Czwarta władza – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 16 lutego 2018Steven Spielberg przeprowadza pasjonującą lekcję historii z amerykańskiego dziennikarstwa.
Steven Spielberg przeprowadza pasjonującą lekcję historii z amerykańskiego dziennikarstwa.
Wolność słowa i wolna prasa to dla Amerykanów nie są puste hasła. Nie są to też przywileje, o które muszą codziennie walczyć. Gwarantuje je amerykańska konstytucja, co jednak nie oznacza, że rząd nie chciałby tej wolności ukrócić. Zwłaszcza w momentach, gdy na jaw mogą wyjść pilnie strzeżone przez cztery dekady tajemnice. Najbardziej negatywnie do prasy nastawiony jest gabinet prezydenta Nixona. Grozi procesem karnym każdej gazecie, która na swoich łamach opublikuje choć fragment tajnych rządowych dokumentów. Właściciele dzienników stają więc przed dylematem, czy korzystać z prawa do wolności słowa i informować obywateli o tym, że są okłamywani, czy dać się zakneblować i zastraszyć. Taką decyzję między innymi musi podjąć właścicielka dziennika „The Washington Post” Katherine Graham (Meryl Streep) oraz redaktor naczelny Ben Bradlee (Tom Hanks). I tak zaczyna się nierówna walka nie tylko z władzami, ale także z ludźmi biznesu, którzy posiadają udziały w wydawnictwie i boją się utraty zainwestowanych pieniędzy.
Czwartą władzę Steven Spielberg można potraktować jako wprowadzenie do All the President's Men w reżyserii Alana J. Pakula. Oba filmy bowiem opowiadają historię administracji rządzonej przez prezydenta Nixona, który w otwarty sposób prowadził walkę z dziennikarzami. To za jego kadencji wiele redakcji utraciło akredytacje do Białego Domu i tym samym możliwość relacjonowania tego, co tam się dzieje. W tym wypadku spotkało się do z ostrą reakcją środowiska dziennikarskiego, które okazywało solidarność z wykluczonymi redakcjami, dzieląc się z nimi swoimi notatkami na znak protestu.
Mimo tego, że The Post opowiada o latach 70., sam temat jest niezmiernie aktualny. Reżyser stawia odwieczne pytanie, czy obywatele mają prawo do informacji, która rządzącym nie jest na rękę. Czy mają prawo wiedzieć, że są oszukiwani przez ludzi, których wybrali na najwyższe funkcje. Spielberg znakomicie czuje temat, co widać na ekranie. Widać też, że temat jest dla niego ważny. Zresztą nie tylko dla niego. Dawno nie widziałem, by Tom Hanks tak wczuł się w rolę. Jego kreacja Bena Bradlee’a zachwyca. Gdy trzeba, jest poważny, gdy nie, bywa zabawny. Uosabia wszystkie cechy prawdziwego redaktora naczelnego. Świetnie partneruje mu także Meryl Streep jako wydawca. Widzimy jej przemianę z przestraszonej i niezdecydowanej kobiety, która odziedziczyła biznes po mężu, w kobietę idącą na wojnę z najbardziej wpływowymi ludźmi w Waszyngtonie.
Warto także wspomnieć o genialnymBob Odenkirk grającym dziennikarza śledczego Bena Bagdikiana i Bradley Whitford wcielającego się w stojącego po drugiej stronie barykady członka zarządu „The Washington Post”, strzegącego finansów i niezgadzającego się na publikację dokumentów. Kreacje obu panów są znakomite i wnoszą jeszcze więcej kolorytu do całej opowieści.
Na ekranie zobaczymy także redakcje gazety, o jakiej każdy młody dziennikarz marzy, ale nigdy nie zobaczy, bo takich redakcji już nie ma. Nowe dzieło Spielberga opowiada o minionej epoce, gdzie nie było jeszcze internetu, a dzienniki ścigały się na materiały, które nie powstawały dziesięć minut, ale kilka tygodni. Gdy redakcja nie była uzależnia od działu reklamy, a dla wydawcy nie liczył się przede wszystkim zysk, a dobre imię gazety. Nie trudno też się doszukać pewnej alegorii pomiędzy Nixonem a obecnie urzędującym prezydentem Trumpem, który w podobny kapryśny sposób wyklucza nieprzychylne mu redakcję.
Czwarta władza łączy w sobie kilka gatunków. Mamy tutaj wątek społeczny i dramat śledczy. Z jednej strony obserwujemy, jak dziennikarze walczą z czasem, by przed deadlinem zdobyć pożądane informacje, z drugiej strony mamy wydawcę, który jest częścią elit waszyngtońskich i boi się utraty przyjaciół.
Janusz Kamiński, który jest operatorem tego filmu, w znakomity sposób oddał atmosferę, jaka panuje w drukarni, pokazując nam co i rusz, jak układają się litery na prasie, układanej w ostatnich minutach przed uruchomieniem maszyny. Pędzące gazety na taśmach, miejscami rozlany tusz i wielka hucząca maszyna. Widz czuje się, jakby był częścią redakcji.
Czwarta władza może nie jest filmem, który będzie się bił o najważniejsze nagrody, ale na pewno jest produkcją bardzo znaczącą. Warto go obejrzeć, by zrozumieć, czym jest wolność prasy i dlaczego jest taka ważna.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat