Braterstwo i inne banały
Cele twórców Hawaii Five-0 są szczytne, bo chcą oni rozwinąć ważną relację głównych bohaterów. Cała otoczka i realizacja pozostawiają jednak wiele do życzenia.
Cele twórców Hawaii Five-0 są szczytne, bo chcą oni rozwinąć ważną relację głównych bohaterów. Cała otoczka i realizacja pozostawiają jednak wiele do życzenia.

Problemem czwartego sezonu Hawaii Five-0 jest wtórność, brak pomysłów i oparcie na schematach, którymi scenarzyści nie umieją się bawić. Dziewiętnasty odcinek jest tego najlepszym dowodem, bo w centrum wydarzeń stoi ograny motyw, którego wykorzystanie nie jest najlepsze. Fakt, że Steve i Danno są uwięzieni pod stertą gruzu, nie oferuje emocji, zaskoczeń ani napięcia, bo nikt nie próbuje ukryć tego, że przeżyją i nic im się nie stanie. Twórcy wykorzystują to tylko jako pretekst do rozwinięcia braterskiej więzi postaci, która w tym sezonie nie ma się najlepiej. Bieżące wydarzenia sprawiają wrażenie, jakby twórcy chcieli przypomnieć wszystkim, że oni się kochają, są braćmi i tak dalej. Tylko po co kręcić odcinek pełen oczywistości i banałów, w którym wszelkie emocje mające wynikać z rzekomego zagrożenia pryskają już na samym początku? Wszyscy wiemy, co ich łączy, znamy emocjonalne problemy Danno, więc pokazanie chęci zmiany postępowania przez traumatyczne przeżycie nie poprawia sytuacji. Tej relacji potrzeba dawnego luzu, lekkości i humoru, a nie infantylnych rozwiązań trącących marną telenowelą.
Sama intryga związana z przyczynami podłożenia bomby prowadzona jest poprawnie, ale wkrada się nutka przewidywalności. Z uwagi na wydarzenia poprzedniego odcinka gdzieś na początku pojawia się podejrzenie, że wszystko może być ze sobą powiązane, a rozwój śledztwa jedynie to potwierdza. Na szczęście rozbudowanie historii jest pokazane strawnie, rozsądnie i z odpowiednim dawkowaniem informacji, więc na nudę narzekać nie można.
[video-browser playlist="634017" suggest=""]
Jedynym większym zaskoczeniem jest końcowa scena rozmowy Steve'a z agentem CIA. Twórcy pierwszy raz od bardzo wielu odcinków dostarczają widzom jakichś informacji w sprawie głównego wątku, o którego istnieniu momentami można było zapomnieć. Jest tego niewiele, ale wystarczająco, aby zaintrygować i pokazać potencjał na emocjonującą końcówkę sezonu, zwłaszcza że morderstwo dokonane przez Steve'a postawi go w niekorzystnej sytuacji.
Hawaii Five-0 rozczarowuje, bo twórcy, chcąc podkreślić istotność relacji Steve'a z Danno, korzystają z marnej jakości zabiegów. Zamiast zapewnić rozrywkę oraz emocje pokazują jedynie brak kreatywności i marnują solidny schemat, który można było wykorzystać o wiele lepiej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/




naEKRANIE Poleca
ReklamaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1958, kończy 67 lat
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1984, kończy 41 lat

