Flash: sezon 4, odcinek 23 (finał sezonu) – recenzja
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2024Finał 4. sezonu serialu Flash był taki jak wszystkie poprzednie epizody. Praktycznie nie zaskakiwał ani nie trzymał w napięciu. To tylko pokazało, że pewien pomysł na ten serial po prostu się wyczerpał. Należy mieć nadzieję, że kolejny sezon będzie powrotem do formy z dwóch pierwszych.
Finał 4. sezonu serialu Flash był taki jak wszystkie poprzednie epizody. Praktycznie nie zaskakiwał ani nie trzymał w napięciu. To tylko pokazało, że pewien pomysł na ten serial po prostu się wyczerpał. Należy mieć nadzieję, że kolejny sezon będzie powrotem do formy z dwóch pierwszych.
Dobiegło końca starcie pomiędzy Team Flash a Cliffordem DeVoe. Starcie, które zasługiwało zdecydowanie na lepsze zakończenie niż to, co nam zaoferowali twórcy serialu. Przede wszystkim DeVoe miał wszystko to, czego nie mieli poprzedni przeciwnicy Flasha – diabelną inteligencję, skrupulatnie przemyślany plan działania, skomplikowany charakter i ciekawy origin. Dzięki temu oraz wielu innym czynnikom mógł naprawdę uchodzić za niepokonanego i tak też to zresztą wyglądało przez większość epizodów. Można by oczekiwać w takim przypadku jakiegoś naprawdę wymyślnego zakończenia, które nie będzie pójściem na skróty. Można, ale tradycyjnie dostaliśmy zupełnie coś innego, wręcz tradycyjnego dla tego serialu, gdzie – niczym w wielu innych serialach stacji The CW zawsze zwyciężają emocje, rodzina i miłość. Tak, oczywiście, serial nas już dawno do tego przyzwyczaił, że środek ciężkości jest przeniesiony na coś, co często nazywamy teen dramą i nie widać, aby twórcy mieli odwagę zaryzykować zmianę tej konwencji. Stąd też w finale walka Barry'ego z DeVoe zazębiała się ze sceną porodu Cecile, a sposobem na pokonanie głównego oponenta było wejście do jego głowy i odnalezienie ułamka dawnego, starego i dobrego Clifforda, którego kiedyś pokochała Marlize.
A przecież mogło być o wiele ciekawiej. Już choćby samo przeniesienie Flasha do głowy DeVoe dawało możliwość pokazania Thinkera od zupełnie nieznanej, a przy tym jeszcze ciekawszej strony. Tak się jednak nie stało. Jego umysł był prosty jak przestrzeń urbanistyczna Central City i tam też zresztą osadzono akcję rozgrywaną w jego głowie. Nie było to bynajmniej porywające starcie. Próba przemieszania Flasha z wariacją na temat Matrixa wypadła dość średnio, a samo starcie – przynajmniej ja miałem takie odczucie – w jakimś stopniu przypominało sezon czwarty Arrow i finałowe starcie z Damienem Darhkiem. Za jedyny plus uznaję powrót Ralpha Dibney'a, ale to zapewne wynika bardziej z tego, że jego postać w ostatnim czasie była najbardziej wyrazista i po prostu ciekawa.
Momentami można było odnieść też wrażenie, że pewne wątki są przeciągane na siłę. Zwłaszcza kwestia dość nietypowego duetu Iris i Harrisona Wellsa, gdzie za światło inteligencji miała uchodzić ta pierwsza (z wiadomych przyczyn), a odnosiło się wrażenie, że mimo ogłupienia to Wells stanowi nadal ostoję mądrości w tym serialu. Jak na ironię...
Niewielkim zaskoczeniem z pewnością mogły być finałowe sceny właśnie z Wellsem, kiedy to może nie odzyskał swojej wielkiej inteligencji, ale przywrócono go do – powiedzmy – normalnego stanu. Jego pożegnanie i odejście z Team Flash mogło trochę zagrać na emocjach zwłaszcza, że postać grana przez Toma Cavanagha jest bodajże najlepiej rozpisana w tym serialu. To mogliśmy zobaczyć choćby przy pojawieniu się kolejnych, coraz dziwniejszych jego wersji z innych Ziem. Dlatego cieszyć może to, że dostaniemy w piątym sezonie jego kolejną wersję. Te poprzednie – na czele z Reverse-Flashem, w większości się sprawdzały więc jest nadzieja, że i tym razem też tak będzie.
W piątym sezonie dostaniemy również – co pokazał mało zaskakujący cliffhanger, córkę Barry'ego i Iris. Z jednej strony można mieć nadzieję, że wniesie ona tak potrzebny temu serialowi powiew świeżości, ale z drugiej strony przez te kilka migawek z nią w roli głównej mogliśmy zobaczyć, że twórcy ukształtowali ją na podobieństwo rodziców – ciepłą, emocjonalną kluchę. Stąd można mieć niemal pewność, że teen dramy, a raczej family dramy (ze względu na dziecko Cecile i Joego), będziemy mieli jeszcze więcej, niż byśmy chcieli.
Finał The Flash należy ocenić surowo. Nie był dobry, choć miał parę momentów. Ale tak też można powiedzieć o całym sezonie tego serialu. Były dobre momenty, które ginęły gdzieś w morzu głupot i głupotek fundowanych w tym serialu. Z tego sezonu zapamiętamy przede wszystkim DeVoe jako bardzo wyrazistego przeciwnika, którego temu serialowi zwyczajnie brakowało. Szanse na to, że w kolejnym pojawi się ktoś jemu podobny, są niewielkie. Niemniej nadzieje zawsze są.
Źródło: zdjęcie główne: Shane Harvey/The CW
Poznaj recenzenta
Paweł SzałankiewiczKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat