Fundacja: sezon 3, odcinki 8 - recenzja
Trzeci sezon Fundacji wchodzi w decydującą fazę. Dochodzi do kilku potężnych konfrontacji, zawiązywane są wielkie galaktyczne sojusze, a imperator Dzień stara się uratować swoje życie. Fundacja po raz kolejny udowadnia, że jest serialem, obok którego nie da się przejść obojętnie.

Odcinek ósmy Fundacji stoi pod znakiem wielkich konfrontacji. Najpierw kontynuujemy zapowiedziane w epizodzie ósmym spotkanie Hariego Seldona z Mułem. Czuć w ich dialogu napięcie, grę pozorów, wzajemne badanie. Muł nie jest tym strasznym, krwiożerczym bandziorem, którego się spodziewałem, ale na to nie ma już co liczyć. Zamiast zakapiora, przed którym drży cała galaktyka, mamy lepszej klasy pirata. Jednak to wystarcza, by wymiana zdań z początku odcinka dostarczyła ogromu emocji. Jej zakończenie zapowiada jakiś ciekawy twist fabularny, którego trudno się teraz domyślić. W każdym razie Jared Harris w roli Seldona znów pokazał klasę. Po troszeczkę słabszej postawie w poprzednich epizodach to on jest prowadzącym grę, niemal boską istotą ze spokojem przyglądającą się nadchodzącym wydarzeniom.
Drugi bardzo ważny wątek to rozprawa nad bratem Dniem. Imperator wpada w ręce intrygującego, zróżnicowanego kultu. W tym miejscu wyróżnia się jedna z najmocniejszych zalet serialu Fundacja – scenografia i kostiumy. Poziom tych dwóch rzeczy jest nieprawdopodobnie wręcz wysoki. To dla czegoś takiego ogląda się ten serial – dla podziemnych katakumb wyglądających jakby były zbudowane z ludzkich kości, dla realistycznej czaszki robota nabitej na laskę i ludzi ogarniętych dziwnym tańcem przedstawiającym cykl życia ludzkości. Lee Pace przechodzi w tym sezonie samego siebie. Ileż wcieleń Dnia ma na swoim koncie! Przy okazji tego odcinka przypomniałem sobie jego pragmatyczność podczas pielgrzymki przez pustynię – tam wydawał się ludzki, ale finalnie okazał się bezdusznym tyranem, gotowym do najpaskudniejszych czynów i najpodlejszych kłamstw. W tym odcinku widzimy wreszcie brata Dnia szukającego autentycznego odkupienia. Sceny z jego przesłuchania mają w sobie tyle emocji i pasji – czuć ciągle napięcie i niepokój. A na dodatek najwyższy sędzia gra tą samą kartą co niegdysiejszy imperator.
Trzeci bardzo mocny punkt to brat Zmrok i jego próba uratowania życia, a także całego imperium. Najstarszy z braci Cleonów pokazuje całą paletę uczuć. Od miłości aż po wybuch ogromnego gniewu. Udowadnia, że jest sprawnym graczem – negocjuje z Demerzel, która także co najmniej kilkukrotnie w tym odcinku wspięła się na wyżyny swoich możliwości. Rozmowa w sali tronowej, choć krótka, w piękny sposób ukazała całą galaktyczną politykę, układ sił i zależności, motywacje poszczególnych ugrupowań i plany na walkę z Mułem. To bardzo dobry zabieg scenariuszowy, mający na celu popchnąć sprawy ku ostatecznym wielkim rozwiązaniom. Pytanie tylko, czy starczy na to wszystko czasu. Czy sprawa Muła rozstrzygnie się już w tym sezonie? Mam cichą nadzieję, że tak się nie stanie, ale raczej nie ma na to szans i akcja w dwóch finałowych epizodach popędzi na łeb, na szyję, by doprowadzić do krótkiej i zapewne niewystarczająco satysfakcjonującej kulminacji. Zobaczymy. Odcinek ósmy ma naprawdę wiele plusów, ale są i minusy.
Najpierw kilka niezrozumiałych rozwiązań fabularnych związanych z bratem Zmierzchem. Jakby na chwilę zapomniano o imperialnych nanobotach, które natychmiast leczą posiadacza, a przede wszystkim pozwalają precyzyjnie go namierzyć. Może coś przeoczyłem, ale jakoś mi się to nie spina. Poza tym Gaal Dornick wygląda i zachowuje się mało charyzmatycznie. Ona chyba jednak nie nadaje się na liderkę. W tym sezonie miała kilka fajnych przebłysków, które zwiastowały, że dojrzała do roli, ale znów wracamy do punktu wyjścia. Bez swojego mentora jest tylko zagubioną dziewczyną, średnio wiedzącą, co robić. Dodatkowo bardzo naiwnie podchodzi do sprawy walki z Mułem. Dużo mówi się w tym serialu o matematyce, rachunku prawdopodobieństwa, próbie przewidzenia przyszłości za pomocą wzorów. Tymczasem bohaterowie postawili wszystko na bardzo słabą kartę, przy której istniało olbrzymie ryzyko, że nic nie pójdzie zgodnie z planem.

Na koniec dostajemy jeszcze efektowny cliffhanger. Być może zobaczyliśmy po prostu koniec pewnego bohatera – byłoby to odrobinę rozczarowujące, ale Fundacja przyzwyczaiła nas do tego, że często bez skrupułów ucina wątki i na zawsze pozbywa się figur z szachownicy. Zdecydowanie polecam ósmy odcinek serialu. Utrzymuje on bardzo wysoki poziom, praktycznie nie ma nudnych momentów, z małymi wyjątkami. Oby tylko finał nie rozczarował.
Poznaj recenzenta
Jakub Jabłoński


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 29 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1980, kończy 45 lat
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1982, kończy 43 lat

Lekkie TOP 10
