Dark Matter: sezon 2, odcinek 4 – recenzja
Czwarty odcinek Dark Matter wkracza na ciekawsze tory niż poprzedni, skupiając się na centralnej intrydze oraz wprowadzając interesujące wątki poboczne.
Czwarty odcinek Dark Matter wkracza na ciekawsze tory niż poprzedni, skupiając się na centralnej intrydze oraz wprowadzając interesujące wątki poboczne.
Scenarzyści nadal dobrze rozwijają fabułę, zachowując ciągłość akcji Dark Matter. Starają się dość naturalnie spychać centralny wątek sezonu na dalszy plan, by klarownie wprowadzić wątki poboczne. Nie ma tutaj wrażenia, że po prostu ot tak główna historia zostaje ucięta, bo cały czas przeplata się z mniejszymi wątkami, które mają znaczenie dla rozwoju postaci. Sam motyw przewodni ma kilka wartościowych momentów w tym odcinku, działających odpowiednio na ciekawość, i raczej tworzy więcej pytań, niż daje odpowiedzi. To dobrze, bo pokazuje, że poza na pewno jeszcze istotnym wątkiem śmierci One są inne ważne elementy tej historii, szczególnie że bohaterowie wiedzą dokładnie, kto jest szpiegiem na pokładzie.
Lubię takie wątki poboczne jak historia androida. Społeczność androidów z własną świadomością nie jest niczym odkrywczym, a jego wprowadzenie na razie nie pokazuje głębszego potencjału. Tak naprawdę tutaj nie chodzi o to, bo jest to tylko środek do celu. Ten wątek ma rozwinąć postać androida z Razy, która w końcu od samego początku ciągle uczy się, nabiera wyrazu i staje się czasem zabawna. Czwarty odcinek pozwoli tej postaci wznieść się na nowym poziom i do tego jeszcze rozrusza jej relacje z załogą. Wykorzystanie prezentu jest raczej tylko formalnością, która właśnie w tym miejscu ma potencjał na ciekawy rozwój.
Zresztą to samo można powiedzieć o wątku Three. Na pierwszy rzut oka jest to typowy wątek poboczny o niczym, którym trzeba zapchać czas ekranowy - i pewnie tak by było, gdyby nie fakt, że twórcy wykorzystują go, by sprawdzić i ukształtować charakter bohatera. Jest to tak jakby kolejny wartościowy test, przed którym Three zostaje postawiony. Choć jego kolejne decyzje były oczekiwane, to przynajmniej widz ma świadomość, że ten bohater dojrzewa i staje się lepszym człowiekiem, odcinającym się od rzezimieszka z początku serialu. Wątek raczej sztampowy, rozwój oczywisty, a finał oczekiwany, ale i tak zostaje to przedstawione solidnie, a jako środek rozwoju postaci sprawdza się.
We Were Family w sprawny sposób znajduje miejsce na statku dla nowych bohaterów. Poza oczywistym wyjawieniem załodze, kto jest szpiegiem i ma własne cele, mamy dwie postacie, które świetnie zaakcentowany swoje role na pokładzie. Młody lekarz pokazuje przede wszystkim swoją użyteczność, ratując życie Six. Jednocześnie mieliśmy dwie sceny pokazujące, że facet ma jakiś problem z używkami lub jest na coś chory. Trudno powiedzieć, co dokładnie sobie wstrzyknął i czemu jego ręce się trzęsły. Wiemy na pewno, że przypadkiem w więzieniu się nie znalazł, więc jego tajemnica będzie się rozwijać w kolejnych odcinkach. Ciekawiej zaprezentowała się nowa wojowniczka, której rola zaczyna być bardziej interesująca, niż oczekiwałem. Równa walka z Four, który - jak wiemy - jest tutaj największym twardzielem, pokazuje inną rolę dla tej postaci, która może stanowić interesujące uzupełnienie.
Intryga rozwija się całkiem sprawnie, a historia potrafi zaangażować. Nie jest aż tak interesująco jak w pierwszych dwóch odcinkach, ale zdecydowanie nie ma na co narzekać. Jest odpowiednia dawka frajdy.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat