For All Mankind: sezon 2, odcinek 10 (finał sezonu) - recenzja
Finał 2. sezonu For All Mankind trzyma w napięciu, daje kopa adrenaliny, ale również wzrusza. Oceniam.
Finał 2. sezonu For All Mankind trzyma w napięciu, daje kopa adrenaliny, ale również wzrusza. Oceniam.
Finałowy odcinek 2. sezonu For All Mankind to kawał scenopisarskiej maestrii. Twórcy doskonale prowadzą narrację w epizodzie, przemieszczając się między poszczególnymi wątkami i tworząc z nich prawdziwe perełki. Większość z nich dotyczy spraw wagi światowej, jednak osoby odpowiedzialne za scenariusz potrafią dostrzec ten aspekt ludzki, który tak naprawdę buduje całą historię. Twórcy znakomicie prezentują kwestię tego, jak decyzja jednego, zwykłego człowieka może zaważyć na losach świata. I bardzo dobrze budują ten element za pomocą intymnych, małych scen dialogowych, choćby tej między Tracy a Gordo czy Dani a sowieckim kosmonautą. Scenarzyści potrafią odpowiednio wyważyć te sekwencje, aby miały emocjonalny ładunek, a nie stały się za bardzo pompatyczne. Za to ogromny szacunek dla nich.
Nowy odcinek stanowi wielki, emocjonalny rollercoaster, który jednak nie jest ciężkostrawną przejażdżką dla widza, a raczej miłym przeżyciem. Epizod zapewnia ogrom napięcia, w praktycznie większości scen, z których moim faworytem jest ta dotycząca decyzji Eda o zestrzeleniu Sea Dragon. Odcinek również zapewnia sporą dozę wzruszenia, smutku i radości, szczególnie w wypadku bohaterskiej śmierci Tracy i Gordo. Czasem, wprowadzając tak duży ładunek napięcia i emocji, łatwo wypaść z torów i zamiast smacznego koktajlu zrobić okropną breję. W wypadku tego odcinka cały aspekt związany z rozterkami głównych bohaterów i ich uczuciami jest doskonale poprowadzony, nie czuć w tym sztuczności. Groza świetnie przeplata się z miłością u głównych bohaterów, wrogość z przyjaźnią, a smutek z nadzieją. To wszystko stanowi o sile finałowego epizodu.
Ogrom postaci, które wystąpiły w ostatnim odcinku 2. sezonu mógł sprawić, że nie każda z nich dostanie swoje pięć minut. Jednak stało się inaczej. Otóż jak już wspominałem, twórcy świetnie skaczą między wątkami. To sprawia, że każdy bohater lub bohaterka ma szansę zaprezentować się z tej dobrej strony, podjąć ważną decyzję, dokonać heroicznego czynu czy po prostu pokazać, że to ona rządzi w pomieszczeniu. Bardzo podobała mi się w tym sezonie metamorfoza Ellen, z takiej spokojnej osoby z 1. sezonu w pewną siebie, silną kobietę w 2. serii. Finał jest tylko tego potwierdzeniem. Mimo że główne postacie w większości nie dzieliły ze sobą ekranu, to czuć było to niewidoczne połączenie między nimi, bardzo dobre zgranie poszczególnych elementów większej historii. Szkoda, że nie dostaniemy więcej Tracy i Gordo, jednak ich bohaterskie pożegnanie z serialem było naprawdę dobre.
Finałowy odcinek zbudował również bardzo interesujące podwaliny pod ważne wątki w kolejnym, 3. sezonie. Szczególnie ciekawie zapowiada się ten związany z ostatnią sceną, przeniesieniem akcji do 1995 roku i pokazaniem astronauty lub astronautki na Marsie. To zapewne będzie najważniejszy wątek kolejnej serii i muszę przyznać, że ten cliffhanger zaostrzył mój apetyt na więcej, ponieważ zapewne zostaną wprowadzone starsze wersje dzieci głównych bohaterów 2. sezonu. Jedak równie dobrze zapowiada się element fabuły dotyczący Margo. Okazuje się, że najprawdopodobniej nieświadomie pracuje dla Sowietów. A to najprawdopodobniej potwierdza, że Piotr Adamczyk odegra większą rolę w 3. sezonie, bo w finałowym odcinku nie miał za wiele do grania.
Finałowy odcinek For All Mankind jest świetny pod względem scenopisarskim, aktorskim, emocjonalnym i budowania fundamentów pod kolejną serię. Naprawdę polecam.
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat