą go dorwać zanim zrobi to okrutny gangster z nikczemną motywacją lub CIA. Komplikacje proste, czasem wręcz banalne, ale to właśnie w tej prostocie leży siła Blood & Treasure. Twórcy nie silą się na coś poważnego, więc opowiadają świadomie niezobowiązującą do niczego historię. Tak tworzy się rozrywkę relaksującą, przyjemną i lekką. Taką, w której wyłączamy myślenie i idziemy po prostu za tym, co dają scenarzyści. Jasne, podczas seansu głupot, dziur logicznych i innych dziwnych detali dostrzeże się sporo, ale dzięki solidnej realizacji jakoś nieszczególnie to obniża jakość całokształtu, dostarczając dokładnie to, co obiecano. Rozrywkę, która w dzisiejszych czasach wydaje się dziwnie rzadka, bo wszyscy chcą być tak bardzo na serio, że aż czasem popada to w autoparodię.
Blood & Treasure ogląda się przyjemnie. Prosta, lekka i niezobowiązująca rozrywka, w której kluczową rolę odgrywa przygoda, akcja, dynamika i przeskakiwanie z miasta do miasta w mgnieniu oka. Tego typu serial wyróżnia się na tle oferty współczesnych telewizji i platform, ale nie da się ukryć, że jakościowo to tutaj jest czasem zbyt dużo uproszczeń, a niektóre sceny akcji trącą niedopracowaniem. Nie zabiera to jednak temu serialowi pokładów frajdy. Ten serial nie traktuje siebie poważnie i my chyba też nie powinniśmy. Gdy oglądamy atak ninja na Watykan, trudno chyba podchodzić do tego całkowicie na serio.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat