„Detektyw”: sezon 2, odcinek 1, 2 i 3 – recenzja przedpremierowa
Druga odsłona serialu "Detektyw" zaczyna się interesująco, choć – zgodnie z zapowiedziami – nie ma tu praktycznie nic z chwytów, za które pokochaliśmy sezon pierwszy.
Druga odsłona serialu "Detektyw" zaczyna się interesująco, choć – zgodnie z zapowiedziami – nie ma tu praktycznie nic z chwytów, za które pokochaliśmy sezon pierwszy.
No bo i obsada serialu „True Detective” zupełnie inna, i czasy inne, i kolorystyka, i w miejsce metafizyki mamy kalifornijski industrializm. Ale działa. Po prostu. Oglądasz i chcesz więcej. O to w końcu chodzi w dobrych serialach. Jedno, co się zgadza: znowu mamy tajemniczą sprawę kryminalną i w ciekawy sposób dawkowane informacje. Sytuacja wyjściowa przypomina trochę „Bron / Broen” i jego permutacje – oto mamy morderstwo i problemy z jurysdykcją, które powodują, że nieznający się wcześniej i raczej niepasujący do siebie policjanci muszą wspólnie prowadzić śledztwo. Cala trójka to wyraziste postacie z charakterkami, więc iskrzy od samego początku - i to niezależnie od tego, czy właśnie robią coś wspólnie, czy każdy gdzieś załatwia swoje sprawy. Dodatkowo ciekawym kontrapunktem jest wątek Franka Semyona (Vince Vaughn), lokalnego gangstera, który ma spore aspiracje, a równocześnie naprawdę spore kłopoty. I jest mocno zainteresowany sprawą oraz równocześnie jakoś mocno w nią zamieszany.
Do tego muzyka Cohena, niekończące się kalifornijskie autostrady i świetnie oddany prowincjonalny nastrój. Colin Farrell jako połamany przez życie (a z czasem też dosłownie) gliniarz z wąsem jest naprawdę przekonujący, a kroku dotrzymują mu Rachel McAdams jako mała twardzielka w kuloodpornej kamizelce i z mnóstwem poukrywanych ostrzy oraz Taylor Kitsch w roli młodziaka, który miał problemy na motocyklowym patrolu, a potem już poszło...
[video-browser playlist="696583" suggest=""]
Podobnie jak rok temu Nic Pizzolatto i jego ekipa zrobili rewelacyjną robotę z obsadzeniem głównych ról i to na nich opiera się główny ciężar historii. Są oczywiście też fajne postacie drugo- i trzecioplanowe. Jest nawet Weronika Rosati, która już chyba ma kontrakt na wyłączność z Hollywood i zjawia się za każdym razem, gdy w fabule jest mniejsza lub jeszcze mniejsza rola rosyjskiej prostytutki.
Czytaj również: Premiera seriali „Detektyw”, „Świat w opałach” i „Gracze” nocą z 21 na 22 czerwca
Pierwsze trzy odcinki jednoznacznie dowodzą, że „True Detective” nie był jednorazowym superstrzałem. Oczywiście znajdą się tacy, którzy bez tamtego aktorskiego duetu, bez klimatu z pierwszego sezonu zrezygnują z serialu, ale nie sądzę, by było ich wielu. W końcu „True Detective” ma być przede wszystkim dobrą opowieścią o zbrodni i sprytnym tytułowym detektywie, który ją rozwikłuje. I to znowu dostajemy. I po każdym odcinku ma się coraz większą ochotę na ciąg dalszy. Czyli ja teraz muszę zaczekać prawie cztery tygodnie...
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat