Debris: sezon 1, odcinek 2 i 3 - recenzja
Debris to serial science fiction, który oparty jest na znajomych schematach i oczekiwanych zagraniach. Jednak nie jest to zły serial.
Debris to serial science fiction, który oparty jest na znajomych schematach i oczekiwanych zagraniach. Jednak nie jest to zły serial.
Obcy element został stworzony przez J.H. Wymiana, znanego z pracy przy Fringe. Kolejne odcinki pokazują, że świadomie operuje on znaną formułą, która łączy ze sobą większą, mającą znaczenie historię z sprawami rozpisanym na pojedyncze odcinki. Wszystko jest tutaj na swój sposób znajome: relacja pomiędzy agentami oraz niechęć obu agencji, a nawet sposób budowy tajemnicy i atmosfery. Bynajmniej nie oznacza to, że serial jest wtórny czy nieciekawy. Twórca robi to wszystko umiejętnie, bo wie, co chce osiągnąć i wykorzystuje do tego określone narzędzia. Przez to też to wszystko działa i nie ma wrażenia, że ktoś idzie na łatwiznę. Znajoma formuła nie oznacza, że serial nie ma do zaoferowania dobrej rozrywki, jest raczej dowodem kreatywności, bo twórcy pokazują, że nadal można w takiej konwencji tworzyć ciekawe historie.
Należy pochwalić to, że twórcy mają dobre pomysły na sprawy związane z kolejnym odłamkami statku kosmicznego. Wątki są przede wszystkim oryginalnie i kreatywnie przemyślane. Nie ma się wrażenia, że to już było. Nie ma też za grosz przewidywalności poza ogólnym faktem, że to wszystko powinno zakończyć się raczej dobrze. Jest za to klimat i tajemnica. Nie wiemy, w jakim kierunku pójdą wątki, bo twórca dawkuje informacje, pozwalając sobie spokojnie ją rozwijać, by naturalnie pojawiły się odpowiedzi na pytania. Tak jest w kwestii klonowania opartego na cząstkach osobowości oryginału, tak jest też z zaginionymi ludźmi, którzy są uwięzieni w innym wymiarze. Historie wciągają momentalnie i potrafią cały czas pobudzać ciekawość odbiorcy. Pod tym kątem czuć, że Debris jest zaskakująco dobrą rozrywką, w której znaleziono klucz do utrzymania równowagi pomiędzy odpowiednimi akcentami. Nawet te pozornie banalne i oczywiste sceny emocjonalne - jak choćby rozmowa córki z ojcem w 3. odcinku - trafiają w punkt dzięki wyczuciu czasu.
Obok tego wszystkiego jest swobodne prowadzenie głównego wątku. Co jakiś czas dostajemy nowe tropy, pokazujące, że cała intryga ma znaczenie i - wszystko na to wskazuje - będzie mieć coraz większe. Szczególnie, że ten wątek świetnie się rozwija i nie jest stricte związany z organizacją polującą na kawałki statku. Ten nadal ma znaczenie i dzięki nowym informacjom wiemy, że osobisty związek z agentkąMI-6 docelowo buduje duży potencjał. Pokazanie jednak, że zwierzchnik agenta CIA działa na kilka frontów, negocjując z Rosjanami, dodatkowo dolewa oliwy do ognia. Trudno w takim wypadku do końca rozstawić pionki na planszy. Kto jest zły, a kto jest dobry? Każdy tutaj ma określone cele czy nawet osobiste demony. W kwestii Finoli wiem, że ma to związek z jej żyjącym ojcem. Wątek Briana jest bardziej skomplikowany i na razie oparty na różne delikatnych sugestiach, że kogoś stracił. Choć w tym równaniu zabicie swojego klona też wywołuje ciekawą emocjonalną reakcję, która może mieć znaczenie. To takie punkty zaczepienia, które pozwalają poznawać bohaterów i tworzyć z nimi emocjonalny związek.
Debris to kawał dobrej rozrywki, która w znanej konwencji jest w stanie zaskakiwać i tworzyć szalenie interesujące historie. Gdy uda się wyciągnąć serial ze schematu i pokazać coś więcej, istnieje szansa, że będzie jeszcze lepiej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat