fot. materiały prasowe
Sydney Sweeney, gwiazda Euforii, w nowej produkcji dostarczyła rozrywki na wysokim poziomie i udowodniła, że potrafi poświęcić się dla roli – nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim aktorsko. To jest jej film! Jej świadectwo, że jest dobrą aktorką i zasługuje na ciekawe kreacje.
Sydney Sweeney zaszufladkowana jako obiekt pożądania. "Kobiety nie powinny przepraszać"
Christy opowiada historię Christy Martin – amerykańskiej prekursorki kobiecego boksu. To typowy film biograficzny o dziewczynie, która jest nieoszlifowanym diamentem. Dobrze boksuje, ciężko trenuje, ma motywację i ogromny potencjał. Jest charyzmatyczna i bezczelna. Zostaje przypadkowo odkryta, ma to coś, ale mimo to musi wciąż udowadniać swoją wartość. Są wzloty i upadki, trudne wybory i toksyczni ludzie, którzy zrobią wszystko, by wzbogacić się na jej talencie. Brzmi jak typowy biopic?
Faktycznie, nie brakuje tu charakterystycznych dla tego podgatunku wątków i schematów, ale nie brakuje też emocjonalności i zaangażowania. To nie opowieść o boksie jako sporcie, podobnie jak Challengers nie był opowieścią o tenisie. To historia bokserki, z którą lepiej nie zadzierać, bo w nagrodę można dostać soczystego sierpowego. To film o kobiecie, której życie było piekłem. Trudno jest ująć wieloznaczność tej postaci. Wplątana w toksyczny związek, żeby sprostać wymaganiom otoczenia, a zwłaszcza rodziny. Tłumiąca swoje pragnienia, żeby nie usłyszeć więcej pytania: a co cię łączy z tą dziewczyną? Zwycięstwa, okrzyki tłumów i laury – a za nimi kryją się manipulacja, seksizm, odwracanie wzroku i przemoc.
Przed seansem nie miałam zielonego pojęcia o prawdziwej historii Christy, dlatego wszystko było dla mnie zaskakujące. Co więcej, film na tyle mnie zainteresował, że po seansie zaczęłam czytać o niej więcej. A przecież właśnie o to chodzi w biografiach. Czuć energię ringu i emocje płynące z walk bohaterki. Udziela się jej entuzjazm, charyzma i pasja do boksowania. Otaczają ją ludzie, którzy w nią wierzą – jej team, dumnie chodzący w różowych ubraniach, choć róż nie jest zbyt męski. Jedni proponują pomoc, z której ona nie chce skorzystać, inni odwracają wzrok, gdy dzieje się coś złego.
Christy to emocjonalna biografia z solidnym scenariuszem i świetną obsadą. Nie tylko Sydney Sweeney daje popis aktorski. Ben Foster sprawdził się w trudnej, wymagającej roli przemocowca. Równie mocne wrażenie zrobiła Merritt Wever jako matka głównej bohaterki – jej irytujący ton głosu potrafił działać na nerwy.
Niektórzy mogą zarzucić historii schematyczność i przewidywalność, ale moim zdaniem to solidny film biograficzny, który opowiada przede wszystkim o tym, co się działo w życiu bokserki poza ringiem. Jako osoba, która nie wiedziała wiele ani o boksie, ani o Christy Martin, bawiłam się naprawdę dobrze. Łezka też mi poleciała!
Poznaj recenzenta
Amelia AdaszakWspółpracowniczka w naEKRANIE.pl. Studentka kulturoznawstwa ze specjalizacją filmową. Twórczyni profilu – @ameliazzakulis w mediach społecznościowych. Zaczynałam od grania w szkolnych spektaklach teatralnych, po drodze pochłaniając filmy – tak narodziła się moja miłość do kina. Mam słabość do produkcji kostiumowych rodem z Jane Austen, klasyki i bajek, które lubię analizować pod kątem kolorów, kontekstów społecznych i kobiecej perspektywy. Obok pisania i oglądania, aktorstwo to moja osobista pasja – coś, co wciąż mnie fascynuje.
Można mnie znaleźć na:
Instagram: https://www.instagram.com/ameliazzakulis/
Tik tok: https://www.tiktok.com/@ameliazzakulis?lang=hi-IN