„Doktor Who” – sezon 8, odcinek 2 – recenzja
Po wielu miesiącach oczekiwania Doctor Who wreszcie powrócił, a razem z nim jego najwięksi wrogowie – Dalekowie.
Po wielu miesiącach oczekiwania Doctor Who wreszcie powrócił, a razem z nim jego najwięksi wrogowie – Dalekowie.
Doctor Who z reguły jest serialem wybitnie nieprzewidywalnym (wibbly-wobbly timey-wimey i te sprawy), ale od czasu jego reaktywacji w 2005 roku jedna rzecz pozostaje niezmienna – całkowita eksterminacja Daleków jest niemożliwa i prędzej czy później na pewno powrócą. Dla sporej rzeszy fanów ta powtarzalność stała się nieco irytująca, a twórcy za każdym razem starają się jak mogą, aby ten motyw jakoś odświeżyć, nie zawsze z pozytywnym skutkiem (wiecie, że Andrew Garfield grał w 3. serii w odcinkach z Dalekami na Manhattanie? Dużo więcej z tamtego dwuczęściowca nie pamiętam). "Into the Dalek" wypada jednak całkiem nieźle, a bardzo dobrą decyzją było umieszczenie tego epizodu na samym starcie sezonu w kontekście walki Doktora z samym sobą i przystosowywania się do swojej nowej inkarnacji.
Peter Capaldi to aktor z przeogromnym komediowym talentem, ale wszystko wskazuje na to, że w 8. serii Doktora Who nie będzie z niego korzystał tak bardzo, jak pewnie jemu i nam, widzom, się wydawało. Ton serialu mocno się zmienił i jest bardziej poważny niż dotychczas. To wszystko za sprawą tego, iż nasz Władca Czasu przeżywa niemały kryzys tożsamości, co przekłada się oczywiście na jego powierzchowne zachowanie. Wszystko w rękach Clary, aby przed końcem sezonu Doktora z tego bagna wyciągnąć. A fantastyczna ekranowa chemia między Capaldim i Jenną Coleman sprawia, że patrzę przychylnym okiem na poświęcenie większej ilości miejsca psychologii postaci kosztem czystej rozrywki.
[video-browser playlist="633380" suggest=""]
Produkcja BBC zmieniła więc nie tylko swoją główną gwiazdę, ale także sposób opowiadania historii. To się chwali, że po 9 latach scenarzyści decydują się na zabiegi, które oferują coś nowego, i nie poddają się stagnacji. Wykorzystanie największego nemezis Doktora sprawdza się zaś z jednego głównego powodu: fabuła "Into the Dalek" to swoisty powrót do korzeni, a nawiązania do 6. epizodu 1. serii są ewidentne. Jeden podniszczony Dalek, który walczy z uczuciami będącymi całkowitym przeciwieństwem jego samego; wewnętrzna batalia przedstawiona w dość kameralny jak na Doktora Who sposób. Tym razem jednak działa to w dwie strony, a wieź łącząca naszego protagonistę z wrogiem chyba nigdy nie była tak mocna.
Czytaj również: "Doktor Who" traci widzów podczas emisji 2. odcinka
Recenzowany odcinek to ponadto po prostu dobra zabawa. Ciekawe, jak rozwiną się szkolne perypetie Clary. Jestem niemal pewny, że już niedługo Doktor nieźle w nich namiesza. A Danny Pink? Będzie mu trudno zastąpić Rory’ego, ale dajmy mu szansę się wykazać. No i jest jeszcze ta tajemnicza Missy, która pojawia się w najmniej oczekiwanych momentach. Kim jest? Nie będę nawet próbował spekulować, bo znając pana Moffata i tak w życiu nie zgadnę.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat