Deadpool Classic #01: Brnąc przez lekturę – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 15 lutego 2017Kule i czas może i nie imają się Najemnika z Nawijką, jego nadzwyczajny czynnik regenerujący najwyraźniej jednak nie chroni samych komiksów – historie zebrane w tomie Deadpool Classic bardzo brzydko się zestarzały.
Kule i czas może i nie imają się Najemnika z Nawijką, jego nadzwyczajny czynnik regenerujący najwyraźniej jednak nie chroni samych komiksów – historie zebrane w tomie Deadpool Classic bardzo brzydko się zestarzały.
W przypadku tego konkretnego komiksu w czasie lektury trzeba mieć w głowie oryginalne daty wydania zawartych w nim historii: lata 90. ubiegłego wieku. W Polsce kojarzą się choćby z publikacjami TM-Semic, w Marvelu m.in. z eventem Age of Apocalypse czy właśnie Deadpoolem rysowanym przez Roba Liefelda.
Rysowanym w bardzo specyficzny sposób, gdzie każdy mężczyzna przypominał zbudowany z mięśni czołg (można się zastanawiać, czy rysownicy nie dodawali tym postaciom mięśni tam, gdzie ludzie ich nie mają aż tyle), a każda kobieta modelkę o wymiarach 90/60/90, koniecznie ustawioną w pozie, jakby żywcem wziętej ze stron Playboya (w tym ostatnim w Deadpool Classic bryluje zwłaszcza Siryn). Niemalże każda strona wygląda tu jak efektowny kadr z hollywoodzkiego widowiska – wszystko wybucha, budynki się walą, kule świszczą wokół, a nasz bohater w tym czasie kopie/tnie/miażdży/strzela do wroga; Deadpool Classic vol. 1 to zdecydowanie jeden z najbardziej efekciarskich, o ile nie najbardziej efekciarski komiks, jaki w ostatnich latach ukazał się w Polsce drukiem.
W parze za wizualnym rozbuchaniem nie poszło niestety poświęcenie co najmniej takiej samej uwagi fabule. Bo ta wprawdzie jest, ponieważ przez większość komiksu skupiamy się na wątku polowania na Deadpoola i testamencie Tollivera, jego byłego pracodawcy, w zasadzie sprowadza się to wszystko jednak do kolejnych mordobić, z rzadka poprzeplatanych kilkoma spokojniejszymi planszami. Z deszczu pod rynnę, do rwącego potoku, w wodospad – wyraźnie ta formuła przyświecała scenarzystom tej historii. Pozornie ma to swoje plusy, bo przecież nie powinno być nudno, skoro Deadpool co chwilę z kimś walczy, pojawia się też Cable, z wizytami regularnie wpada Jaggernaut, później dołączają Banshee i wspomniana Siryn, są i Slayback oraz Czarny Tom. Jednakże na dłuższą metę jest to nużące, trudno śledzić opowieść, której właściwie nie ma, sporym bólem jest też fakt, że wiele z opisywanych w Deadpool Classic wydarzeń silnie łączy się z innymi, z innych komiksów, nie wydanych w Polsce albo wydanych przez wielu laty, przez co niektóre dialogi i motywacje postaci mogą być niejasne.
Fani Deadpoola, którzy Najemnika z Nawijką poznali dzięki filmowi Deadpool oraz wydawanym od ubiegłego roku komiksom z linii Marvel NOW, mogą też nieco się zdziwić, że Deadpool z Deapool Classic #01 nie jest jeszcze tak wygadany, jak ten współczesny, nie nawiązuje tak chętnie do popkultury, nie przełamuje też czwartej ściany. Ten tom to w zasadzie opowieść akcji, humoru natomiast jest tu bardzo, bardzo mało – proporcje są więc inne niż w tym, co ukazuje się obecnie.
Jeżeli więc ktoś nie pała sympatią do czasów TM-Semic i superbohaterów posturą zawstydzających Terminatora, może od Deadpool Classic #01 się odbić. To lektura nużąca, nie oferująca wiele, poza kadrami pełnymi mięśniaków, „lasek” i wielkich giwer.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat