Crash Team Racing Nitro-Fueled – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 21 czerwca 2019Crash wraca i robi to w wielkim stylu. Świetna gra sprzed 20 lat powraca i jest, jeśli nie lepsza od oryginału, to przynajmniej tak samo dobra.
Crash wraca i robi to w wielkim stylu. Świetna gra sprzed 20 lat powraca i jest, jeśli nie lepsza od oryginału, to przynajmniej tak samo dobra.
Remastery to w dzisiejszych czasach świetna okazja do tego, alby młodszemu pokoleniu, własnym dzieciom przypomnieć gry, w które grali gracze, kiedy mieli tyle lat, co oni sami. Można to zrobić na kilka sposób. Albo tworzyć remake, albo remaster. Doświadczenia z odświeżonego Crasha jak i przygód Spyro pozwoliły mi spać spokojnie, bo wiedziałem, że Activision i ekipa Beenox stanie na wysokości zadania i odda nam w ręce takie Crash Team Racing Nitro-Fueled, na jakie zasługujemy. Nie myliłem się nawet na jotę.
Remaster z duszą
Moje wspomnienia z oryginałem sięgają 20 lat wstecz. Wtedy, jako młokos kończący podstawówkę zagrywałem się sporo w tytuły na PlayStation. Zresztą z tą marką związany jestem po dziś dzień. Zatem doskonale pamiętam te czasy, kiedy kanciaste ludziki w kanciastych gokartach ścigały się po równie kanciastych trasach pełnych kolorów i niebezpieczeństw czyhających na uczestników szalonych wyścigów. To było coś wyjątkowego i popularnego, bo sama marka z jamrajem znana i spopularyzowana została kilka lat wcześniej. Nic więc dziwnego, że po ówczesne wyścigi znane jako Crash Team Racing sięgnęły miliony graczy z całego świata. Właśnie te miliony są potencjalnymi odbiorcami dla Crash Team Racing Nitro-Fueled. Te miliony i nowy narybek, potomkowie tamtej młodzieży i zupełnie nowi gracze, którzy nakręcili się na tytuł po fenomenalnym Crash Bandicoot N-samowita Trylogia. Hype train robi swoje, tylko finalnie trzeba sprostać oczekiwaniom graczy. Crash Team Racing Nitro-Fueled te oczekiwania spełnia.
Ekipa Beenox odwaliła kawał doskonałej roboty, oddając w nasze ręce grę. Trzon rozgrywki pozostał niezmieniony względem oryginału. Dodano tylko kilka usprawnień, zapewne pod kątem młodych graczy, którzy wychowali się na grach wyścigowych, gdzie przycisk odpowiedzialny za gaz znajduje się pod spustem, a nie na froncie pada. Ale dla starych wyg jak ja jest rozwiązanie domyślne, czyli przycisk X (w wydaniu na PS4) odpowiada za przyspieszenie naszego karta.
Trzy tryby i masa zabawy
Zasadniczo gra podzielona jest na trzy segmenty: multiplayer, lokalny tryb rozgrywki oraz kampania. Ten ostatni jest zdecydowanie najlepszy. To czar dawnych lat, ale w uwspółcześnionym wydaniu. Stare-nowe trasy prezentują się znakomicie, a możliwość uruchomienia oryginalnej wersji, jest tylko miłym dodatkiem do całości. Szkoda, że nie jest to oryginał pod względem i grafiki, mogłoby to pozwolić na pokazanie najmłodszym, jaki dawniej wyglądały gry, które z dzisiejszej perspektywy spoglądając, chyba dostarczały więcej frajdy jak teraz.
Wybierając kampanię, decymujemy o poziomie trudności, a także stylizacji i wyglądzie samego bohatera. Taka kustomizacja, której nie było w oryginale – to też w sumie wyznacznik dzisiejszych czasów. Wybieramy bohatera, wybieram gokarta, jakieś naklejki, kolorki i opony i już możemy ruszać na bajeczne, kolorowe i niebezpieczne trasy gry. Kwestia kustomizacji ma jedynie umowny charakter, bo zmiany dotyczą wyłącznie kosmetyki i nie wpływają na osiągane przez naszego bohatera wyniki. Te już zależą tylko i wyłącznie od umiejętności gracza i poziomu zaznajomienia z trasami, po których jeździmy. Kto w tych warunkach sprawuje się lepiej, ten ma większą szansę na odniesienie sukcesu, a ten – aby popchnąć fabułę do przodu – sprowadza się do jednego. Trzeba wiecznie wygrywać. Drugie miejsce to porażka, a im dalej, tym tylko gorzej. Zatem uczenie się tras, zapamiętywanie skrótów i kombinowanie z powerslide’ami, które dają nam krótkiego boosta, to podstawa, aby odnosić sukcesy. Nie tylko tu, w solowej rozgrywce, ale również w zabawie z innymi graczami. Spora liczba tras oddanych do naszej dyspozycji to prawdziwy rarytas.
W kampanii fabularnej, zwanej tutaj trybem przygodowym, oddano nam do dyspozycji trzy poziomy trudności. Klasyka w tym gatunku, czyli łatwy, umiarkowany i trudny. Nic strasznego, lesz w praktyce sprowadza się to do tego, że w trybie łatwym nawet z zamkniętymi oczyma dojedziemy do mety i to na pierwszym miejscu! Tryb średni to już ostry skok w górę. Duża dysproporcja między łatwym a umiarkowanym jest tu wyraźnie zarysowana. Optymalizacja w zasadzie leży. Bo bywają poziomy, gdzie odczuwamy jazdę, jak na łatwym poziomie trudności, ale i są takie, że mogą stanąć na równi z poziomem trudnym. Ten poziom trudności do łatwych nie należy, ale już poziom trudny to prawdziwy kosmos. Tutaj bez znajomości wszystkich skrótów i ciągłym ślizganiu się oraz używaniu power-upów o sukcesie nie ma mowy. Przekombinowano i to mocno. Grając w CTR Nitro-Fueled towarzyszyły mi takie same odczucia, jak przy remasterze oryginalnych przygód jamraja. Nie przypominam sobie również, żeby oryginał był też taki wymagający.
Multiplayer w grze jest tylko na zasadzie symboliki. Jest, żeby był, i nic poza tym. Tryb ten jest ubogi w treści, bo zawiera jedynie opcje rozgrywki 1vs1 lub w ośmioosobowej ekipie. Bez rankingów, bez urozmaiceń, bez tego wszystkiego, co dziś jest standardem. Ot ścigamy się po wybranych wcześniej w głosowaniu trasach i zdobywamy monety, które później możemy wydać na kosmetyczne zmiany bolidu czy skórki do postaci. Zdecydowanie lepiej wygląda rozgrywka w split-screenie. Mamy więcej opcji do regulacji i możemy ją dopasować do własnych potrzeb.
Również złego słowa nie można powiedzieć o oprawie audiowizualnej. Ta grafika, jaką dostrzegamy w Crash Team Racing Nitro-Fueled, to wzorzec dla wszystkich innych w kwestii tego, jak tworzyć bajkową oprawę graficzna. Już poprzednie gry, remastery od Activision, udowodniły, że w kwestii grafiki są perfekcyjne, a tutaj nie jest inaczej. Równie ciekawie wygląda kwestia udźwiękowienia, które powstało od zera. Oba te aspekty są najwyższej kasy. Ponadto w grze znajdziemy treści, które oryginalnie dostępne były w grze Crash Nitro Kart.
Zatem powrót gry sprzed 20 lat to kolejny strzał w dziesiątkę! To fenomenalna gra, która wygląda świetnie i świetnie się sprawuje. Jest dobra dla rozgrywki w pojedynkę, ale także dostarcza mnóstwa zabawy podczas lokalnego coopa. Crash Team Racing Nitro-Fueled to klasa sama w sobie. Tak samo dobra teraz, jak oryginał 20 lat temu!
PLUSY:
+ świetny oprawa graficzna,
+ znakomita rozgrywka, jak za dawnych lat,
+ kolorowy, bajkowy świat,
+ lokalny multiplayer,
+ jak zawsze bardzo dobra oprawa graficzna.
MINUSY:
- kiepski balans poziomów trudności,
- zaskakująco długie czasy ładowania,
- ubogi multiplayer.
Źródło: fot. Activision
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat