„Furia”: Amerykańskie Termopile – recenzja
Każdy kraj ma w swojej historii tak epickie wydarzenie w skali mikro niczym niegdyś Spartanie pod Termopilami. Za polskie Termopile uważa się obronę Wizny (1939), w historii Anglii można by rozważać bitwę o Anglię (1940), zaś w filmie {{f|:furia--2}} Ayer daje odczuć widzom, że właśnie oglądają Termopile amerykańskie.
Każdy kraj ma w swojej historii tak epickie wydarzenie w skali mikro niczym niegdyś Spartanie pod Termopilami. Za polskie Termopile uważa się obronę Wizny (1939), w historii Anglii można by rozważać bitwę o Anglię (1940), zaś w filmie {{f|:furia--2}} Ayer daje odczuć widzom, że właśnie oglądają Termopile amerykańskie.
{{f|:furia--2}} ("Fury") opowiada o ostatnim epizodzie II wojny światowej, kiedy to front przesunął się głęboko na ziemie III Rzeszy. Jest to okres, kiedy codziennie słyszy się o tym, że lada dzień Hitler skapituluje, bataliony składają się z garstki żołnierzy, zaś postanowienia Konwencji Genewskiej poszły już dawno w niepamięć. W tym kontekście pojawia się załoga czołgu M4A3E8 Sherman zwanego potocznie Furia. W jej skład wchodzą: Coon-Ass (Jon Bernthal), uosabiający brutalną powierzchowność oraz łebkowatość; Bible (Shia LeBeouf), co chwilę rzucający kolejnymi cytatami z Pisma Świętego; Gordo (Michael Peña), będący tym zrównoważonym głosem rozsądku pośród swoich kompanów, oraz młody Norman Ellison (Logan Lerman) – żółtodziób, którego oczami poznajemy realia oraz prawidła wojny. Umęczonej zgrai żołnierzy, którzy zdecydowanie zbyt dużo czasu spędzili w ciasnym czołgu, przewodzi charyzmatyczny Don Collier (Brad Pitt), będący prawdziwym uosobieniem wojennego ducha. Bohaterów łączy twarda i szorstka przyjaźń, która w chwilach walki przeistacza się w kwintesencję pracy zespołowej – są oni dla siebie jedynym autorytetami, a być może i rodziną.
Aktorzy grają co najmniej poprawnie – rzucają mniej lub bardziej wpadającymi w ucho one-linerami, dając tym samym upust emocjom charakterystycznym dla swoich postaci. LeBeouf pomimo swej arcyirytującej i arcyniepotrzebnej roli gra dobrze – nie sili się, aby być na pierwszej linii obok Pitta, zaś jego grę cechuje wyraźna pokora, typowa dla bohatera, który przerwy w wybijaniu kolejnych Niemców przeznacza na wsadzanie nosa w Pismo Święte. Grę aktorską Pitta można pomylić z rolą Aldo Raine’a z Bękartów wojny, która ociosana z humoru typowego dla Tarantino daje właśnie postać Colliera.
[video-browser playlist="633116" suggest=""]
Niestety Ayer nie unika wybojów, na które wpadali już inni reżyserzy filmów wojennych, zaś najlepsi nauczyli się je omijać. Aby usilnie zagrać na emocjach widzów (co w naturalny sposób cechowało jego poprzedni obraz – Bogowie ulicy), podrzuca im obrazy wojny w postaci samotnych kobiet z dziećmi wałęsających się po poboczach czy publicznie wieszanych zdrajców. Ayerowi nie udaje się także oprzeć banałowi, jakim cechują się sceny mające pokazać, iż nawet w czasie wojny istnieje chwila na refleksję nad pięknem dnia codziennego - prostymi czynnościami jak zjedzenie posiłku wśród przyjaciół. Reżyser konsekwentnie buduje w widzu tę konsternację, aby na koniec po raz n-ty podkreślić, iż podczas wojny takie sceny nie mają prawa bytu. Problemem filmu jest także to, iż stara się być dosłownie oczywisty: u schyłku II wojny światowej wszystko jest czarne lub białe - albo zabijasz, albo zostajesz zabity.
Czytaj również: "Suicide Squad" - ci aktorzy mogą dostać główne role
Produkcji nie można jednak odmówić tego, że jest solidnie skomponowanym obrazem wojny w skali mikro – zwłaszcza wszystkich zagrań taktycznych i bojowych, które należy traktować w takich produkcjach jako swoiste delikatesy. Furia jest męskim, surowym kinem z dobrze rozpisanymi, ociekającymi czarnym humorem dialogami, zaś po zakończonym seansie aż trudno pożegnać się przede wszystkim z… samym czołgiem.
Poznaj recenzenta
Jan StąporDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat