„Chirurdzy”: sezon 11, odcinek 11 – recenzja
Już sam tytuł „All I Could Do Was Cry” sugeruje widzowi treść 11. odcinka serialu "Chirurdzy". Bohaterowie płaczą, przeżywają dramaty, w szpitalu panuje chaos, a w środku tego wszystkiego znajduje się kobieta, która musi pożegnać ukochaną istotę.
Już sam tytuł „All I Could Do Was Cry” sugeruje widzowi treść 11. odcinka serialu "Chirurdzy". Bohaterowie płaczą, przeżywają dramaty, w szpitalu panuje chaos, a w środku tego wszystkiego znajduje się kobieta, która musi pożegnać ukochaną istotę.
Zacznijmy jednak od głównej bohaterki, która wydaje się być w tym odcinku serialu "Chirurdzy" ("Grey's Anatomy") zupełnie zbędna i irytująca. Podczas gdy jej przyjaciele (lub chociaż koledzy, bądź co bądź ludzie, których już od paru dobrych lat zna) cierpią z powodu choroby dziecka, ona nie potrafi tego uszanować – biega po całym szpitalu, szukając kogoś, kto by zajął się jej dziećmi, zamiast chociaż na chwilę pomyśleć o innych. Rozumiem, że scenarzyści postanowili utrzymać równowagę komedii i dramatu właśnie poprzez zabawne sekwencje z Meredith, szkoda tylko, że zrobili z niej egoistkę.
Jednak najważniejszym wątkiem odcinka było dziecko April i wszystkie konsekwencje jego choroby. I tu trzeba docenić talent Sarah Drew, która pokazała, że jest nie tylko świetną aktorką komediową, ale także dramatyczną. Gra naturalnie, subtelnie, wie, jak przekazać emocje bohatera, i nie idzie w stronę groteski. Dzięki niej ten odcinek jest pełen emocji, Drew bez problemu poradziła sobie z tak trudnym zadaniem jak ukazanie cierpienia matki i ma wystarczająco dużo siły, by utrzymać cały ciężar odcinka na swoich barkach.
Oczywiście nie można zapomnieć o jej serialowym mężu. Rzadko kiedy Jesse Williams może pokazać, że jest nie tylko ładną buzią, a szkoda, ponieważ facet potrafi grać – co udowodnił w scenie w kościele. Aktor wybronił się przed kiczem, który mogła nieść ze sobą ta scena, i zrobił z tego naprawdę poruszający moment. Mam nadzieję, że to uspokoiło Shondę Rhimes co do jego umiejętności i teraz da ona Williamsowi więcej materiału do zagrania.
[video-browser playlist="662754" suggest=""]
Sam pomysł ze świecami był bardzo dobry – z jednej strony bardzo wzruszający, z drugiej scenarzyści rozwiązali problem z okazaniem przez resztę bohaterów współczucia dla ich przyjaciół, a sama scena, w której cała grupa zastanawiała się nad tym, jak pokazać wsparcie młodym rodzicom, była zabawna i bardzo ludzka – w końcu co zrobić, gdy dziecko twoich przyjaciół ma umrzeć? Dobrze też, że na ten pomysł wpadła Amelia – fani "Prywatnej praktyki" ucieszą się z nawiązania do wydarzeń z ich zakończonego już serialu, za to ci nieznający spin-offu mogą poznać zupełnie nową twarz Amelii. Zresztą nie tylko oni, ale również pewien szef chirurgii.
Owen Hunt od dawna nie miał nic do roboty – czyżby siostra Shepperda miała być jego lekiem na brak fabuły? Ich ostatnia scena była jedną z najlepszych w tym odcinku i może dzięki temu dr Hunt dostanie trochę większą rolę niż błądzenie po szpitalu, tak samo jak Stephanie, która już chyba trzy razy podejmowała decyzję odnośnie specjalizacji. Szkoda, że stażystki nadal są tak po macoszemu traktowane. Czy nie lepiej byłoby im w końcu dać prawdziwą akcję, a nie robić z nich Magentę i Columbię z filmu "The Rocky Horror Picture Show" – postacie niby z głównej obsady, które tak naprawdę zajmują się tylko komentowaniem rzeczywistości?
Oprócz spraw związanych z April mieliśmy jeszcze do czynienia z operacją kobiety, którą postrzelił mąż, a także z tajemniczą stażystką. Oba wątki sprawdziły się bardzo dobrze – pierwszy (choć niektórzy mogą się już łapać za głowę, czego jeszcze scenarzyści "Chirurgów" nie wymyślili) był odpowiednio zabawny i dramatyczny, choć absurdalny, drugi za to wprowadził atmosferę tajemniczości. Może ta zagadka nie była na miarę Sherlocka Holmesa, ale przyznam, że byłam bardzo ciekawa, kim okaże się nieznana nikomu stażystka.
Czytaj również: „Love, Nina” i „New Blood” – nowe seriale BBC
„All I Could Do Was Cry” było odcinkiem dobrym, jeśli skupimy się tylko na głównym wątku. Reszta działała różnie, cieszy jednak powrót Bena i Catherine, którzy zawsze wprowadzają trochę świeżości do serialu. Choć szkoda, że to nie jest już ta sama produkcja co kilka lat temu, to nadal potrafi ona wzruszyć i rozśmieszyć widza. I to nam musi wystarczyć.
Poznaj recenzenta
Anna OlechowskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat