

"Brooklyn 9-9" ("Brooklyn Nine-Nine") serwuje widzom powrót relacji Jake'a (Andy Samberg) z Sophią (Eva Longoria), z którą łączyło go romantyczne uczucie. Ostatnio widzieliśmy ich borykających się z problemem Jake'a wyraźnie jeszcze mającego się ku Amy (Melissa Fumero). I pod tym względem powrót tego wątku rozczarowuje, bo jakby kompletnie nie było śladu po całej sprzeczce. Ot, Jake nadal jest z Sophią, a nawet - z nieznanych nikomu przyczyn - wymsknęło mu się "kocham cię". Wydaje się to wszystko trochę sprzeczne z tym, co wcześniej budowano. Scenarzyści mogliby jakoś do tego nawiązać, by to się lepiej zaziębiało.
Sam wątek jednak bawi i to jest tutaj najważniejsze. Próby przekonania szefa Sophii są zabawne i odpowiednio zakręcone, więc dostajemy to, czego powinniśmy oczekiwać po "Brooklyn 9-9". Podczas przyjęcia widać wiele jasnych punktów, które potrafią naprawdę rozśmieszyć i jednocześnie pokazać wielki potencjał serialu - to nie komedyjka o niczym, ale historia z przemyślaną fabułą i rozwijającymi się bohaterami. W tym odcinku chodzi oczywiście o kontynuację zacieśniania się relacji Jake'a z Terrym (Terry Crews), która fajnie się rozwija. Udaje się stworzyć dobry komediowy duet, który sprawia komiczne wrażenie, gdy panowie wchodzą na przyjęcie z fałszywymi uśmiechami (Terry tutaj bryluje).
[video-browser playlist="656513" suggest=""]
Świetnie prezentuje się też wątek Holta (Andy Braugher), który znów staje w szranki ze swoim wrogiem, Wuntch (Kyra Sedgwick). Kontynuacja tego motywu bawi do łez. Ich szermierki słowne, pomysły Holta, by się odegrać, i jego rozmowy z Diaz (Stephanie Beatriz) - to wszystko potrafi porządnie rozbawić. Wisienką na torcie jest zaskakujący finał tego wątku i bezcenna reakcja Holta. Za takie pomysły i taki humor lubię "Brooklyn 9-9".
Rozczarowuje natomiast cały motyw Giny (Chelsea Perretti) i Boyle'a (Joe Lo Truglio). Przede wszystkim jest przekombinowany w złą stronę. Nie potrafi należycie rozbawić, bo Gina w tym wątku jedynie irytuje swoim dziwacznym zachowaniem, które tym razem nie jest w ogóle śmieszne. Są w tym momenty, które ratuje Boyle, ale sam pomysł kładzie ten wątek na łopatki.
Czytaj również: „Gotham”, „Empire” i „Brooklyn 9-9″ – będą kolejne sezony!
"Brooklyn 9-9" trzyma poziom, nawet gdy coś nie zazębia się w pełni. Jest zabawnie, a bohaterowie nadal przyciągają do ekranu. To jest przykład tego, jak robić serial komediowy - opierać się na grupie utalentowanych aktorów, którzy wyśmienicie się uzupełniają.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/


