„Dark Matter”: sezon 1, odcinek 10 – recenzja
"Dark Matter" w 10. odcinku wykorzystuje pomysł, który powinien był być częściej eksploatowany w tym serialu. Wychodzi nieźle, ale z drobnymi zgrzytami.
"Dark Matter" w 10. odcinku wykorzystuje pomysł, który powinien był być częściej eksploatowany w tym serialu. Wychodzi nieźle, ale z drobnymi zgrzytami.
Dużym problemem "Dark Matter" było błąkanie się bohaterów bez celu. Nie mieli oni określonego planu, jakiegoś fabularnego punktu docelowego, do którego mogliby dążyć, by widz wiedział, że to ta kulminacja, na którą czekał. To często dawało widzom historie niedopracowane, nieprzemyślane i po prostu przeciętne. Tym razem zdecydowano się oprzeć na pracy bohaterów w rolach najemników, która powinna była być już pokazana wcześniej. W końcu to jest potencjał na ciekawe historie, gdy próbują oni zarobić na życie, a jednocześnie można to zrobić inaczej niż w przypadku serialu "Killjoys".
Rozwiązanie fajnego cliffhangera z poprzedniego odcinka jest proste, ale niezłe i nawet emocjonujące. Jest to jeden z takich momentów, w których w końcu dzieje się coś nietypowego, intrygującego i mogącego pójść w każdym kierunku. Takim sposobem po raz kolejny pojawia się Torri Higginson z serialu "Stargate Atlantis". Jej obecność jest pozytywnym smaczkiem, który powinni docenić fani "Gwiezdnych wrót".
Typowa praca kosmicznych najemników zostaje pokazana poprawnie. Jest cel, pomysły na jego osiągnięcie i finał z twistem. W tym nie gra mi jedynie sam proces dojścia do owego celu, który oparty jest na banalnych motywach (walka z androidem...), a przez to nie wykorzystuje potencjału postaci, które są najbardziej pozytywnym aspektem "Dark Matter". No, może poza Czwórką, który po raz kolejny pokazał w scenie akcji, jak fajnie włada kataną.
[video-browser playlist="740690" suggest=""]
Niestety najgorszym elementem jest wspomniany twist - banalny, oklepany i można było go przewidzieć już na samym początku odcinka. Przez to wszystko dalej rozgrywa się po linii najmniejszego oporu, bez żadnych prób wyjęcia tej historii z ram nudnego schematu. Ma to swoje momenty (Dwójka bijąca szefa drugiej grupy), a nawet nie brak tutaj niezłego humoru. Cały wątek ratuje jedynie cliffhanger, który pozostawia widza w solidnym zdziwieniu.
"Dark Matter" ogląda się naprawdę nieźle, ale da się odczuć, że brak tutaj czegoś, co mogłoby rozruszać tę produkcję i zrobić z niej coś więcej niż tylko niezły serial science fiction. Ma swoje plusy, ale też sporo niedopracowanych elementów, które psują dobre wrażenie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat