Falling Skies – 01×04
W czwartym odcinku była nadzieja na zmianę tonu i próbę wyrwana się z objęć nudy. Wszystko jednak zakończyło się przewidywalnie, bez żadnych emocji i ciekawej akcji.
W czwartym odcinku była nadzieja na zmianę tonu i próbę wyrwana się z objęć nudy. Wszystko jednak zakończyło się przewidywalnie, bez żadnych emocji i ciekawej akcji.
Po trzecim odcinku, gdy widz dowiaduje się, że kosmita osobiście kontroluje dzieci z pasożytem, fabuła zaczęła nabierać kolorów - kosmita w niewoli, możliwość szybkiego odkrycia, jak z nimi walczyć i ich skutecznie zabijać.
[image-browser playlist="609820" suggest=""]
Ale oczywiście znów twórcy woleli skupić się na kolejnej akcji pozbawionej jakiejkolwiek logiki. Wszelkie próby komunikowania się pani doktor z kosmitą legły w gruzach, a jej pragnący krwi kolega robłi wszystko, by go zdenerwować. Ojciec uratowanego dzieciaka oczywiście także udaje mądrego, próbując przemówić kosmicie do rozsądku, z efektem takim, że ów wróg zemdlał. Robal przejął jego syna i próbował się uwolnić, na co ojciec po raz kolejny popisuje się głupotą. Najbardziej nie mogę uwierzyć w słowa bohatera, który chce, aby jego syn miał dzieciństwo. W okresie po inwazji, gdzie żyją jak koczownicy i walczą o życie, jemu w głowie zachowanie dzieciństwa syna? Plusem jest, że w 4. odcinku dzieciak przestał aż tak bardzo irytować pytaniami o trywialne rzeczy, nie mające kompletnie racji bytu w postapokaliptycznym świecie, a wziął się do roboty przy radiostacji. Najwyższy czas!
Kolejnym minusem odcinka, bo przede wszystkim szalenie przewidywalnym, była wyprawa po motory razem z Popem, naszym bandytą pojmanym w premierze serialu. Tak, dobrze myślicie, nasi "żołnierze" idąc na akcję, zostawiają bandytę sam na sam z jednym człowiekiem, który odwraca się do niego plecami i odchodzi na parę metrów patrząc na półkę... Poważnie? Naprawdę Robert Rodat i spółka mają widzów za kompletnych idiotów. Pope oczywiście szybko go traktuje metalowym przedmiotem i ucieka, siejąc spustoszenie. Chwilę później kosmici wysyłają dzieci z karabinami, w myśl wojny psychologicznej, bo ludzie do nich strzelać nie będą.
[image-browser playlist="609821" suggest=""]
Od strony technicznej i samej narracji odcinek stał na o wiele lepszym poziomie, co jest prawdopodobnie zasługą reżysera Freda Toye'a (Fringe). Chociaż sam zamysł scenariuszowy przesłuchania obcego nie należał do najlepszych, to już samo nakręcenie tego było ciekawe. Dobre kadry, zbliżenia na twarz kosmity, próba ukazania emocji i wywołania współczucia u widza. Czyżby wróg także miał emocje i nie był bezdusznym potworem? Odcinek został zgrabnie poprowadzony i zrealizowany. Zresztą tym razem nie wiało nudą - wszystko zostało odpowiednio wyważone w odcinku, ale irytacja z głupot scenariusza pozostaje nadal.
Niby było lepiej pod względem technicznym, pracy kamery, narracji, ale nadal jest źle. Twórcy rozwijają fabułę zbyt wolno, nie pozwalając nabrać jej tempa i rumieńców. Widzowie nie chcą oglądać bezsensownych rozmów i działań pozbawionych logiki. Chcemy zobaczyć partyzanów, próbę stawiania czoła losowi i odzyskania Ziemi! Czy będzie tak w kolejnych odcinkach?
Ocena: 6/10
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat