Dungeons & Dragons: Złodziejski honor - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 14 kwietnia 2023Po dość rozczarowującym filmie Courtneya Solomona z 2000 roku Hollywood znów sięga po markę Dungeons & Dragons. Czy teraz robi to w lepszym stylu? Sprawdzamy.
Po dość rozczarowującym filmie Courtneya Solomona z 2000 roku Hollywood znów sięga po markę Dungeons & Dragons. Czy teraz robi to w lepszym stylu? Sprawdzamy.
Dungeons & Dragons, czy jak kto woli Lochy i smoki, zawsze wydawały się marką, która jest idealnie skrojona na potrzeby kina i telewizji. To fantastyczny świat pełen różnych magicznych stworów, zamków, smoków, złota i przygód. Nic, tylko siedzieć i tworzyć ciekawe historie. Niestety, scenarzyści nie potrafili tego ogromnego potencjału wykorzystać. Film Courtneya Solomona z 2000 roku z Jeremym Ironsem i Justinem Whalinem był wielkim zawodem dla fanów tego kultowego RPG. Później było tylko gorzej, bo każda kolejna produkcja była słabsza od poprzedniej. A w sumie było ich trzy. Twórcy jakby nie rozumieli materiału źródłowego, który dostali. Niebywałą trudność sprawiało im znalezienie balansu pomiędzy humorem a ciekawą historią fantasy. Udał się jedynie serial animowany z 1983 roku, który pomimo upływu czasu wciąż się broni.
Losy tej marki w swoje ręce postanowił wziąć fan, aktor, scenarzysta i reżyser w jednym, czyli John Francis Daley. Razem z kumplem Jonathanem Goldsteinem zaserwował nam w przeszłości Wieczór gier i produkcję W nowym zwierciadle: Wakacje. Duet ten napisał również scenariusz do filmu Spider-Man: Homecoming, a teraz postanowił, że spróbuje odczarować Dungeons & Dragons i stworzyć komedię fantasy w lekkim tonie. Nie powiem, byłem sceptyczny, ale jako ogromny fan gry Baldur's Gate 2 czekałem, aż ktoś ponownie podejdzie do tematu. Pierwsze doniesienia z planu nie napawały optymizmem. Z wielką ostrożnością podchodziłem też do informacji o zatrudnieniu Hugh Granta, choć muszę przyznać, że swoją kreacją w Grze fortuny mnie zaskoczył. I teraz zrobił to ponownie. Ale o tym za chwilę.
Dungeons & Dragons: Złodziejski honor opowiada historię złodziei: barda Edgina (Chris Pine) i jego koleżanki Holgii (Michelle Rodriguez). Gdy ich spotykamy, siedzą w więzieniu po tym, jak jeden z ich napadów okazał się częściowym fiaskiem. Tylko połowie gangu udało się zbiec z łupem. Jak nietrudno się domyślić, pojmanie duetu bohaterów wcale nie było dziełem przypadku. Trzeba więc uciec z więzienia i odpowiednio zemścić się na zdrajcach. Przed wyruszeniem w drogę – jak mawiał Piotr Fronczewski w grze – należy zebrać drużynę. Jak już ma się kogoś od wymyślania planów (które nie zawsze wypalają) i osobę, która wyróżnia się ogromną siłą, to trzeba znaleźć jeszcze maga i może kogoś w rodzaju druida. Tak na wszelki wypadek, gdyby potrzeba było więcej magii albo gdyby mag nie potrafił się nią odpowiednio posługiwać. Tak do ekipy dołącza Simon (Justice Smith) i Doric (Sophia Lillis).
Scenariusz napisany przez Johna Francisa Daleya i Jonathana Goldsteina przypomina dość szaloną sesję RPG, prowadzoną przez mistrza gry z dużym poczuciem humoru. Produkcja odhacza bowiem wszystkie questy, jakie w takiej sesji powinny się znaleźć, i dostarcza bardzo dużo rozrywki i wciągającej, dobrze zaplanowanej przygody. Do tego postaci, które nasi bohaterowie spotykają na swojej drodze, też są bardzo zróżnicowane, podkreślające różnorodność tego świata. Widać, że twórcy są ogromnymi fanami tej marki – powpychali odniesienia do gier, książek czy komiksów, gdzie tylko mogli. Miłośnikom serialu animowanego z 1983 roku radzę wytężyć wzrok, ponieważ Hank i drużyna pojawiają się także w tym filmie. W produkcji jest również sporo różnego rodzaju cameo. Na ekranie zobaczymy osoby, które prywatnie są wielkimi fanami D&D. Jednym z takich aktorów jest – co mnie bardzo zaskoczyło – Bradley Cooper.
Muszę przyznać, że casting do tego filmu został przeprowadzony po prostu świetnie. Chris Pine swoim poczuciem humoru i stylem gry idealnie pasuje do roli szarmanckiego, acz nie do końca zrównoważonego emocjonalnie barda Edgina. Razem z Michelle Rodriguez tworzą niezwykle zabawny i zgrany duet. Nigdy w życiu nie postawiłbym na to, że ta dwójka aktorów tak dobrze będzie do siebie pasować. A jednak! Jestem też niezwykle zadowolony z obsadzenia Hugh Granta w roli przebiegłego Forge’a. Brytyjczyk gra go z niezwykłą lekkością i niewymuszonym humorem, ale także pewnym mrokiem. Jest idealną przeciwwagą dla niezwykle mrocznej i poważnej czarownicy, którą gra Daisy Head. Podoba mi się także to, w jaki sposób twórcy postanowili wykorzystać gwiazdę serialu Bridgertonowie. Rege-Jean Page w ostatnich produkcjach nie wykazał się jakimś ponadprzeciętnym aktorstwem. Nie jestem jego fanem, bo mam wrażenie, że swoją karierę buduje jedynie na urodzie. Jednak do roli paladyna z okropnie prostą i banalną osobowością pasuje idealnie. Ta postać w jego wykonaniu jest zabawna i w żadnym momencie nie irytuje.
Widać też, że produkcja miała do dyspozycji niemały budżet. Nie ma tutaj miejsca na taniość. Sceny akcji, potwory, postaci, smoki – wszystko jest wykonane na najwyższym poziomie. Efekty specjalne nie wywołują grymasu zażenowania na twarzach widzów, a przecież nietrudno o to przy takich produkcjach. Trzeba przyznać, że udało się wszystkim oddać ducha tego świata. Do gustu przypadł mi zwłaszcza jeden ze smoków, z którym musieli się zmierzyć nasi bohaterzy. Wszak prawdziwa przygoda nie może się odbyć bez odwiedzenia lochów czy stoczenia bitwy ze smokiem, a nawet kilkoma!
Mam ogromną nadzieję, że Dungeons & Dragons: Złodziejski honor to początek serii, bo brakowało mi w kinie takich lekkich i zabawnych produkcji fantasy. Kto wie, może twórcy sięgną głębiej w mitologię tego świata i na ekranie zobaczymy legendarnego wojownika Minsc i jego wiernego druha – chomika Boo.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat