Fury. Tom 1 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 26 lutego 2025Fury do scenariusza Gartha Ennisa powraca w odświeżonym wydaniu zbiorczym po niegdysiejszej, zeszytowej edycji nieistniejącego już Wydawnictwa Mandragora. I mamy w tej serii wszystko, z czego Ennis jest znany.
Fury do scenariusza Gartha Ennisa powraca w odświeżonym wydaniu zbiorczym po niegdysiejszej, zeszytowej edycji nieistniejącego już Wydawnictwa Mandragora. I mamy w tej serii wszystko, z czego Ennis jest znany.

Garth Ennis jest specyficznym scenarzystą komiksowym. Po pierwsze, nie uznaje chyba żadnej świętości, a każde możliwe tabu jest dla niego pretekstem do szokowania potencjalnego odbiorcy. W dodatku nie stara się uderzać w tony nadmiernie dramatyczne – skupia się na szeroko rozumianej rozrywce. Jest w przekazie bardzo bezpardonowy, równie bezpośredni, a w dodatku miejscami okrasza całość bardzo czarnym humorem. Wystarczy przyjrzeć się klasykom spod jego pióra, takim jak Hitman czy Kaznodzieja. W niniejszym komiksie znów serwuje nam to, do czego przyzwyczaił, czyli bezpardonową nawalankę, okraszoną trafnymi komentarzami na temat imperialistycznej polityki USA, wartości NATO jako organizacji, a także genezy prowadzenia większości wojen, zwłaszcza tych współczesnych.
W pierwszej części poznajemy nowe oblicze Nicka Fury’ego jako sfrustrowanego, zmęczonego wszechobecną biurokracją i korporacyjnymi ograniczeniami oficera, któremu wzbrania się robienia tego, na czym zna się najlepiej. A wszystko to w imię polit-poprawności, która niewiele ma wspólnego z moralnością czy uczciwością. A Fury w znacznym stopniu łaknie walki, łaknie adrenaliny i tego bezpośredniego poczucia sprawczości. Kiedy więc jego dawny (nie)kompan sugeruje plan rozpętania konfliktu w małym wyspiarskim państewku gdzieś w rejonie Ameryki Środkowej, w który z marszu zaangażują się główne światowe mocarstwa, Fury odmawia, ale niekoniecznie bez żalu. A kiedy sam plan zaczyna się ziszczać na jego oczach, Nick nie ma wyboru. Sprowokowany zaczyna działać.
To prosta opowieść, która jest czysto pretekstowa – powstała po to, by ukazać kolejnego twardziela niekłaniającego się kulom, jakich lubi kreować Garth Ennis na łamach swoich komiksów. Co ciekawe, nawet oni (a może przede wszystkim oni) wykazują zaskakująco wyraźny – choć starannie pudrowany warstwą zblazowania, lekceważenia i pogardy – kręgosłup moralny i trzeźwe spojrzenie na sytuację oraz układy geopolityczne. Zresztą, to nie pierwszyzna u Ennisa, że mówi (i pisze) co myśli, bez oglądania się na aktualnie obowiązujący dyskurs polityczny. A myślenie ma dość zdroworozsądkowe, choć (albo właśnie dlatego) mocno antymonarchistyczne i antyimperialistyczne. I bardzo odległe od jakichkolwiek zasad dyplomacji. Fury jawi się w tym ujęciu jako produkt imperium, twór ukształtowany do walki bezwzględnej, któremu jednak za słabo wpajano posłuszeństwo, skupiając się na nadrzędnej dyrektywie – dążeniu do zwycięstwa bez względu na koszty. A że finalnie wymyka się Fury w swoich działaniach poza teatr, jakiego łakną władze amerykańskie, chcące nim sterować za pośrednictwem NATO, któremu podlega sama SHIELD? Cóż, jak powiadają – uważaj, czego pragniesz, bo możesz to otrzymać.
Druga historia w niniejszym zbiorczym tomie – również sześciozeszytowy Peacemaker – to opowieść jeszcze lepsza niż pierwsza. Owszem, pozbawiona tego wisielczego poczucia humoru, bardziej stonowana, a do tego zgrabnie osadzona w realiach II wojny światowej, gdzie cofamy się w odległą przeszłość, aby bliżej poznać początki wojskowej kariery Fury’ego… a przy okazji stać się świadkami szansy na iście epickie zakończenie ówczesnego konfliktu.
Peacemaker to naprawdę świetnie skrojona wojenna historia, jakiej nie powstydziłby się Alistair McLean czy E.M. Nathanson. Mamy tutaj twardych żołnierzy alianckich, zaczątki brytyjskich jednostek specjalnych SAS, nazistowskich oficjeli, realizujących z równym fanatyzmem mroczne plany Hitlera, jak i dziwacznie pojmowany honorowy kodeks wojskowy. Jest dużo tajnych i niebezpiecznych akcji, są męskie przyjaźnie i dramaty typowe dla pola walki, z którego nie wszyscy fajni chłopcy będą mieli szansę wrócić do domu… Ale mamy też wyraźne zarysowanie uzależnienia Fury’ego od wojennej adrenaliny, tego pragnienia toczenia wojny, obojętnie gdzie i z kim. Ennis wyraźnie akcentuje kluczową cechę bohatera (mocno rozmytą w późniejszym okresie przez innych autorów Marvela, a i w samym początkowym koncepcie zorientowaną przede wszystkim na ultrapatriotyzm okraszony dawką szlachetności) – to jego życie dla wojny i na wojnie. Fury jawi się jako urodzony żołnierz, który nie potrafi funkcjonować w okresie pokoju. Czy w prawdziwym świecie są tacy ludzie? Zapewne. Może nie tak „widowiskowi”, nie tak kuloodporni, ale wszelkiej maści najemnicy muszą mieć coś z Fury’ego. Fascynujące i przerażające zarazem. Całkiem jak Nick Fury.
Pierwszy tom Fury’ego to odświeżenie zarówno kwintesencji, jak i genezy postaci. To kreacja mocno odbiegająca od tej pierwotnej, za którą odpowiada zresztą nie kto inny, jak ojciec większości najważniejszych postaci z uniwersum Marvela – Stan Lee (we współpracy z Joshem Kirbym). Co ciekawe, Lee otwarcie skrytykował ilość makabry i przemocy w ennisowskiej wersji Fury’eg. Zresztą, jest też daleka od późniejszego rebrandingu postaci, poniekąd dokonanego na potrzeby filmowej kreacji, z jakiej bohater jest chyba najbardziej znany. Nie zmienia to faktu, że koncepcja Ennisa – czy się ją lubi, czy nie, czy akceptuje się specyfikę stylu i kreacji niepokornego Irlandczyka) jest zdecydowanie warta uwagi.
Poznaj recenzenta
Mariusz Wojteczek


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1994, kończy 31 lat
ur. 1959, kończy 66 lat
ur. 1968, kończy 57 lat

