„Dark Matter”: sezon 1, odcinek 5 – recenzja
Historia eksploracji dusznych korytarzy opuszczonego statku w "Dark Matter" ma klimat i nie jest tak bardzo osadzona na schemacie, jak mogłoby się wydawać.
Historia eksploracji dusznych korytarzy opuszczonego statku w "Dark Matter" ma klimat i nie jest tak bardzo osadzona na schemacie, jak mogłoby się wydawać.
"Dark Matter" oferuje widzom odcinek, który na pierwszy rzut oka wydaje się zwyczajnym odtworzeniem schematu z "Obcego": oto opuszczony statek do zbadania, w którym czai się coś morderczego. Na szczęście udaje się po raz kolejny w tym serialu poprawnie bawić schematem i skupić się na rozwoju bohaterów. Dzięki temu 5. odcinek też ogląda się nieźle.
Podobać się może to, że po raz drugi z rzędu widzimy współpracę pomiędzy One i Three. Jak poprzednio było to trochę schematyczne, tak teraz jest ciekawiej. Udaje się ładnie rozwijać tę relację i każdego z poszczególnych bohaterów, pozwalając nam zrozumieć ich lepiej niż kiedykolwiek. One wydaje się trochę nudny - marudzi, narzeka, ale jednak ma serce na swoim miejscu i myśli, kiedy trzeba. Three do tej pory był raczej stereotypowy, a ten odcinek pozwala trochę go rozwinąć w ciekawszą stronę, odcinając się delikatnie od schematu. Podoba mi się, jak ta relacja jest stopniowo rozwijana - nikt tutaj się nie spieszy, ale samo ocieplenie stosunków jest odczuwalne. Wiemy, że uratowanie Three przez One ma tutaj kluczowe znaczenie, ale świetnie, że twórcy nie robią po tym z nich od razu najlepszych przyjaciół. Wszystko nadal pasuje do charakteru, a wszelkie przemiany są delikatne, dlatego to działa dobrze i ogląda się naprawdę fajnie. Niby końcówka z Three odmawiającym Two to coś oczekiwanego i nawet oczywistego, ale ja to widzę jako takie podsumowanie dwuodcinkowej pracy nad tym, by rozwinąć Three i jego relację z One. I można nazwać to sukcesem.
[video-browser playlist="726666" suggest=""]
Przez cały odcinek zastanawiałem się, czy ta historia to tylko zapychacz - pretekst, aby rzucić bohaterów w nowe środowisko i zobaczyć, co zrobią. Zaczynam sądzić, że ma ona większy wpływ na całą opowieść, niż możemy sobie z tego zdawać sprawę. Zauważmy, że misję zlecił bohaterom niejaki Tabor (David Hewlett z serialu "Stargate Atlantis"), który ma pojawić się jeszcze w tym serialu kilkakrotnie. Przeczuwam, że ten wątek to dopiero wierzchołek góry lodowej większej opowieści, która rozwinie się w następnych odcinkach. Oby był tu jednak ciekawy pomysł na rozwój, bo wirus i zombiaki spełniły swoją rolę - tu trzeba coś więcej.
Najważniejsza jednak jest kwestia Two i jej ugryzienia. Raczej każdy, tak jak ja, zdawał sobie sprawę, że bohaterka jakoś się z tego wykaraska. "Dark Matter" nie sprawia jeszcze wrażenia serialu, w którym ktoś chciałby uśmiercać głównych bohaterów zbyt wcześnie. Jednak gdy ukazuje się nam rozwiązanie, trudno nie odczuć satysfakcji. Ten moment, w którym Two patrzy na brak jakiejkolwiek rany, to kolejna z sugestia tego, kim lub czym są bohaterowie serialu. Nie wiem, jak Wy, ale ja takie cliffhangery lubię, bo dobrze pobudzają ciekawość.
"Dark Matter" ma swoje problemy i niedociągnięcia, ale w gruncie rzeczy serial rozwija się dobrze, a postacie świetnie napędzają akcję. Jako widz chcę poznać jakieś odpowiedzi - oby tylko nie czekano z nimi zbyt długo, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia i koniec końców widz nie będzie w stanie być usatysfakcjonowany.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat