Burmistrz Kingstown: sezon 1 - recenzja
Data premiery w Polsce: 21 listopada 2024Burmistrz Kingstown to jeden z seriali, który debiutuje na platformie SkyShowtime. Oceniam pierwszy sezon.
Burmistrz Kingstown to jeden z seriali, który debiutuje na platformie SkyShowtime. Oceniam pierwszy sezon.
Burmistrz Kingstown to amerykańsko-kanadyjski serial, który w USA debiutował w 2021 roku. Teraz produkcja wchodzi również do Polski, zasilając ofertę nowo powstałego SkyShowtime. Fabuła skupia się na rodzinie McLusky, która od pokoleń żyje w tytułowym miasteczku i pociąga za sznurki w polityce. Trzej bracia – Mitch (Kyle Chandler), Mike (Jeremy Renner) i Kyle (Taylor Handley) – są mocno związani z wymiarem sprawiedliwości i zajmują się jedyną prosperującą gałęzią w Kingstown, czyli więziennictwem. W branży od lat tkwi również ich matka (Dianne Wiest), która pracuje jako nauczycielka więźniarek. Ich codzienność nie jest łatwa. Bohaterowie znajdują się w samym centrum wszelkich konfliktów, pośrednicząc między kryminalistami, więźniami i skorumpowanymi agentami.
Nowy serial jest współtworzony przez Taylora Sheridana, który jako scenarzysta ma już na koncie produkcje takie jak Yellowstone, Sicario czy Aż do piekła. Sezon składa się z dziesięciu odcinków, które trwają średnio 45–50 minut. Jak na produkcję o szemranych interesach przystało, całość jest mocno utrzymana w odcieniach szarości – w każdym tego słowa znaczeniu. Mamy tu ponure kadry, które dopełnia ciężka i mroczna muzyka. Wszystko składa się na ogólne wrażenie przytłoczenia. Bohaterowie obracają się w świecie korupcji, beznadziei i nieustannego poczucia zagrożenia. Tutaj nie ma miękkiej gry, a emocje i wrażliwość trzeba schować do kieszeni, aby przetrwać. Twórcy bardzo wyraźnie uwypuklają aspekt przemocy. W każdym odcinku obserwujemy bójki, strzelaniny czy brutalne morderstwa, a ekran faktycznie spływa krwią. Momentami aż trudno się na to patrzy – sceny są naturalistyczne, a widz nie ma żadnej taryfy ulgowej i doświadcza absolutnie wszystkiego, bez łagodzących filtrów. Świat Kingstown jest naprawdę paskudny i zwyczajnie przerażający, co widać nie tylko w zachowaniu więźniów, ale także w skorumpowaniu policjantów czy strażników więziennych. Trudno jednoznacznie ocenić, kto jest "tym dobrym", a kto "tym złym". Wszyscy bez wyjątku posuwają się do czynów tak kontrowersyjnych, że widzom w zasadzie przez cały seans towarzyszą wątpliwości moralne. To jednak zaleta – dzięki temu wszystkie odcinki ogląda się w pełnym skupieniu.
O ile zarys fabularny w serialu jest dość czytelny, o tyle sama charakterystyka postaci zdaje się poprowadzona raczej oszczędnie. Niestety motywacje niektórych bohaterów pozostają niezrozumiałe. Wywołuje to pewną dezorientację, ponieważ widz już na początku zostaje wrzucony w gęstą akcję, zanim dobrze się rozezna, kto jest kim. Owszem, z biegiem czasu o braciach dowiadujemy się coraz więcej, natomiast trudno oprzeć się wrażeniu, że przybliżana jest nam tylko jedna z ich twarzy. Cała rodzina jest zimna, w zasadzie pozbawiona empatii czy wrażliwości. Jestem w stanie kupić wyjaśnienie, że to jedyna możliwość na przetrwanie w tym okrutnym świecie, ale jednak uważam, że tym wyrachowanym bohaterom brakuje podstawowych ludzkich zachowań. Trudno oprzeć się wrażeniu, że twórcy wyciągnęli z nich wyłącznie to, co najgorsze, aby dopasować kreacje do tematyki produkcji. Na razie faktycznie komponuje się to ze światem przedstawionym, ale poszczególne postacie zdają się przez to nienamacalne i odległe od rzeczywistości – a z tego punktu nietrudno już wejść w przerysowanie czy stereotypy, co jest faktycznym zagrożeniem dla tej produkcji.
Aktorsko serial stoi na wysokim poziomie. Głównym bohaterem staje się Mike, a wcielający się w niego Jeremy Renner robi naprawdę dobrą robotę – to chyba jedyny bohater, któremu naturalnie i bez wątpliwości chce się kibicować, choć nie jest kryształowy. Poza nim pozytywnie wyróżnia się Emma Laird, która wciela się w młodą prostytutkę Iris, a także Aidan Gillen, odtwórca roli jednego z niebezpiecznych więźniów, który z pewnością jeszcze namiesza w produkcji. Najtrudniej patrzy się na matkę, Miriam, w którą wciela się Dianne Wiest – kobieta zachowuje się jak maszyna, jest nieprzyjemna i rozstawia po kątach nie tylko niebezpieczne więźniarki, ale także członków swojej rodziny. Pozostaje tylko liczyć, że w drugim sezonie poznamy przynajmniej ogólne przyczyny jej toksycznych zachowań (a finał pierwszego sezonu i kulminacja emocji w nim przedstawiona faktycznie zostawiają ku temu otwartą furteczkę).
Burmistrz Kingstown to mroczny, ponury i pełen przemocy serial, który nie nadaje się dla wrażliwych widzów. Opowiada o świecie, w którym nikt z nas nie chciałby się znaleźć. Seans jest wymagający, a z ekranu nieustannie bije zło, na co trudno patrzeć. To raczej nie jest typ produkcji na luźny wieczór przy przekąskach – to, co dzieje się w fabule, zostaje w głowie na dłużej. Mimo paru zgrzytów czy nadmiernego skomplikowania relacji między bohaterami całość zapowiada się intrygująco. Pierwszy sezon zawiązuje kilka istotnych wątków, które mają potencjał na ciekawe i ważne dla fabuły rozwinięcie. Pozostaje tylko czekać na to, co wydarzy się dalej.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat