Dune: Wojna o Arrakis - recenzja gry planszowej
Data premiery w Polsce: 29 sierpnia 2024Przyprawa musi płynąć, ale walka o nią nie jest ani prosta, ani przewidywalna. Recenzujemy grę planszową Dune: Wojna o Arrakis.
Przyprawa musi płynąć, ale walka o nią nie jest ani prosta, ani przewidywalna. Recenzujemy grę planszową Dune: Wojna o Arrakis.
Sukcesy nowej wersji filmowej Diuny zaowocowały wzrostem zainteresowania światem tej niezwykłej, pustynnej planety. Można zadawać sobie pytanie, na ile sposobów da się adaptować tę powieść na grę planszową, jednak figurkowa gra strategiczna, jaką jest Dune: Wojna o Arrakis, daje nadzieję, że jeszcze nie wszystko w tej kwestii zostało powiedziane.
Domyślnie gra jest przeznaczona dla dwóch osób, z których każda prowadzi jedną z frakcji w walce o przewagę na Arrakis. Atrydzi z pomocą Fremenów walczą przeciw Harkonnenom, których wspiera cesarski ród. Gra zaczyna się właściwie w momencie, gdy książkowy Paul Atryda włącza się w partyzancką walkę przeciw swoim wrogom, zarówno on, jak i Jessica mają przed sobą przemianę, a Harkonnenowie z początku zarządzają planetą przez Bestię Rabbana. Atrydzi korzystają z kryjówek rozmieszczonych na pustyni, pojawiają się znienacka, Harkonnenowie zaś zbierają przyprawę i opłacają sojuszników. Frakcje są asymetryczne, każdy z graczy dostaje własne zestawy kart, różne elementy gry wspierają jedną ze stron – Harkonnenowie mają więcej kości akcji, Atrydzi mogą przywoływać czerwie. Wygrywa ten, kto spełni swój cel – odpowiednią liczbę punktów na swoim torze, przy czym Baron ze swoimi sojusznikami musi po prostu dotrzeć do samego końca toru, a Paul i jego ludzie mają trzy tory, z których każdy musi osiągnąć poziom określony na karcie celu.
Gra jest zakotwiczona w tekście źródłowym. Większość elementów mechaniki odzwierciedla jakiś element znany z książki – pojazdy do zbierania przyprawy zawsze grożą pojawieniem się czerwia, Thufir Hawat raczej przeszkadza, niż pomaga, Paul i Jessica mogą dokonać przemiany, co zwiększa ich możliwości. Poza tym siły Fremenów są ukryte i ich odnalezienie wymaga poświęcenia akcji, brak efektów w produkcji przyprawy utrudnia Harkonnenom prowadzenie gry, a Atrydzi mają wyraźnie mniej możliwości do działania. Fani serii z pewnością poczują się usatysfakcjonowani, bo klimat jest wyczuwalny, a figurki z pewnością w tym pomagają. Kto nie chciałby ustawić na planszy czerwia? Albo żniwiarek? I w stanowczej większości przełożenie to jest bardzo trafne.
Nie da się ukryć, że wykonanie gry ma swoje wady i zalety. Figurki są super, dopóki nie trzeba przyglądać się im z drugiej strony niemałej planszy, by ocenić możliwości swojego legionu. Dobrze sprawdziłoby się pomalowanie, by poprawić identyfikację jednostek (mają co prawda różne podstawki, ale w „tłumie” jest to słabo widoczne). Karty są zwyczajne, kości też, natomiast planszetki nie wyglądają luksusowo, budżet wyraźnie poszedł w czerwie czy ornitoptery. Trudno powiedzieć, czy dwuwarstwowe planszetki mocno zmieniłyby cenę końcową, ale trochę jednak ich szkoda.
Gra nie jest z początku łatwa, chociaż szybko można zorientować się, że zasady są spójne. Rozgrywanie akcji dostępnych dzięki kościom, czy to z akcji dostępnych danej frakcji, czy z kart, musi być przeprowadzane jak najefektywniej, by dokuczyć przeciwnikowi i zdobywać swoje punkty, ale też nie pozwolić sobie na utratę własnej pozycji. Z początku może wydawać się, że Harkonnenom jest łatwiej, jednak Atrydzi wcale nie są na straconej pozycji – jeśli są w stanie wykonywać zadania losowane dla każdej rundy, to ich postępy mogą być bardzo szybkie. A podejść można do rozgrywki na wiele sposobów. Dwóch takich samych pojedynków nie będzie, co zapewni nam losowanie elementów podczas rozkładania gry. Tak naprawdę wszystko zależy od graczy, bo w tej planszówce akcja wymaga reakcji, a jednej określonej drogi do zwycięstwa nie ma.
Dune: Wojna o Arrakis to udana adaptacja, która zadowoli zarówno fana uniwersum, jak i fana nieco bardziej skomplikowanych gier planszowych. I chociaż ma tryby zarówno solo, jak i dla 3-4 osób, zdecydowanie najlepiej usiąść do niej we dwójkę i wcielić się w wielkie rody Landsraadu, które w śmiercionośnym szale będą walczyć na piaskach najcenniejszej planety znanego wszechświata.
Poznaj recenzenta
Gabriela PiaseckaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat